Szliśmy ulicami Sydney, trzymając się za ręce. Większość społeczności była teraz w szkole lub w pracy, dzięki czemu nie musieliśmy się obawiać napotkania jakiejś fanki. Była to jedyna pora w ciągu dnia, w której mogliśmy się spotykać poza naszymi domami, bez konieczności maskowania się. Dlatego tak często opuszczałam zajęcia.
- Nie narobisz sobie problemów tymi nieobecnościami? - zapytał Luke.
- Nie wiem... Może. Nie specjalnie się tym przejmuje. - odpowiedziałam obojętnie.
- Nie chcesz skończyć szkoły? - zapytał zaskoczony.
- Oczywiście, że chcę, ale nie mam pewności.
- Jakiej pewności? - zapytał, a ja zatrzymałam się, spoglądając mu w oczy. Delikatny uśmiech wkradł mi się na usta. - W życiu nauczyłam się tego, że jest ono za krótkie, żeby myśleć o przyszłości. Wczoraj do Ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje. - powiedziałam, składając krótki pocałunek na ustach blondyna.
Luke w dalszej drodze nie nawiązywał do naszej wcześniejszej rozmowy. Widziałam w jego oczach jak wiele trudu wkłada w to, aby nie zapytać o znaczenie wypowiedzianych przeze mnie słów.
- Co powiesz na lody? - zapytałam, aby rozluźnić trochę atmosferę. Luke odwrócił twarz w moją stronę, patrząc na mnie rozkojarzonym wzrokiem po czym przytaknął i posłał mi miły uśmiech. Po chwili szliśmy w stronę lodziarni, przytulając się do siebie.
- Co słychać u chłopaków? - zapytałam blondyna.
- To co zwykle... Siedzą cały dzień na kanapie i grają w fife. Nudziarze...
- Odezwał się lepszy! Założę się, że do niedawna sam tak robiłeś.
- Owszem, ale ty wszystko zmieniłaś. -powiedział, podciągając mnie bliżej siebie i całując w policzek.
- Może im też trzeba znaleźć dziewczynę, hmmm? - zapytałam śmiejąc się z reakcji blondyna.
- Taa... Może lepiej nie. Nie wyobrażam sobie ich w stałym związku.
- Czyli ty jesteś tym najporządniejszym tak?
- No oczywiście. - powiedział, przybierając zwycięską pozę, na co ja wybuchłam śmiechem.
- Mój tata może zaraz wrócić. Muszę już iść.
- Musisz?
- Niestety... - odpowiedziałam ze smutkiem.
- Odprowadzę Cię - powiedział blondyn, po czym ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
Przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy, aby jak najlepiej wykorzystać te kilkanaście minut razem. Przechodząc obok jednego z domów zobaczyłam mojego ojca całującego się z wysoką blondynką. Przystanęłam, patrząc się na ich. Pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Po mojej głowie krążyło pełno myśli, tworząc w niej zamęt. Na moment wszystko przestał istnieć. W jednej chwili, mój cały świat, który próbuję na nowo odbudować się zawalił. Szansa na wybaczenie i na normalną rodzinę znikła wraz z faktem, że wszystko się jakoś ułoży. - Lucy wszystko okey? Do cholery Lucy co jest?! - usłyszałam krzyki Luke'a. Ja jedynie spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem i wydukałam. - Nienawidzę mężczyzn. - po czym ruszyłam w stronę domu.
#
- Lucy mogę wejść? - usłyszałam głos mojej mamy.
- Jeżeli musisz...
- Niezbyt miłe powitanie.
- Wybacz, że nie skaczę radości, ale widzisz... Nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę z tobą. - powiedziałam patrząc się w ekran telefonu, na którym widniały nieodebrane połączenia od Luke'a.
