Nessie siedziała w salonie czytając książkę. Uczniowie zaczęli właśnie swoją świąteczną przerwę od szkoły, ponieważ za niecały tydzień było Boże Narodzenie. Dziewczyna postanowiła powiedzieć o wszystkim swojemu chłopakowi w tym właśnie szczególnym dniu. Strach i obawy nie opuszczały jej umysłu jednak z jakiegoś powodu miała nadzieję, iż stanie się świąteczny cud i Joseph nie zostawi jej. Tego przynajmniej oczekiwała.
W pewnym momencie po domu rozniósł się głośny dźwięk dzwonka. Zmarszczyła brwi i obserwowała jak jej chłopak otwiera drzwi wpuszczając do środka Davida, Lucasa oraz Suzie. Na widok swojej przyjaciółki nieco się zdziwiła, ponieważ nie umawiały się.
- Przyszliśmy po was! -krzyknął radośnie David rozglądając się po domu.
Nessie odłożyła książkę na mały stoliczek obok kanapy i wstała poprawiając swoją pogiętą koszulkę. Podeszła do grupki a Su posłała lekki i zdezorientowany uśmiech.
- Ooo cześć księżniczko! -powiedział David zauważając Ness w progu i przytulił ją mocno. Dziewczyna skrzywiła się z powodu mocnego uścisku co rozbawiło Lucasa i Su.
Joseph w tym czasie biegał po domu bez koszulki najprawdopodobniej szukając czegoś odpowiedniego na wyjście.- Eeeej -mruknął brunet przyglądając się jej dokładnie tuż po tym gdy się odsunął- przytyło ci się trochę.
Słysząc te słowa zacisnęła szczękę ze stresu. Chłopak miał rację, bo w końcu dziecko miało już 5 miesięcy. Chociaż mimo tego dziękowała bogu, że potomek nie należy to tych wielkich rozmiarów. Był zadziwiająco mały.
- Ale kochanie nie zrozum mnie źle, nie chcę cię obrazić. To wspaniale! Zawsze byłaś taka chudzina, aż kości ci było widać! -tłumaczył machając rękoma.
- Wyglądasz tak... zdrowo -stwierdził Lucas i uśmiechnął się.
Zagryzła policzek od środka, nie mając pojęcia co robić. Ale w pewnym sensie ich słowa... ucieszyły ją.- Czemu się nie zbierasz? Pamiętasz ten bar, w którym byliśmy jakieś... 5 miesięcy temu? W sumie ja też mało pamiętam bo wszyscy upiliśmy się prawie do przytomności! W każdym razie, jedziemy tam, a ty się zbieraj!
Nagle jakaś mała lampeczka zapaliła się w jej głowie.
5 miesięcy temu, byli w klubie i upili się.
Jej mózg szybko szukał wspomnień z tego dnia, ale nie udało mu się znaleźć niczego oprócz...
Siedzieli w kuchni i rozmawiali...
- Biedaczek-zrobiła smutną minę- weź coś na ból głowy. Ja jestem gotowa bo zaraz wychodzę z Suzie -oznajmiła.- Co? Już? Nie wierzę, że ty już gdzieś idziesz, ja ledwo żyję -zdziwił się.
- No widzisz -zaśmiała się- i tak nie pamiętam co się wczoraj działo i chyba nie chcę pamiętać.
- Wiesz, wydaje mi się, że my chyba...
- Wiem -przerwała mu- domyśliłam się.
...
Cholera, to się stało właśnie wtedy. Dokładnie tego dnia, byliśmy pijani. Nasze dziecko jest wpadką -pomyślała i zmieszana przeczesała ręką włosy.
- Wiecie co, nie najlepiej się dziś czuję. Raczej zostanę w domu -oznajmiła.
I tak nie mogłaby pić, a to pewnie zamierzali robić. Takie zachowanie mogłoby wzbudzić czyjeś podejrzenia a w najgorszym wypadku mogliby zmusić ją do picia.
Sama nie wiedziała czy chce tego dziecka. Czy w ogóle je kocha... ale nigdy nie potrafiłaby umyślnie skrzywdzić człowieka. W jej brzuchu, już był człowiek.
- Oj no weź nie daj się prosić Ness, jeden drink i poczujesz się lepiej -nalegał David a Suzie nieświadomie lekko się spięła.
- Nie słyszałeś, że powiedziała nie? -nagle obok nich zjawił się Joseph posyłając koledze srogie spojrzenie- jakiś czas temu zasłabła i trafiła do szpitala, odpuść -wytłumaczył i dopiero wtedy David przestał się narzucać.
Wszyscy skierowali się do drzwi a Nessie patrzyła jak wychodzą.
- Jeśli coś by się działo dzwoń -powiedział jej chłopak, który wychodził jako ostatni- kocham cię -dodał niemal szeptem gdy zamykał za sobą drzwi.
I już go nie było.
- Ja ciebie też, mocniej niż kogokolwiek na świecie -mruknęła smutno, wiedząc, że tym razem i tak tego nie usłyszy.
Wróciła do salonu i ponownie chwyciła lekturę w swoje ręce. Wciągnęła się w historię i problemy bohaterów nie chcąc myśleć o swoich. Udało się.
Potem poszła do kuchni aby napić się wody. Na dworze robiło się już ciemno, więc postanowiła usiąść na balkonie i pooglądać gwiazdy. Zabrała ze sobą koc, telefon i książkę. Gdy usadowiła się na siedzeniu i nakryła szczelnie kocykiem spojrzała w niebo. Było tam bardzo dużo świecących punktów. Piękny widok.
Zaczęła rozmyślać o tym, kto może być jej prześladowcą. Nie dostała żadnej kolejnej wiadomości od niego. Może to dobrze? Może zapomniał? Jednak nie wydawało jej się aby tak było. Pewnie dał jej czas. Jedyne czego teraz pragnęła, to to, aby ten "ktoś" nie zdążył niczego zrobić do wigilii. Dużo stresu i odwagi kosztowało ją podejmowanie tej decyzji. Ale póki co twardo stała przy fakcie, że wtedy powie Josephowi o wszystkim.
Gdy poczuła wibrację telefonu, leżącego na ziemi obok, schyliła się po niego. Na ekranie widniał nieznany numer.
Wielka gula pojawiła się w jej gardle a żołądek ścisnął ze stresu. Od razu pomyślała, że to pewnie jej prześladowca. Jednak mimo wszystko postanowiła odebrać, być może z nadzieją, że dowie się albo chociaż otrzyma jakąś wskazówką na temat jego osobowości.
- Ha-halo? -wyjąkała wstrzymując oddech.
- Cześć księżniczko -po drugiej stronie odezwał się głęboki, męski głos.
Wypuściła szybko wstrzymane powietrze z wielką ulgą zaciskając przy tym powieki. Kula w gardle zniknęła z kamień spadł z serca. To Matthew.
- Czego chcesz? -warknęła niemiło patrząc przed siebie na oświetlone ulice.
- Nie wiem jeszcze, ale chciałem z tobą pogadać... -odpowiedział spokojnie jakby z nutą rozbawienia w głosie.
Znowu myślał, że jest panem sytuacji a ona zrobi cokolwiek sobie zażyczy. Nie tym razem cymbale -pomyślała.
- Co robisz? -zapytał jak gdyby nigdy nic.
- A co cię to interesuje? -burknęła.
- Bądź milsza -jego głos spoważniał.
- Nie będziesz mi rozkazywał -odpyskowała.
- Owszem będę, chyba, że chcesz aby Joseph dowiedział się o ciąży -zaśmiał się- spokojnie, wystarczy, że będziesz grzeczna i posłuszna a wszystko się ułoży.
Całe życie byłam grzeczna i posłuszna a nic się nie układało -pomyślała.
- Czego chcesz? -zapytała. I tak nie miała zamiaru zrobić czegokolwiek by zażądał. Nie tym razem. Wcześniejszy błąd ją nauczył. Musiała jedynie sprawić, że Matthew nie piśnie ani słówka do wigilii.
- Na razie jeszcze nie wiem... -powiedział a ona w duchu ucieszyła się- ale teraz chcę wiedzieć w co jesteś ubrana... -mruknął uwodzicielsko.
- Pieprz się.
- Właśnie to robię, więc pomóż mi -zaśmiał się perfidnie.
- Jesteś obrzydliwy i pojebany -stwierdziła odważnie.
- A ty za to stałaś się strasznie zadziorna i pewna siebie. Podnieca mnie to, chociaż wersja niewinnej cnotki też była fajna.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać Matthew -skwitowała i usłyszała w słuchawce stłumiony jęk.
- Powtórz to -mruknął niezdarnie.
- Co? -zapytała zdezorientowana.
- Moje imię -odpowiedział.
- Nie zrobię tego, jesteś okropny -skrzywiła się- niestety musimy zakończyć tą rozmowę.
- Nie chcesz usłyszeć jak...
- Cześć.
Przerwała mu nie chcąc dłużej słuchać jego zboczeń. Wróciła do czytania. Jednak po jej głowie plątały się nowe myśli. Poniekąd czuła, że panuje chociaż nad jednym. Nad Matthew. Już nigdy w życiu nie da mu się dotknąć, ponieważ kocha Josepha i nie ma co do tego wątpliwości. Ciągle dawała temu idiocie nadzieję, że wywiąże się z ich umowy "coś za milczenie", jednak to było kłamstwem. Panowała nad tym z wielką pewnością siebie.
CZYTASZ
Zostaliśmy uratowani
Short Story"... - Muszę coś zrobić -powiedziała odrywając się od niego ale łapiąc go za rękę i ciągnąc. Podniosła z ziemi pamiętnik i stanęła razem z Josephem na brzegu, tuż pod mostem gdzie płynęła malutka rzeczka. Dziewczyna najpierw spojrzała w oczy ch...