Cz. VI ~ Rozdział III

2.4K 219 17
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło, zanim "wrócili".

Usiadłam w kącie i przyglądałam się instrumentom Dumbledore'a, gdy Harry rozmawiał z dyrektorem o tym, czego się dowiedzieli. Czułam się bezsilna, słysząc ich próby rozkodowania wszystkich pozyskanych informacji, które były dla mnie jasne i przejrzyste.

O tym, co może być horkruksami. O medalionie. O czarze. O dzienniku. O pierścieniu.

- Diadem - powiedziałam cicho, gdy zastanawiali się, co jeszcze może być horkruksem. Spojrzeli na mnie wyczekująco. - Diadem Roweny Ravenclaw. I Nagini, wąż Voldemorta. I... -spojrzałam na dyrektora znacząco. - Tyle wiem.

- Dobrze, skoro dwa już mamy... - zaczął dyrektor. - To znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze. Mam też pewne podejrzenia, gdzie może znajdywać się trzeci.

- Czy... czy jeśli Pan go odnajdzie, będę mógł panu towarzyszyć?

- Tak, sądzę, że zdobyłeś do tego prawo. Prawdę mówiąc, May też.

Harry spojrzał na mnie lekko zdziwiony. Oboje wiedzieliśmy, że przez te wszystkie lata starałam się nie wykazywać zbyt bardzo i trzymać w tajemnicy swoją wiedzę, szczególnie przed ciałem pedagogicznym.

Potem jeszcze chwilę rozmawiali, aż w końcu wyczerpały się tematy. Wróciliśmy w niemal absolutnej ciszy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

- Wiedziałaś? - zapytał, zanim poszłam do dormitorium.

- Tak - powiedziałam, po czym zwróciłam się do wieży dziewcząt.

Harry złapał mnie za przedramię. Odwróciłam się do niego z pytającym spojrzeniem. Oboje wyglądaliśmy na wyczerpanych, padałam już z nóg. Chłopak jednak przyciągnął mnie do siebie, złapał za obie dłonie i spojrzał głęboko w oczy.

- Czy wszystko jest w porządku?

W jego głosie można było wyczytać troskę.

- T-tak, czemu pytasz?

- W gabinecie wyglądałaś na zmartwioną. Coś cię dręczy?

Westchnęłam głęboko i zrezygnowana opuściłam ramiona, wcześniej spięte i domagające się ucieczki.

- Choć bardzo bym chciała, jest parę rzeczy, o których nie mogę ci mówić. Ale obiecuję, że kiedyś ci wszystko opowiem. Dosłownie wszystko. O-o tej mojej wiedzy, wyjaśnię...

Chłopak uciszył mnie pocałunkiem. Był on bardzo delikatny i pełny uczucia. Choć wiedziałam, że to co robiłam mogło być złe, całkowicie oddałam się przyjemności.

W końcu jednak lekko odepchnęłam Harry'ego, kładąc obie dłonie na jego klatce piersiowej.

- Ja... idę spać. Dobranoc, Harry.

Czułam, idąc do schodów, że chłopak odprowadzał mnie wzorkiem. Czułam ogromne poczucie winy, lecz nie całkiem rozumiałam, czemu.



Treningi Quidditcha szły jak z płatka, wszyscy cieszyli się z powodu wywalenia McLaggena z drużyny. Ginny była lekko przybita, ale równocześnie pozostawała duszą towarzystwa, wygłupiała się, parodiowała Harry'ego, Rona... Niemal wszystkich w zasięgu jej wzroku.

Wiedziałam, że miałam już zbyt wielki wpływ na historię Harry'ego i wmniejszyłam w jego życiu rolę Ginny. Zastąpiłam ją częściowo ja. Więc musiałam wziąć na siebie odpowiedzialność i skłonić Harry'ego do schowania książki Księcia Półkrwi.

- Harry, musisz oddać tę książkę. Już sprawiła tyle złego...

- O czym dokładnie mówisz?

Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz