Rozdział 21

1.5K 81 8
                                    

Stałam tam wpatrzona w jego osobę. Oddychałam. Jeszcze. Zdawało się jakby cały świat zniknął, a byłaby tu tylko jego osoba, która nieprzenikalnie wpijała we mnie swój zabójczy i przepełniony pożądaniem wzrok.

Właśnie.. przepełniony czym? - pożądaniem. Nie jestem pewna do czego mam to przytoczyć. Czy być przerażoną faktem, że jakiś nieznajomy mężczyzna, patrzy się na mnie i zachowuje się względem mnie zupełnie jakby nie uprawiał seksu przez rok czasu i byłby przepełniony frustracją seksualną. Czy raczej faktem, że jestem kobietą, - cóż, może nie koniecznie o pięknym obliczu - na którą to on zahaczył oko. Wiem, wiem.. Drugi powód jest zupełnie nie możliwy i nie dopuszczalny w liście faktów możliwych, ale jednak - jest, chyba takie kobiece ego, które nakazuje mi tak myśleć.

Jednak powody i fakty, których jest niekończąca się lista, nie zmieniają mojej obecnej sytuacji. Może uwzględnię co się dzieje.

Jestem w zamkniętym gabinecie jakiegoś jebniętego i mega sfrustrowanego seksualnie, niewyżytego pojebańca, który aktualnie, zajmuje miejsce na rogu biurka, podparty noga o nogę. W dodatku, wlepia we mnie te swoje, wyglądające jak chore, zielone tęczówki i pociera dolną wargę. Wybaczcie za brak opisu dolnej wargi, ale jestem tak przerażona, że potrafię skupić się tylko i wyłącznie na jego zielonych tęczówkach.

- K-kto? - woah! Kathe, zwolnij. Jeszcze się facet przestraszy, że taka odważna jesteś.

Szczerze mówiąc, to taka podświadomość jest czasami przydatna, a czasami mam ochotę wydłubać sobie oczy i zastąpić je kawałkami węgielków. Wiem.. jestem nienormalna. Podziękujcie Ryan'owi. To on ogląda ze mną tyle horrorów.

- Nazywam się Michael Lawreen, shawty - zachichotał ponuro, a ja poczułam nieprzyjemne dreszcze tam, w dole pleców.

- Czego p-pan ode mnie chce-e? - no sorry! Ale jak jakiś mega świr porywa cię, i czujesz, że długo nie pożyjesz, to nie jest łatwo utrzymać nerwy na wodzy. To cholernie irytujący.

- Widzę, że szybko się uczysz, kochanie - z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, ale zastanówcie się.. właśnie.

- Proszę mnie wypuścić! - dobra, teraz to nawet ja jestem pod wrażeniem.

Skąd się u licha wzięło we mnie tyle odwagi?! No, może nie tyle odwagi ile głupoty. Późniejsza mina tego pojeba tylko potwierdziła moje przypuszczenia. Dobra, zaczyna się robić niebezpiecznie.

No brawo.. dla twojej wiadomości, jesteś porwana. Czy to jest bezpieczne?

Serio, to zaczyna być upierdliwe.

Ten cały Michael zerwał się natychmiast na nogi i podszedł do mnie. Gdy stanął naprzeciwko mojej osoby, byłam pewna, że to już koniec.

Że to koniec z Justinem. Justin. Chciałabym go jeszcze raz zobaczyć.

- Posłuchaj mnie mała dziwko!

Auć.

- Skoro Justin tak bardzo cię chcę to znaczy, że musisz być na prawdę dobra w łóżku, a uwierz mi, że mam zamiar to sprawdzić. Choćby teraz.

O kurwa! Nie, nie, nie.. Co teraz?! Przecież.. moment, mu chodzi o gwałt? O Boże.

Michael widząc mój przerażony wyraz twarzy, uśmiechnął się cwaniacko i zbliżył się o krok, powodując również u mnie cofnięcie się do tyłu. Najwidoczniej spodobała mu się ta gra, bo ponowił swój krok z jeszcze większym uśmieszkiem.

Przysięgam, że gdybym nie była tak panicznie przerażona, zdarłabym mu ten fałszywy uśmieszek z twarzy!

To całe cofanie się spowodowało w końcu, że moje plecy zderzyły się z nieprzyjemnie chropowato-zimną powierzchnią ściany.

Brak wyjścia z całej tej pieprzonej sytuacji. Za co ja?

Uwięziona pomiędzy ciałem tego napaleńca a ścianą. Dosłownie, był tak blisko, że mogłam poczuć jego narastającą erekcję. To było przerażające.

Czułam jego oddech na swojej szyi. Dyszał. Ciepło bijące od jego ciała, przyprawiało mnie o mdłości.

Odgarnął moje włosy na jedną stronę szyi i nachylił się na tyle blisko bym poczuła jego usta na swoim uchu.

- Obiecuję, że nie będzie bolało. Bardzo.

Gwałtownie przyparł mnie do ściany swoim ciałem mocniej napierając swoimi biodrami na moje. Zaczęłam dyszeć. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc, ale uniemożliwiły mi to rozbijające się o moje wargi jego rozgrzane i smakujące alkoholem usta. To było niesmaczne.

Miałam ochotę się rozpłakać. Wyobraźcie sobie, znaleźć się w mojej sytuacji. Ciężko, prawda?

Byłam zupełnie bezsilna. Jego biodra przyciskające mnie do ściany, jego ręce trzymające moje dłonie nad głową. Inaczej mówiąc byłam w dupie, bez wyjścia.

Pomimo moich łez i nieustających szlochów, nie przestawał mnie całować. To było bez sensu. Już przestałam się szarpać i tak był nie usiekła. W głębi duszy, błagałam tylko by stało się coś niespodziewanego.

Jak na zawołanie usłyszałam huk. Co jest kurwa?!

Justin's POV

Stałem w ukryciu jakieś dziesięć metrów od posiadłości tego pojebańca. Jeżeli dowiem się ze położył choć jeden palec na mojej małej Kathe.. może już się żegnać z rodziną.

Zauważyłem Ricka strzelającego w stronę ochroniarzy. To był już czas. To był znak dla mnie bym mógł ratować moją księżniczkę.

Nie rozczulając się dłużej ruszyłem przed siebie i wbiegłem do tego obrzydliwego budynku.

Wiem jak to zabrzmi, ale to wyglądało jak typowy dom publiczny.

Na korytarzy stały lub leżały - nie wnikam - jakieś roznegliżowane panny. Myśląc o tym, że jeszcze jakiś miesiąc temu, czułbym się tutaj jak bóg seksu, staje się zupełnie nie dopuszczalny.

Bogu dzięki, że przed laty Rick i ja przestudiowaliśmy plany budynku. Dobrze wiem gdzie iść, żeby znaleźć, ją. Moją Katherine. 


***

Ktoś chętny na kolejny rozdział?

Do czytelników z blogger'a: właśnie w tej chwili kończę pisać kolejny rozdział ;)x


Never Look Back || j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz