Rozdział 31

1.3K 56 1
                                    

Delikatne kołysanie materacem zwróciło na siebie moją uwagę, coraz bardziej wyciągając mnie z szarości snu.

Chciałam podnieść się i sprawdzić co nie pozwala mi spać, ale uniemożliwił mi to ciężar ramion, należących na pewno nie do mnie. Co jest do cholery?

- Um... co się...?

- Ciii, śpij - czyjś kojący głos nie pozwolił mi dokończyć.

I tak objęta ramionami, kołysałam się w akompaniamencie mruczenia mojego imienia. Ciche słowa "Kate, moja Kate" powtarzane jak mantra, sprowadziły mnie ponownie, do krainy zapomnienia.

Wściekła zajmuję miejsce na końcu klasy, z dala od gapiów i niego. Właśnie, z dala od Justina.

Czy on na prawdę myślał, że nie będę na niego zła, gdy zostawi mnie rano samą? Nawet mnie nie obudził!

Zignorował mnie - dobrze, teraz ja będę ignorować niego.

Z dumnie podniesioną głową wpatruję się w tablicę nie zwracając uwagi na komentarze rzucane pod moim imieniem. Ludzie na prawdę nie mają co robić ze swoim życiem...

Mogliby chociaż udawać, że są czymś zajęci, a nie otwarcie wlepiać zwój zabójczy wzrok własnie we mnie.

To się zaczyna robić żałosne.

Justin w końcu wstał i pewnie podszedł do mojej ławki. Chociaż zauważyłam, że jego pewność siebie przygasła, z każdą chwilą, którą poświęcałam na ignorowanie go.

Męcz się, suko.

- Kate... - zaczął, ale zatrzymał się pod moim wściekłym spojrzeniem skierowanym prosto w jego stronę.

- Proszę cię - znów próbował, ale zaprzestał czegokolwiek, gdy odwróciłam wzrok podnosząc dłoń, tym samym sygnalizując, że nie mam najmniejszego zamiaru i ochoty w tej chwili go słuchać.

Przegrany zajął miejsce w ławce obok, wciąż wlepiając we mnie zimne spojrzenie. A ja wciąż nieugięta, ignorowałam jakąkolwiek próbę z jego strony, zwrócenia na siebie mojej uwagi.

Równo z dzwonkiem do klasy wkroczyła pani Smith.

Niska brunetka o piwnych oczach i dość przyjemnych rysach twarzy. Niestety nie każdy był w stanie zauważyć, jak miłą kobietą ona jest.

Mówiąc ,,nie każdy'' mam na myśli Alison.

Może wydać się to dziwne, ale właśnie dzisiaj jej włosy są dla mnie bardziej brązowe, jej twarz bardziej wypudrowana, a jej postawa bardziej zdzirowata.

Z podłym uśmieszkiem, bez ceregieli, przerzuciła na mnie swoją uwagę, w ogóle nie skupiając się na lekcji.

Skąd to wiem, że się na mnie patrzy? Praktycznie czuję jej kwaśny oddech na karku. Nie mam nic więcej do powiedzenia.

Minuta za minutą, czas się ciągnął, a mojej uwadze nie uszły kiepskie próby Alison, by Justin zwrócił na nią swoją uwagę. Czy ta dziewczyna serio jest tak głupia i pusta, czy to tylko sposób na bycie w centrum uwagi?

Kto normalny przez cały czas wachluje się książką, po i tak już odsłoniętym dekolcie, gdy za oknem jest prawie zero stopni? Własnie - nikt normalny.

- A teraz proszę, dobierzcie się w pary i przygotujcie notatkę na temat czynników otoczenia sprzyjających hipotermii* - zarządziła pani Smith.

Nie zdążyłam nawet się odwrócić, kiedy Alison, kleiła się do boku Biebera. Czekałam chwilę, aż zareaguje, ale on nawet się nie poruszył.

Suka.

Nie zastanawiając się zbyt długo nad tym co robię, podniosłam rękę.

- Tak, Katherine?

- Umm.. źle się czuję. Czy mogłabym zwolnić się z dzisiejszych zajęć?

Mam nadzieję, że mój głos brzmiał choć trochę przekonująco, bo muszę przyznać, że nie czułam się ani trochę pewna.

- A czy w domu jest ktoś z dorosłych, gotów cię odebrać?

Wpadłam.

- Pewnie mama jest już w domu, ale nie ma potrzeby po nią dzwonić. Mieszkam na prawdę niedaleko, myślę, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.

Przez krótki moment myślałam, że się nie zgodzi. Jednak w ostateczności pokiwała twierdząco głową i pozwoliła mi się spakować.

Chowając książki, czułam na sobie przerażone spojrzenie Justina. Teraz się mną przejmuje? Trzeba było okazać to wcześniej, a nie przyjmować zaloty tej dziwki, Alison.

Gdy wstałam i kierowałam się ku drzwiom, w głowie Justina, zapaliła się czerwona lampeczka i tak jakby się ocknął z transu.

- Pani, Smith. Może bezpiecznie będzie jeżeli odwiozę Kate...eee... znaczy się, Katherine, do domu?

-Na prawdę nie ma takiej potrzeby! - wtrąciłam szybko, a blondyn posłał mi spojrzenie "Co do cholery, to miało znaczyć?".

- Tak, Katherine, ma rację. Myślę, że sobie poradzi - z jej ostatnimi słowami pokiwałam grzecznie głową na do widzenia i wyszłam z klasy, ukradkiem zerkając na twarz Justina.

Był zdezorientowany.

I wściekły.

Cholera.

Dopiero w domu, poczułam jak strasznie źle się czułam widząc Justina i Alison tak blisko siebie. a najgorszą myślą było to, że mu najwyraźniej zupełnie nie przeszkadzało to, jak ocierała się o niego udami i ramionami.

Czy on na prawdę nic nie widzi?!

Swoją drogą, jest już godzina ósma wieczorem, a Ryan'a nie ma jeszcze w domu. Wiem, że rodziców nie ma być do niedzieli, więc najbliższe 24 godziny miałam spędzić ze swoim ukochanym braciszkiem, który najwyraźniej ma mnie w dupie.

Justin też nie odzywał się przez cały dzień. Pewnie teraz myśli, że to ja go przeproszę. Niedoczekanie.

Telefon zadzwonił z drugiej strony kanapy w salonie, więc byłam zmuszona, by przerwać mój seans i odebrać.

- Halo?

- Otwórz drzwi.

- Kto mówi? Kim jesteś?

- Katherine, przysięgam, jeżeli zaraz nie otworzysz drzwi, to sam to zrobię, ale nie będzie już tak przyjemnie.

- Ostatni raz się pytam: Kto mówi?

- Justin, Kate. Justin.

Cholera, po raz drugi.

~*~*~

*Hipotermia - obniżenie temperatury wewnętrznej organizmu zwierząt stałocieplnych poniżej normalnego zakresu jej zmian


Zgadnijcie, kto wrócił?  

Never Look Back || j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz