Nora była moją bezpieczną przystanią na każde lato.
Chociaż nie było szkoły, to i tak pracowałam ciężko, próbując nie dopuszczać do pewnych drobnych... "incydentów". Niestety nie udało mi się namówić Rona, by zostawił Harry'ego w świętym spokoju i nie dzwonił do niego, chociaż nie potrafił obsługiwać telefonu. Wyszło więc jak wyszło i brunet najpewniej najadł się wstydu.
W dzień urodzin Harry'ego wysłałam mu prezent pod postacią książki o najlepszych drużynach Quidditcha z całego świata (przeczytałam ją wcześniej dwukrotnie, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć).
Odkąd pamiętałam marzyłam, by poznać osobiście Syriusza Blacka. W gronie znajomych żartobliwie nazywałam go swoim mężem, zauroczona jego poczuciem humoru i szarmanckością.
Spędzając wakacje z Weasleyami musiałam jednak przygotować się, że nie będę towarzyszyć im w Egipcie. Oczywiście nie dlatego, że woleli jechać sami; bynajmniej tak nie było, próbowali mnie przekonać przez cały tydzień do podróży, wiedziałam jednak, że jak najbardziej im się ona należy, nie zamierzałam więc im przeszkadzać swoją obecnością (oraz narażać ich na dodatkowe wydatki).
Kiedy wyruszyli do Egiptu ja siedziałam w Dziurawym Kotle. Obsługa mogłaby być trochę milsza, ale mogłam cieszyć się wakacyjnym spokojem, wychodząc codziennie na Pokątną, przeglądając książki i jedząc lody u Floriana Fortescue.
***
Gdzieś wewnątrz czułam, że to już tego dnia Harry wyląduje w tym samym motelu co ja. Dzień wcześniej Weasleyowie wrócili z wycieczki, rozemocjonowani i przeszczęśliwi, co krok opowiadając mi o coraz to nowej tajemnicy, którą odkrywali z Billem w egipskich piramidach.
Gdy odłożyłam zakupione przedmioty, potrzebne mi w tym roku szkolnym, na dworze było już ciemno. Na kolacji, siedząc w stoliku w rogu, poza kręgiem zainteresowania kogokolwiek w pomieszczeniu, miałam idealną sposobność podsłuchiwać rozmowy czarodziejów, którzy również spożywali posiłek. Niektórzy rozmawiali o Quidditchu, inni o czarodziejskiej polityce, jednak większość szeptała, że do pubu niedawno przybył Minister Magii, Korneliusz Knot. Co z tym się wiązało: niedługo miał się pojawić Harry.
Rozejrzałam się, szukając jakiejkolwiek znajomej twarzy. Jednak jedyną takową był Syriusz Black na wszechobecnych listach gończych, czy to na ścianie, czy w Proroku Codziennym.
Wróciłam do swojego pokoju i uznałam, że do czasu przybycia przyjaciela przestudiuję nowy podręcznik do obrony przed czarną magią.
Minęło pięć, może dziesięć minut, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi sąsiedniego pokoju.
Wyjrzałam na korytarz. Do pomieszczenia obok właśnie wchodził Harry Potter. Okulary połyskiwały mu w świetle złocistych kinkietów. Jego mina ukazywała wielkie zmęczenie. Na jego miejscu czułabym to samo.
Był na tyle rozkojarzony, że nawet nie zauważył, kiedy do niego podeszłam. Gdy tylko powiedziałam "cześć", brunet podskoczył z kluczem w ręku.
- May! P-przepraszam, nie zauważyłem cię... Wróciłaś już od Weasleyów?
- W pewnym sensie... Jestem tu od kilku tygodni. Ron z rodziną polecieli do Egiptu, do Billa. Ja zatrzymałam się tutaj. Mimo wszystko to miejsce ma swój klimat. - Uśmiechnęłam się. - Pozwolę ci odpocząć. To był dla ciebie długi dzień. Cześć.
Nawet nie zauważyłam, jak sama ja byłam wyczerpana. Ledwie dotknęłam głową poduszki, a już spałam jak zabita.
***
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...