W weekend odbyło się wyjście do Hogsmeade. Jako "świeżo upieczona para" poszłam tam razem z Cedrikiem. Nie obyło się bez trochę naprzykrzającego się towarzystwa Malcolma i Anthony'ego, najbliższych przyjaciół Diggory'ego i uczniów reprezentujących Hufflepuff w Quidditchu, jednak dali nam też trochę czasu dla siebie. Nie byli oczywiście tacy źli, mieli dobre poczucie humoru i świetnie mi się z nimi rozmawiało więc każda z nimi rozmowa sprawiała mi przyjemność.
Chociaż miałam nadzieję, że informacja o związku moim i Doggory'ego nie rozejdzie się na całą szkołę choć przez kilka dni, to w momencie gdy chłopak powiedział o tym Malcolmowi wiadome było, że kolejnego dnia połowa szkoły była już powiadomiona, a pozostała jej część uzupełniła wiedzę w ciągu paru wspólnych posiłków. Nie była to jednak rzecz, której się wstydziłam, liczyłam się tylko ja i Cedrik.
W przeciwieństwie do nas Hermiona i Krum nie spędzali ze sobą dużo czasu. Albo ona miała lekcje, albo on treningi i ćwiczenia. Nie rozmawiali też zbyt często. Mieli niewiele wspólnych tematów.
Kiedy Malcolm i Anthony w końcu sobie poszli, spędziliśmy trochę czasu w kawiarni pani Puddifoot. Było to dość urokliwe i specyficzne miejsce, jednak też trochę kiczowate i zgodnie stwierdziliśmy, że moglibyśmy odwiedzić nasze "miejsce przemyśleń". Tam nareszcie mieliśmy szansę spokojnie porozmawiać.
- Mam wrażenie, że wcześniej ich nie widziałam - powiedziałam mając na myśli Ricketta i Preece. - Jakby przed Balem unikali mnie szerokim łukiem.
- Wtedy nie wiedzieli, że zamierzam się ciebie zapytać o to, czy będziesz moją dziewczyną. - Podrapał się po karku. - Wiedzieli tylko, że się ze mną przyjaźnisz, nie podobało im się to, że trzymasz się z Harrym ale bardzo lubili - nadal lubią - twój styl gry w Quidditcha.
- Czuję się wyróżniona. - Zaśmiałam się.
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
- Czy... Czyli można to uznać za naszą pierwszą randkę? - zapytał lekko niepewnei.
- Tak. Chociaż była to częściowo randka we czworo i miałam wrażenie, że umawiam się jeszcze z twoimi przyjaciółmi. Jednak sam fakt, że zabrałeś mnie do Puddifoot jest przeważający, nie sądzisz? - uśmiechnęłam się, a on zaśmiał się nerwowo.
- W sumie... Bardzo mi na tobie zależy, wiesz? - Rozpływałam się pod jego słowami. - To może wydawać się... głupie, ale czasem wątpię, czy tobie zależy na mnie. Zależy?
-Oczywiście że tak - powiedziałam pewnie i go pocałowałam. Poczułam, że się uśmiechnął. - Jak tam z drugim zadaniem? Znasz już tajemnicę, prawda? - zapytałam.
- Tak. Dzięki za pomoc. Inaczej bym sobie nie poradził.
- Inaczej pomógłby ci ktoś inny. I wtedy bym siebie obwiniała. - Uśmiechnęłam się smutno.
***
Dwa dni przed kolejnym zadaniem Harry znowu przestał jeść. Próbowałam go namówić do pochłonięcia chociaż kanapki, a on tylko narzekał niczym małe dziecko. Humor poprawił mu list od Syriusza.
Tęskniłam za nim. To dobry człowiek. Nie wiedziałam czemu, ale zaczynał mi przypominać ojca, którego straciłam, gdy byłam bardzo mała.
- McGonagall chce cię widzieć, Ron. I was, May i Hermiono - powiedział Fred.
- Dlaczego? - zapytała zaskoczona Hermiona i trójka przyjaciół spojrzała na mnie.
- Nie wiem. Ale wyglądała nie bardzo. Mamy was przyprowadzić do jej gabinetu - dodał George. Ruszyliśmy za bliźniakami, a kiedy obejrzałam się by ostatni raz spojrzeć na Harry'ego, ten uśmiechnięty wpatrywał się w kartkę, którą mu dałam.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...