This is life |15

153 11 4
                                        

Leżałam na łóżku, głęboko oddychając. Rozejrzałam się po swoim pokoju, z grymasem na twarzy. Czułam się w nim tak obco, mimo, że spędzałam w nim całe dnie. Kolor ścian mnie przytłaczał, czułam się w nim jak w szpitalu. A białe odrapane meble tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Od ponad pięciu lat nic w tym pokoju się nie zmieniło. Ten sam kolor, te same meble, te same ułożenie. Wszystko takie samo. Położyłam ręce na karku, zamykając oczy. Zmęczenie jakie ostatnio odczuwałam nie pozwalało mi normalnie funkcjonować. Całymi dniami leżałam w łóżku, śpiąc, albo patrząc się w jakiś punkt przed siebie. Chciałabym wyjść na świeże powietrze, ale nie mogę. Rodzicie twierdzą, że jeżeli nie zgodziłam się zostać w szpitalu to będę całymi dniami siedziała w domu. Myślą, że to pomoże mi szybciej wrócić do zdrowia, co jest oczywiście nieprawdą. Mój oddech robił się coraz spokojniejszy i regularny. Powoli zapadałam w sen, z którego wyrwało mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam jedne oko, sprawdzając czy mój słuch mnie nie zawodzi i czy za drzwiami naprawdę ktoś stoi. Po chwili znowu usłyszałam pukanie, więc niechętnie otworzyłam drugie oko, pozwalając na wejście do pokoju. Drzwi się otworzyły, a w progu ujrzałam niską brunetkę.

- Mia. - powiedziałam nie wierząc w to co widzę.

- Cześć Lucy. Ja... Słyszałam co się stało i postanowiłam, że sprawdzę jak się czujesz. - zrobiła krok w moją stronę, delikatnie się uśmiechając.

- Kto Cię wpuścił? Mama pojechała do apteki.

- Kluczyk pod wycieraczką. - powiedziała, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. - Lucy bardzo Cię przepraszam. Wiem, że zareagowałam zbyt ostro, ale po prostu inaczej nie potrafiłam. Zabolało mnie to, że mi nie powiedziałaś. Myślałam, że mi ufasz i nawet nie masz pojęcia jak trudno mi było bez Ciebie...

- Mia. - starałam się przerwać przyjaciółce, ale ona dalej mówiła.

- Co wieczór siadałam i myślałam nad tymi wszystkimi razem spędzonymi latami. Jak wykradałam Cię ze szpitala na ogródek, pamiętasz? Jak zrobiłyśmy walkę na poduszki i cała sala była w pierzu. Dostałyśmy wtedy niezły ochrzan od pielęgniarki.

- Mia, proszę. - mówiłam bardziej stanowczo, a w oczach kłębiły mi się łzy na samą myśl o stracie przyjaciółki.

- Bałam się, że to co razem przeżyłyśmy od tak przepadnie, że odizolujemy się od siebie, że... Nasza przyjaźń się skończy.

- Mia, do cholery!

- Co?! - zapytała, marszcząc brwi.

- Ja mam białaczkę. - powiedziałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach jedna po drugiej.

Siedziałyśmy przez chwilę w zupełnej ciszy, patrząc się na siebie. Po policzkach Mii spływały pojedyncze łzy, które po chwili zamieniły się w prawdziwy płacz.

- Jak to masz białaczkę? - zapytała drżącym głosem.

- Wykryli mi ją kilka dni temu i... Tym razem jest o wiele groźniejsza.

- Błagam powiedz mi, że robisz sobie ze mnie żarty. Błagam. - jej głos, sprawił, że moje serce pękło na tysiąc kawałeczków, powodując ogromne wyrzuty sumienia.

- Przykro mi. - wydukałam, a ona rzuciła się na moje łóżko, mocno mnie przytulając. Nigdy Cię nie opuszczę. Zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała mi do ucha, a ja słysząc to, położyłam ręce na jej plecach, także ją przytulając.

#

Lucy. - usłyszałam czyjś delikatny głos. - Lucy, obudź się.

Otworzyłam powoli oczy, zasłaniając je po chwili ręką z powodu zbytniej jaskrawości w pokoju.

This is life |l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz