Dziewczyna otworzyła lekko oczy z przeczuciem, że już nie zaśnie. Chwilę mrugała, próbując rozkleić powieki, w końcu jednak, zrezygnowana, wstała, poszła do łazienki i przepłukała twarz. Przywróciło jej trzeźwość umysłu. Podeszła do lustra. Przez moment wpatrywała się w drobną osóbkę, która stała po drugiej stronie zwierciadła.
Rudowłosa, blada nastolatka przypatrywała jej się z ciekawością. Jej wyraziste, zielone oczy świdrowały jej postać, jakby patrząc tak mogła odczytać jej myśli i intencje. Było to jednak raczej niemożliwe, gdyż ze wszystkich na świecie to my najmniej się znamy, dla samych siebie jesteśmy największą zagadką. Miała na sobie delikatną, błękitną piżamę, lekko wygiętą od snu. Dziewczyna pewnie w nocy często przewracała się z boku na bok, jakby z obawą o następny dzień. Jej gęste loki były poplątane, usta lekko zaczerwienione, policzki mocno piegowate. Chuda, kości policzkowe mocno zarysowane, uszy lekko odstające.
Cała Lily Evans.
Uczennica wzorowa, wszystkie sumy zdane, predyspozycje do każdego czarodziejskiego zawodu. Wybrała przeznaczenie aurora. Pragnęła pomagać innym, szczególnie teraz, gdy on sięga po władzę. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Dziewczyna przeciągnęła się i ziewnęła. Była Niedziela. Dzień wolny.
Nagle przypomniała sobie, że niewiele czasu zostało do owutemów i końca nauki w szkole. Przyprawiło ją to nieco o sentyment. To miejsce było moim drugim domem przez prawie siedem lat. Tutaj zawierała przyjaźnie i uczyła się. Dorastała.
Lily potrząsnęła głową, odpychając od siebie ponure myśli. Szybko ubrała mundurek i szatę, wzięła do torby podręczniki szkolne i wyszła na dwór, na błonia. Zaburczało jej nieco w brzuchu lecz wiedziała, że jest jeszcze za wcześnie na śniadanie.
Pogoda była niesamowita, ciepło, ale nie parno, lekka bryza idealnie równoważyła temperaturę. Chmur niemal nie było, po niebie jedynie pływały drobne obłoczki, które sprawiały u człowieka poczucie, że to będzie dobry dzień. A przynajmniej Lily na pewno tak czuła. Miała też wrażenie, źe ten dzień nie będzie taki zwyczajny. Może dlatego, że nauczy się teraz jak najlepiej umie do owutemów, dzięki czemu zda je wzorowo? Nie była pewna. Nigdy nie była dobra z wróżbiarstwa.
Dziewczyna usiadła nad jeziorem, gdzie było najchłodniej, i zanurzyła się w lekturze. Podczas czytania wyciągnęła z torby zielone jabłko, które wzięła z pokoju wspólnego Gryffindoru i ćwiczyła na nim niektóre zaklęcia, które akurat przerabiała. W duchu cieszyła się tą bezkresną ciszą i spokojem, brakiem większych kłopotów niż częściowa transmutacja owocu zamiast całkowitej. Jako prefekt naczelny miała sporo obowiązków związanych między innymiz pouczaniem łobuzów i pomaganiem mniej inteligentnym uczniom w nauce, ale teraz tylko wdychała świeże powietrze, słuchała delikatnego szumu trawy i liści oraz tworzyła z pojedynczych liter z podręcznika pouczające słowa, które łykała wielkimi chaustami.
Usłyszała śmiechy. Doskonale je rozpoznała, zawsze rozbrzmiewały w jej okolicy, niemal ją prześladowały. To była banda Jamesa.
James Potter. Gryfon z tego samego roku, co Lily, niezły zgrywus popisujący się przed przyjaciółmi. Najgłębszą relację z Syriuszem, byli niemal nierozłączni. Lily słyszała, że rok wcześniej rodzice wyrzucili Blacka z domu, a Potterowie go przyjęli. Uważała to za bardzo uprzejme.
Oprócz tej dwójki w grupie był jeszcze Remus Lupin, bardzo miły chłopak, inteligentny. Często wspólnie z Lily się uczył w bibliotece. A ostatnim, czwartym członkiem grupy był mały Peter Pettigrew. Biegał za nimi niczym chłopiec na posyłki. Dziewczynie szczerze było go żal.
Co jeszcze o Jamesie trzeba wiedzieć? Od kiedy tylko go poznała - to jest: pierwszy dzień pierwszego roku nauki w Hogwarcie - wszystkich zaczepiał, dokuczał im, przeszkadzał. Już w pociągu do Hogwartu razem z Syriuszem dosiedli się do Lily i jej wtedy najlepszego przyjaciela, Severusa Snape'a, i zwyzywali go, co zaskutkowało niezakończonym do dzisiaj konfliktem. Razem ze swoją grupą żartowali ze wszystkich: z uczniów, z nauczycielów... Biedny Peter był w to wciągnięty, chociaż sam nie wydawł się być świadom, co robi. Natomiast Remus... Lily była szczerze zdziwiona, widząc go w takim towarzystwie. Myślała, że gorzej być nie może.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...