Rozdział 12

2.2K 93 4
                                    

Dźwięk tykających wskazówek zegara rozbrzmiewa pośród ścian prostopadłościennej klasy. Jedynym odróżniającym się dźwiękiem jest bzyk muchy, lub pojedyncze westchnienie znudzonych i usypiających uczniów. Nierównomierne oddechy mieszały się w najdalszych czeluściach umysłu. To wszystko wydawało się być tak niewinne. Jednak sama czynność nic nie oznacza, ważny jest jej wykonawca.

Wystarczy się rozejrzeć. Wszędzie z pozoru uczciwi studenci, ale jednak, gdy pozna się ich bliżej, gdy zajrzy się w głąb ich dusz, można dowiedzieć się mrocznej prawdy na ich temat.

Niby tacy niewinni, nigdy nic nie zrobili, ale jednak.

Każdy z nas ma swoją ciemną tajemnicę, która tylko nas zabija od środka. Ona tylko pogarsza sprawę.

Nie warto być kimś, kim się nie jest. Nie warto udawać kogoś kim nie potrafi się być. Ale.. jednak warto czasami się zmienić dla drugiej osoby. Pokazać jej, że tak naprawdę nosi się maskę, która skrywa nasze prawdziwe uczucia i emocje. Znam jedną taką osobę, która jest warta czyjejś uwagi. Która jest warta tego by być kochaną. Tylko on potrafi sprawić by dzień stał się piękniejszy. Tylko on potrafi sprawić, by barwy zimne były przyjemne dla oka. Bo tylko on jest moim prawdziwym przyjacielem.

A teraz pytanie; kim jest 'on'?

Ten tajemniczy on, który nie odpuszcza mnie na krok, to wszystkim znany chłopak, nazywany Justin Bieber, ale dla mnie on zawsze będzie Jay'em.

Właśnie, a skoro już o nim mowa.. Nie daje mi żyć, już od jakiś trzydziestu pięciu minut! Siedzę z nim na praktycznie każdej lekcji, więc to istna mordęga! To chore.

Rozumiem, w moim przypadku, ciężko jest się skupić, ale się staram! Nigdy nie byłam piątkową uczennicą, ale Pan Bieber mi tego nie ułatwia.

Co chwilę, albo mnie łapie za udo, albo zakręca moje włosy na palcach.. chwila? Czy ja wyglądam na jakąś jebaną owcę?!

Zaraz go szturchnę bo na prawdę działa mi na nerwy.

- Justin, przestań! - wysyczałam przez zęby.

No przepraszam was bardzo! Och Justin! Wybacz mi, że staram się rozwijać swoją edukację!

- Ale przecież ja nic nie robię! - zachichotał.

Serio? Kurwa, serio Justin?

Spojrzałam się do niego, jakby był skazany na śmierć. I prawdę mówiąc, gdyby mój wzrok potrafił zabijać, to Justin właśnie umierałby śmiercią specjalną.

- Ha, ha! Jesteś taki zabawny, Jay! O tak, kochanie. Wyczuj mój sarkazm. - odparłam przewracając oczami.

Justin wpatrywał się we mnie chwilę, a ja kontem oka zauważyłam, że oblizał usta.

O kurwa! Wiem jak to zabrzmi, ale to wyglądało cholernie seksownie! Dosłownie czuję silny ucisk w podbrzuszu. Nie wytrzymam tak dłużej. Muszę wyjść na świeże powietrze.

- Emm, przepraszam, panie Revange?

- Tak, Kateriene? - historyk odwrócił się, nadal trzymając dłoń z kredą przy tablicy. Jednak jego wzrok był poświęcony tylko i wyłącznie mojej osobie.

Wiem, że zabrzmi to podle, ale czasem wydaje mi się, że on jest jakimś pieprzonym pedofilem! Wiecznie miły dla uczennic, a dla uczniów wyjątkowo szorstki.

- Umm, źle się czuję. Czy mogłabym iść do pielęgniarki? - o Boże.. to chyba najsłabsza wymówka. no ale co miałam zrobić?

Nie myślę jasno, tak? Podziękujmy Panu Bieberowi..

- Och, ależ oczywiście. Może ma ktoś iść z tobą?

- Ja z nią pójdę!

Nie wiem, który to już dziś raz, ale; Serio, Justin?

- Nie! To znaczy, umm.. nie trzeba, poradzę sobie,

- Nalegam! A co jeżeli zasłabnie? Czy to czasami nie będzie pańska wina? To pan ją wypuścił..

Po klasie słychać było już szepty i pojedyncze śmiechy. Założę się, że teraz wyglądam jak burak. Boże, pilnuj mnie bo jak kiedyś go złapię.. aghh, nie chcesz wiedzieć.

- W porządku. Niech pan Bieber z tobą idzie Katheriene.

- Nienawidzę cię, Justin. - wyszeptałam gorzko łapiąc wszystkie książki w ręce i wstając.

- Dziękuję, panie Ravange. Do widzenia.

- Do zobaczenia Kate. Panie Bieber. - skinał na nas głową, a ja czym prędzej wybiegłam z klasy, kierując się ku wyjściu ze szkoły.

Never Look Back || j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz