Rozdział 8

2.4K 117 8
                                    

Siedziałam w samochodzie Justina czekając aż wróci ze sklepu. Spoglądałam przez okno nucąc melodie lecącą z radia.

Za oknem ludzie przechodzili przez ulice, zapewne wracając do domu. Większość z nich tak jak ja, mieli ciepłe ubrania bo jest na prawdę zimno.

Ale moją uwagę przykuła tylko jedna postać.

Stała niedaleko parku oparta o pień drzewa. Ubrana była w czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie i czarne okulary przeciwsłoneczne - co było szalonym niedopowiedzeniem, skoro za oknami jest tak zimno, a słońca nie było widać od trzech dni.

Cały czas mierzyłam tą osobę wzrokiem. Jednak nie to było najciekawsze.

Ta sama osoba wpatrywała się we mnie. Gdy zauważyła moją zdegustowaną minę, na jej twarzy pojawił się bezczelny uśmieszek.

Chwileczkę..

Już gdzieś kiedyś widziałam ten parszywy wyraz twarzy.

O cholera! O kurwa! O nie!

Avan.

Szybko zablokowałam samochód i zsunęłam się na siedzeniu. Jednak ten dupek zaczął się zbliżać do auta! O kurwa!

Drżącymi rękoma chwyciłam telefon i wybiłam numer do Justin'a.

Widziałam ciało tego idioty coraz bliżej szyby.

Moment, jest sygnał.

- Justin! - wręcz zapiszczałam co ze strony osób trzecich mogło wydawać się co najmniej komiczne. Ej! Nie oceniajcie! Właśnie zbliża się do mnie mój 'prawie' gwałciciel i nie mam zamiaru powtarzać rozrywki sprzed miesiąca!

- Co się stało, księżniczko? - jego głos wydawał się być nieco rozśmieszony moim wcześniejszym odzewem. No faktycznie, ma powód do śmiechu. Ciekawa jestem czy by się śmiał jakby wiedział w jakiej sytuacji jestem.

- Avan! - zdążyłam powiedzieć, bo ktoś szarpnął za klamkę od porsche.

Rozłączyłam się i odsunęłam najdalej jak mogłam od tego gnojka. Stał tam najwidoczniej nietknięty moją niechęcią.

- Otwórz mi, kochanie. Tylko się zabawimy. - zaczął mocniej szarpać za klamkę od drzwi.

- Odejdź! - powiedziałam bezgłośnie, a na jego parszywej mordzie znów pojawił się ten arogancki uśmieszek.

- Wiem, że tego chcesz, mała dziwko. A teraz otwieraj te pieprzone drzwi! - zaczął uderzać w okno, a mnie przeszedł dreszcz.

Przez słowa jakie do mnie wypowiadał zaczęłam płakać. Zupełnie nie wiem czemu, przecież nie obchodzi mnie jego zdanie, ale jednak to zaboli, gdy ktoś wyzywa cię od 'brudnych szmat*'.

Gdzie jest Justin? Cały czas zadaje sobie to samo pytanie. Może on ma mnie po prostu w dupie i nie zależy mu na mnie.

Ale chwila, co ja mówię. Inaczej nie starałby się ten miesiąc by być w moim towarzystwie, prawda?

Avan nagle zastygł i runął na ziemię. Zatkałam sobie usta dłonią ukrywając krzyk.

Za Avan'em stał Justin. Ile razy od cię już ratował? Nie zasługujesz na to.

Patrzałam się to na szatyna a to na bruneta. Justy jeszcze chwile stał w miejscu analizując to co się właśnie stało.

Nie zapił go, ale uderzył czymś w głowę.

W końcu podniósł głowę i spotkał się z moim przerażonym wzrokiem. Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę i zaczęłam ocierać łzy spływające mi po policzkach.

Justin's POV

Po telefonie od Kathe, rzuciłem wszystko i pobiegłem do samochodu. Nie interesują mnie spojrzenia tych wszystkich ludzi, obchodzi mnie moja mała księżniczka.

Przebiegłem parking i dostrzegłem swoje czerwone porsche.

Proszę was. Tylko ja jedyny mam takie auto.

Ale nie to było teraz ważne. Coś innego było na rzeczy, a raczej ktoś.

- Ty jebany sukinsynie. - zasyczałem pod nosem.

A teraz niespodzianka! Koło mojego samochodu stał Avan. Tak, ten sam dupek, który próbował zgwałcić moją Kathe.

podbiegłem do niego i nie zastanawiając się ani chwili dłużej uderzyłem go pięścią w tył głowy.

Zatrzymał się na moment i upadł. Patrzałem jeszcze przez chwilę na jego nieruchome ciało i rzucałem na niego przekleństwami.

- Jeszcze raz się, kurwa, do niej zbliżysz. - wysyczałem i podniosłem wzrok.

Katheriene.

Siedziała po drugiej stronie samochodu i patrzyła prosto w moje oczy.

Na jej pięknej twarzy znajdowało się wiele łez. Jak on śmiał doprowadzić tak delikatną dziewczynę do płaczu.

Kathe ścierała dowody po czynach tego dupka, a ja w międzyczasie podbiegłem ze strony kierowcy.

Pociągnąłem za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.

Dobrze, że się zamknęła. Kto wie co by się stało.

- Hej, księżniczko. Otwórz mi drzwi, proszę. Nic ci się już nie stanie.

Odblokowała powoli samochód.

Otworzyłem drzwi, a ona rzuciła się mi na szyję. Przytuliłem ją do siebie i kołysałem we wszystkie strony chcąc uspokoić choć troszkę. Cała się trzęsła.

- Wszystko jest już dobrze, księżniczko. Jestem przy tobie, kochanie. Nie bój się. - wyszeptałem całując ją w czubek głowy.

Katheriene zaszlochała przyciskając mnie mocniej do siebie.

Nie mogę jej tak zostawić. Nie w takim stanie. Potrzebuje teraz kogoś kto ją ochroni.

No Justinie Drew Bieber'ze. Chyba się zaczyna. Zakochujesz się.


***


Dodaje rozdział zaraz po pracy - i ludzie:

CHOLERNIE MI WSTYD ZA TE KILKA ROZDZIAŁÓW, KTÓRE TERAZ BĘDĘ WRZUCAŁA. NAPISAŁAM TO CHYBA Z DWA LATA TEMU... NO I SIĘ TROCHĘ POZMIENIAŁO XD

Zupełnie nie podoba mi się akcja i treść. Wydaje mi się, że kiedy to pisałam na siłę chciałam być fajna, tak jak inne autorki, i dlatego wplątałam taki a nie inny wątek. NA SZCZĘŚCIE, przejrzałam na oczy, i późniejsze rozdziały są pisane tak, jak powinny być. 

Mam nadzieję, że się podobało. Buziaczki, do później. xx 

Never Look Back || j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz