***
Weszłam na schody prowadzące do dormitorium dziewcząt i zatrzymałam się przed drzwiami, na których w zeszłym roku wisiała tabliczka "rok trzeci", teraz zastąpiona inną z napisem "rok czwarty".
To już ten rok. Tak istotny, tak niezwykły. Tak niebezpieczny.
Rozpakowałam się i zeszłam do Wielkiej Sali na ucztę. Słyszałam rozemocjonowanego Colina opowiadającego Harry'emu, że jego brat też jest czarodziejem i w tym roku idzie do Hogwartu. Uśmiechnęłam się. Może przez jeden krótki dzień będzie normalnie, pomyślałam i usiadłam na miejscu naprzeciwko szatyna. Chwilę później do Sali weszła profesor McGonagall, a za nią przyszli uczniowie. W śród nich rozpoznałam małego Creeveya, niesamowicie podobnego do brata.
Po piosence tiary i przydziale uczniów do domów nastała uczta. Dyrektor powstał i zaczął przemowę, którą przerwało największe przekleństwo tego roku szkolnego:
Do sali właśnie wszedł nowy nauczyciel obrony przed czarną magią.
Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie. Dzięki swojemu magicznemu oku mógł to zauważyć, ale w tej chwili było mi to obojętne.
Byłam świadoma, że czeka mnie ciężki rok. Nie wiedziałam jednak, jak bardzo.
***
Po kolacji weszłam do dormitorium i usiadłam na łóżku. Rozpoczynał się nowy rok szkolny, więc musiałam obmyślić plan, jak przeżyć i zmienić to, co najbardziej tego potrzebuje. Najważniejsze: uratować Cedrika.
W tej samej chwili przez otwarte okno wleciał papierowy samolocik. Rozłożyłam go i przeczytałam:
Najbliższe wyjście do Hogsmeade? Tam gdzie zawsze.
Ced
Byłam jak najbardziej za.
Wiedziałam, że w tym momencie Harry i Ron rozmyślali o tym, jak by tu zostać reprezentantem. Szukali już w umyśle sposobów na oszukanie Czary, by wrzucić swoje imię i zyskać sławę oraz chwałę. Brunet marzył nawet o uśmiechającej się do niego Cho, dumnej z tego, że wygrał Turniej Trójmagiczny.
Chociaż Cho nadal mogłaby pójść na bal z Cedrikiem. Prawda, pocałował mnie, był miły, ale może przez wakacje zmienił stosunek do mnie. Nie mogłam nie brać tego pod uwagi.
Przecież wysłał liścik, podpowiedział mi głos w głowie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Harry mógłby być dzięki temu szczęśliwszy, poszedłby z Chang na bal bożonarodzeniowy...
Wyczerpana, zasnęłam bardzo szybko.
CEDRIK'S POINT OF VIEW
Wróciłem do pokoju wspólnego Hufflepuffu, ciągle rozmyślając o May. Przez całe wakacje nie mogłem się skupić na niczym innym. Widziałem ją na uczcie, lecz nie mogłem znaleźć z nią kontaktu wzrokowego. Była skupiona na tym, co działo się przy stole nauczycieli oraz Harrym. Dość mnie to niepokoiło, gdyż tylko idiota by nie zauważył, jak on patrzy na nią. Kiedy dyrektor wspomniał o Turnieju Trójmagicznym przypomniałem sobie, co mówiła w zeszłym roku May: miałem być reprezentantem. Wciąż pamiętałem, jak wtedy na mnie patrzyła. Z czymś niepokojącym w oczach, ze smutkiem.
Wyciągnąłem kartkę, napisałem na niej do dziewczyny krótki liścik, po czym złożyłem go w samolocik i za pomocą magii wysłałem przez okno.
HARRY'S POINT OF VIEW
- Wiesz co, ja bym mógł się zgłosić - usłyszałem senny głos Rona. - Gdyby Fred i George wymyślili, jak... a ty... Nigdy nie wiadomo, co?
- Chyba nie... - wymamrotałem i przewróciłem się w łóżku na prawy bok. Mimowolnie zacząłem sobie wyobrażać, jakby to było, gdybym wziął udział... został reprezentantem... zdobył Puchar Turnieju Trójmagicznego... wśród tłumu uczniów w swoim wyobrażeniu dostrzegłem May, uśmiechniętą i z podziwem na twarzy...
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...