ROZDZIAŁ 18 DODAJĘ DRUGI RAZ DLA JEDNEJ Z CZYTELNICZEK PONIEWAŻ MIAŁA PROBLEMY Z WYŚWIETLENIEM GO.
Siedział na szpitalnym krześle pusto i bez celu gapiąc się w białe drzwi za którymi leżała ona. Od dwóch godzin w sali trwa zabieg, który ma na celu uratowanie życia Nessie jak i ich dziecka. Joseph nie miał pojęcia co robić więc jedynie siedział i czekał.
Dochodziła północ, ale stwierdził, że zostanie tu dopóki ona się nie obudzi. Chce być przy niej gdy otworzy oczy i powiedzieć jej ile dla niego znaczy to małe niewinne dziecko spoczywające w jej brzuchu.Podczas długiego oczekiwania zaczął nawet rozmyślać o imieniu jakie powinni nadać swojemu dziecku oraz o ich wspólnej przyszłości.
Ze względu na tak późną godzinę na korytarzach szpitala panowały pustki. Jedynie co jakiś czas przewijały się z sal do sal pielęgniarki lub lekarze. Patrzyli na niego krzywo zastanawiając się zapewne co w wigilię o takiej godzinie robi na oddziale szpitalnym. Ale on po prostu czekał i w duchu modlił się o szczęście.
W pewnej chwili drzwi na końcu długiego korytarza otworzyły się a w progu stanęła zdezorientowana Suzie. Zauważywszy Josepha ruszyła szybko w jego kierunku.
- Coś już wiadomo? -zapytała głośno dysząc. Stała na przeciwko skanując jego zmęczoną twarz i czerwone oczy. Mokre policzki również dało się zauważyć.
- A jak myślisz? -burknął niemiło zaciskając szczękę a po jego policzku spłynęła gorzka łza bólu.
Suzie na ten widok westchnęła i bez wahania zdjęła kurtkę siadając na krześle obok.
- Ty cholernie ją kochasz -stwierdziła nawet nie oczekując na odpowiedź. To było wiadome.
- I nasze dziecko też -dodał chowając twarz w dłoniach. Wolał aby nie widziała jak płacze, w jego myślach od razu pojawił się fakt, że jego córka lub syn może tego nie przeżyć.
- Więc już wiesz... -mruknęła nerwowo drapiąc się po głowie.
- Czekaj -zdziwił się i odwrócił aby spojrzeć jej w oczy- to ty wiedziałaś jeszcze wcześniej? -zapytał.
- Właściwie to... tak -odpowiedziała skruszona.
- W sumie to dzisiaj chyba mnie już nic nie zdziwi -westchnął i oparł brodę o pięść.
- Jak doszło do... tego -zapytała po kilku minutach ciszy najdelikatniej jak potrafiła.
- Byliśmy na wigilii u jej rodziców -zaczął opowiadać- tam jej matka dziwnie się zachowywała a właściwie to zaczeła się kłócić z Nessie. Ness coś wspominała, że to matka za wszystkim stała, cokolwiek to znaczy, a potem wspomniały o dziecku... To było... takie nowe. Musiałem to przemyśleć, więc wyszedłem a ona za mną. Nie ukrywam, że trochę się pokłóciliśmy, a raczej powiedziałem, że muszę wszystko przemyśleć i odszedłem. Wszystko wydawało się takie nierealne i szokujące, że musiałem pobyć sam, ułożyć wszystko w głowie. Nie mam pojęcia co ona wtedy zrobiła ale z tego co mówiła policja została potrącona a teraz szukają sprawcy, ponieważ uciekł. Kurwa, to wszystko przeze mnie... -powiedział i pociągnął w gniewie za swoje włosy.
- Rozumiem, pewnie gdzieś szła. Może do mnie.... nie wiem. A jeżeli chodzi o to zrobiła matka to... szantażowała ją -wyznała Suzie, nie mogła dłużej patrzeć w jakiej niewiedzy jest Joseph, nieświadomy tego co działo się z Nessie.
CZYTASZ
Zostaliśmy uratowani
Short Story"... - Muszę coś zrobić -powiedziała odrywając się od niego ale łapiąc go za rękę i ciągnąc. Podniosła z ziemi pamiętnik i stanęła razem z Josephem na brzegu, tuż pod mostem gdzie płynęła malutka rzeczka. Dziewczyna najpierw spojrzała w oczy ch...