Zbliżała się godzina trzecia nad ranem. Niepewnie podeszłam do drzwi frontowych delikatnie naciskając klamkę.
Zamknięte...
Zaczęłam dotykać kieszenie spodni chcąc znaleźć moje klucze. Zapomniałam, że wyszłam z domu bez nich.
Nie chciałam budzić mamy i Josha, żeby robili mi teraz pełno wyrzutów jak bardzo głupia i nieodpowiedzialna jestem.
Usiadłam zmęczona na schodkach kładąc głowę na swoich kolanach. Zamknęłam oczy obejmując skulone nogi rękoma.
Ani chwilę nie żałowałam dzisiejszej nocy. Czułam na swoich ubraniach zapach Justina. Zagryzłam wargę przypominając sobie jak mocno mnie do siebie przytulał, kiedy jego dłonie swobodnie wędrowały po moim ciele od góry do dołu. Wtopiłam swoje usta we własną rękę chcąc poczuć jeszcze raz jego słodkie pocałunki.
Z każda minutą coraz głębiej zapadałam w sen. Podniosłam się leniwie i ruszyłam na taras, gdzie stały wyłożone poduszkami kosze do siedzenia. Ułożyłam się wygodnie na jednym z nich i zasypiałam skulona jak małe zwierzątko.***
- Wstawaj Maia, nie wygłupiaj się! - usłyszałam obok siebie mamę.
Przetarłam zaspane oczy, które oślepiło poranne słońce.
- Która jest godzina? - zapytałam szukając po omacku swojego telefonu.
- Siódma rano. Właź do domu! - delikatny damski głos zastąpił ciężki, męski.
Weszłam spokojnie do środka udając, że nie słyszę głupich komentarzy Josha, które wypowiadał pod nosem na mój temat. Mama starała się jakoś go uspokoić, ale dobrze wiedziałam, że znowu jej to wyjdzie na marne.
Na parterze rozpętała się kłótnia. Pozornie mnie ona nie interesowała. Właśnie, pozornie... Z każdą kolejną ostrą wymianą zdań pomiędzy mamą a jej ukochanym czułam się temu wszystkiemu winna. Było mi jedynie żal kobiety, która przeszła przez trudne wychowanie mnie, gdy tata wyjeżdżał na niebezpieczne misje wojenne. Będąc małym dzieckiem nie rozumiałam czemu zawsze uśmiechnięta mama płacze klęcząc na kolanach przy łóżku późno w nocy. Ona codziennie modliła się, żeby nad ojcem czuwały anioły i zaprowadziły go z powrotem do nas, do domu. Tego jednego smutnego dnia niebiańskie istoty pomyliły drogi i zamiast skierować go do kochającej rodziny wzięły go ze sobą do Nieba.
Co mogła zrobić zakompleksiona nastolatka po stracie swojego jedynego męskiego autorytetu w swoim życiu? Zamknęłam się w sobie, zaniedbałam się... Nauka szła mi coraz gorzej, wpychałam w siebie tony słodyczy, leżałam całymi dniami pod kołdrą i płakałam. Znajomi ze szkoły nie mieli pojęcia co przeżywam, zawsze myśleli, że jestem jakaś nawiedzona. Nigdy nie zebrałam się na odwagę, aby powiedzieć, że nie mam taty. Pytali mnie co kupiłam tacie na Dzień Ojca, na urodziny... Co sądzi o moich ocenach i czy też jest taki wymagający...
Nigdy nie leczyłam depresji, wyszłam z niej sama, a właściwie z pomocą mamy. Wspierałyśmy się wzajemnie i to dało nam siłę do podniesienia się po upadku.
Ona poznała Josha, którego z początku nawet polubiłam. Poznałam jego historię. Odeszła od niego żona po śmierci córki... szukał nowej miłości i zapomnienia po stracie dziecka.
Po ślubie zaczął mną pomiatać, i nazwał się moim ojcem. Zaczął wariować, ale zakochana mama mówiła, że to przejściowe i że powinnam go zrozumieć, bo przeszliśmy przez podobne sytuacje.
Niestety, jego zachowanie jakie było takie jest, ale jeśli chodzi o miłość do mojej matki to widać wielkie zaangażowanie w ten związek.Wbiegłam po schodach i zamknęłam się w łazience. Odkręciłam wodę w kranie i szybko opłukałam zimną wodą twarz. Oparłam się dłońmi od umywalkę i dokładnie przyjrzałam się swojej zmęczonej twarzy.
Zaczęłam zdejmować z siebie wczorajsze ubrania. Puściłam wodę w prysznicu, aby się trochę ociepliła. Po chwili znalazłam się pod przyjemnym biczem wodnym. Zamknęłam oczy i zaczęłam po raz kolejny wspominać nocne spotkanie z Justinem.
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...