Rażąca biel oblewała ściany korytarza, którym szedłem. Rozglądałem się dookoła poszukując sali, na której leżał mój tata. Stanąłem przed drzwiami biorąc głęboki wdech. Położyłem rękę na klamce lekko ją naciskając. Drzwi otworzyły się ukazując podpiętego do nieznanej mi maszyny pacjenta, którym nie był mój tata. Zmarszczyłem czoło nie rozumiejąc o co chodzi. Zrobiłem krok do tyłu wpadając na stającą za mną osobę.
- Co Pan tu robi? - zapytała piskliwym głosem pielęgniarka. - Nie powinien Pan tu przebywać.
Spojrzałem na nią pytająco.
- Tu leżał mój tata, Andrew Hemmings. Gdzie On teraz jest?
- Nie wiem Proszę Pana, ale niech Pan natychmiast opuści ten oddział. Odwiedzać pacjentów może tylko rodzina, a po zachowaniu stwierdzam, że nie należy Pan do niej.
- Gdzie do cholery leży mój ojciec?! - zapytałem kładąc dłonie na jej ramionach.
- Proszę mnie puścić. Jeżeli chce się Pan tego dowiedzieć to zapraszam do recepcji. - powiedziała idąc w stronę lady. Przymknąłem oczy zirytowany i chwilę później podążyłem za nią.
- Pan Andrew Hemmings leży na trzecim piętrze. Na oddziale neurochirurgii.
- Neurochirurgii? Dlaczego? - zapytałem przestraszony.
- Tak, Pan Andrew ma sparaliżowaną lewą stronę ciała.
- Jak to sparaliżowaną?
- Niestety, ale powinien się Pan cieszyć, że wybudził się ze śpiączki i żyje. - powiedziała uprzejmie się uśmiechając.
- Jak teraz będzie wyglądało jego życie? Nie dość, że jest na wózku inwalidzkim to jeszcze jest sparaliżowany?! - oparłem się o blat, spuszczając głowę.
- Przykro mi.
Pobiegłem do drzwi otwierając je z całej siły. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu windy. Zauważywszy ją podbiegłem do niej, naciskając przycisk.
- No dalej. - powiedziałem nerwowo przyciskając guzik. Nie chcąc dłużej czekać, podbiegłem do stojących w pobliżu schodów.
Otworzyłem drzwi oddziałowe, podchodząc do pielęgniarki.
- Andrew Hemmings.
- Sala numer dwanaście. - odpowiedziała, a ja odszukałem wzorkiem drzwi.
Nacisnąłem klakę wchodząc do sali, w której siedziała już moja mama i bracia. Spojrzałem na tatę i odetchnąłem z ulgą.
- Tato. - powiedziałem podchodząc do łóżka.
- Luke? - zapytał zbyt słaby, aby odwrócić głowę w moją stronę.
- Nareszcie. Nawet nie masz pojęcia jak...
- Cii. Synku nie wracajmy do tego, dobrze? Nie wspominajmy już o tym. Obudziłem się i jak najszybciej wracam do domu. - powiedział głaszcząc delikatnie moją rękę.
- Wiesz, że musisz przejść rehabilitacje, prawda? - zapytałem
- Wiem. - odparł ciężko oddychając. - Mmmm... Możecie zostawić nas samych? - powiedział, a cała reszta wyszła z pomieszczenia.
- Co się dzieje tato?
- Luke jesteś moim najmłodszym synem, ale zawsze najlepiej się dogadywaliśmy. Zawsze wiedziałeś kiedy Cię okłamuję, więc powiem Ci prawdę...
- Tato? - zapytałem zdezorientowany.
- Jak widzisz nie jestem w najlepszym stanie. Mam sparaliżowaną lewą cześć ciała. Język mi się plącze, ale żyje i to się liczy. Nikt o tym nie wie,nawet mama. Dlatego ty nie możesz jej o niczym powiedzieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/40142649-288-k952146.jpg)