Cz. VII ~ Rozdział IV

2.5K 206 70
                                    

Ocknęłam się. Żyłam. Mimo tego, że miałam ochotę skakać z radości pozostawałam w pozycji, w jakiej byłam i wciąż miałam zamknięte oczy.

- Harry Potter nie żyje! Dotarło to do was w końcu, naiwniacy? Był nikim! Zawsze był tylko chłopcem, który żądał, by inni poświęcali się za niego! - Słyszałam głos Voldemorta. O mały włos bym nie otworzyła szeroko oczu, stanęłabym na środku placu i krzyknęła: "Ale wy głupi jesteście, on żyje!".


Chwilę zastanawiałam się, co zrobić. Czy wtedy, gdy wszyscy ruszą do walki magicznie "ożyć" i do nich dołączyć? Obmyślałam to w głowie.

Usłyszałam krzyki, tupot i szuranie. Upadłam na ziemię. Najwyraźniej przyjaciele musieli porzucić mnie by wpaść w wir walki. Gdy tylko usłyszałam, jak Graup krzyczy: "HAGGER" otworzyłam oczy, wstałam i ruszyłam do sali wejściowej. Rozejrzałam się, szukając przyjaciół.

Zauważyłam Hermionę, Lunę i Ginny walczące z Bellatrix. Szybkim ruchem wyjęłam różdżkę i rzuciłam w stronę śmierciożerczyni Expelliarmus. Zadziałało, różdżka Bellatrix szybowała w powietrzu, a potem wylądowała w mojej dłoni.

- Ktoś tęsknił? - spytałam, a Hermiona i Ginny do mnie podbiegły i mocno uścisnęły. Tuż koło ucha tej drugie przeleciało mordercze zaklęcie.

- NIE W MOJĄ CÓRKĘ, SUKO!

Zawsze kochałam ten moment.


- May! - Hermiona nie mogła pozbierać się z radości. - Przecież... ty... widziałam...

- Niby tak, ale żyję. Jestem tu z wami. - Uśmiechnęłam się.

Przez chwilę patrzyłam, jak Molly pokonuje Bellatrix, jednak po chwili tuż koło mnie mignął zielony promień. Odwróciłam się, skierowałam różdżkę w najbliższego śmierciożercę i wysadziłam go w powietrze. Drobnostka.

Nagle ktoś złapał mnie w pasie i przykrył materiałem. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. Przykrył nas peleryną niewidką, jako że jeszcze się nie ujawnił.

- Ty... ty żyjesz. - Jego głos drżał od emocji. Mocno mnie pocałował. Był to całus pełen emocji i frustracji. W końcu lekko go odepchnęłam.

- Nie teraz, skarbie. Masz zadanie do wykonania. Skop tam kilka tyłków.

Harry uśmiechnął się szeroko, delikatnie mnie cmoknął, a ja wyszłam spod peleryny. Nikt nawet nie zauważył tego zdarzenia, wszyscy byli skupieni na walce.

Dołączyłam spowrotem do przyjaciółek i we czwórkę - bo dołączyła do nas jeszcze Luna chwilę później - walcząc i zabijając śmierciożerców ,powolnym krokiem zmierzałyśmy na zewnątrz zamku. Jednak zatrzymałyśmy się, gdy usłyszałyśmy dwa słowa: "Harry żyje!".

Ja oczywiście o tym wiedziałam, ale dziewczyny wyglądały, jakby oczy im miały zaraz wypaść.

Przepchałyśmy się w stronę głosów. Trafiłyśmy do samego wewnętrznego kręgu.


Zobaczyłam Harry'ego.

On jednak był skupiony na swoim zadaniem. Wpatrywał się w Voldemorta i konwersował z nim. Pozwolił mu n ostatnie chwile życia posiadać wiedzę, jakiej się nie spodziewał.


I walczyli.

***

Stałam na placu. Wszędzie były ciała, a to smierciożerców, a to uczniów, a to innych, dobrych lub złych, czarodziejów.


Zauważyłam, że w moją stronę zbliżają się Ron, Hermiona i Harry. Rzuciłam się szatynowi na szyję.

- Udało ci się. Wiedziałam, że uda - wyszeptałam mu do ucha.

Objął mnie ramionami wokół talii. W końcu odsunęłam się by poświęcić więcej uwagi przyjaciołom.


Nagle ziemia zatrzęsła mi się pod nogami. Znałam to uczucie. Pojawiło się u mnie wcześniej w momencie, gdy miałam się tu przenieść.

Teraz zwiastowało koniec.

Odwróciłam się i w miejscu, gdzie wcześniej było kilka drzew, dostrzegłam ogromny, niebieski portal.


Już czas, usłyszałam w głowie głos mamy.


- Jeszcze chwila! - krzyknęłam. Portal na chwilę zniknął.

Rozejrzałam się. Po drugiej stronie placu był drugi portal, a tam... Marie i Draco Malfoy, we własnej osobie.


Przyjaciele wyglądali na zdezorientowanych.

- Muszę wam coś powiedzieć...


Za mną znów pojawił się portal.


- Dziesięć minut! - wrzasnęłam sfrustrowana.


Znów pusto.


Odwróciłam się do Rona, Hermiony i Harry'ego.

I powiedziałam im wszystko.


Skąd jestem. Jak tu trafiłam. Skąd mam wiedzę. Całość, co ciążyła mi na sercu.


Gdy powiedziałam ostatnie słowa, które chciałam powiedzieć, portal wrócił. Podeszłam do Pottera i go pocałowałam.


-Kocham Cię - wyszeptałam do niego. - Nie zapominaj o tym.


Spojrzałam w miejsce, gdzie znajdowała się Marie. Właśnie całowała się z Draconem. Nie wiedziałam, że ich historia tak szybko się rozwinie.

I w końcu weszłam w portal.

W jego miejscu zostało wszystko, co magiczne i związane ze mną.

***

Otworzyłam oczy.

Usiadłam.

Byłam w swoim pokoju.

Kalendarz byl ustawiony na 1 września. Pod cyfrą był czerwony napis: "Spotkanie z Kate".

To był sen.

Cholerny sen.

Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz