Thirty Three ~ "Only mate"

1.6K 120 3
                                    

Pakowałem ostatnie rzeczy do czarnej, dużej walizki. Usłyszałem pukanie do drzwi pokoju. To mama. Uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemniłem praktycznie niewidocznie.

- Nie musisz wyjeżdżać. - zaczęła swoją typową gadkę.

Miałem już kupione bilety do Los Angeles na samolot, dzisiejszej nocy mieliśmy stąd wylecieć. Ja, cała grupa i Maia. Mieliśmy zostawić całą swoją przeszłość i zacząć wszystko od nowa w zupełnie nowym miejscu. Jedyne o czym myślałem to fakt, że będę z moją dziewczyną. Mimo, że prosiła, żebyśmy nie pokazywali jej ojcu, że jesteśmy parą, będę cieszył się za każdym razem, gdy na nią spojrzę.

- Muszę. - odpowiedziałem krótko nie zwracając szczególnej uwagi na obecność kobiety w pokoju.

- Przecież świat się nie kończy na śmierci jednej osoby.

- Ale dla mnie się kończy. - spojrzałem prosto w jej oczy, zestawiając z łóżka bagaż. - Zaraz przyjadą po mnie kumple, cześć.

Zszedłem po schodach. Ubrałem się przy drzwiach i nie pożegnałem się jakoś czule, po prostu wyszedłem z domu. Kiedy pod bramę podjechał czarny samochód Victora, czekałem tylko, żeby zobaczyć Maię. Zapakowałem walizkę do bagażnika i wskoczyłem na tylne siedzenia. Wszyscy czekali już na miejscu, więc natychmiast zaczęliśmy kierować się w stronę lotniska. Po wejściu do ogromnego budynku zobaczyliśmy mnóstwo ludzi. To co, że było przecież tak późno, to miejsce nigdy nie widziało pustki.
Znaleźliśmy naszych przyjaciół. Po kolei przywitałem się z każdym z nich i wzrokiem wyszukałem niskiej szatynki. Stała przy ogromnym oknie widokowym skierowanym na pas startowy i przyglądała się ciemności na zewnątrz. Podszedłem do niej cicho, ale byłem pewien, że zauważyła mnie w odbiciu w szkle. Obejmując ją od tyłu szepnąłem krótkie powitanie między krótkimi pocałunkami w policzek. Maia odkręciła się pospiesznym ruchem w moją stronę i zaplatając ręce za moją szyją przytuliła się mocno do mnie.

- Nie chcę tutaj już być. - powiedziała praktycznie niedosłyszalnie.

- Już zaraz stąd wyjeżdżamy. - odpowiedziałem spokojnym głosem cały czas trzymając dziewczyną przy swoim ciele.

- Nadal nie mogę wymazać sobie z pamięci tych samotnych nocy w lesie... To było straszne. - jej głos się łamał, a ja nie chciałem, żeby płakała.

- Cichutko kochanie. - pogłaskałem delikatnie zielonooką po gładkich włosach. - Dzisiaj nie będziemy spać w tym starym domu.

Ojciec Mai wyleciał do Los Angeles dzień przed jej "pogrzebem", ale ona nie mogła lecieć z nim. Została więc w opuszczonej, zniszczonej chacie kompletnie sama. Nie mogłem jej tam przecież zostawić, więc znikałem na noce, żeby jej potowarzyszyć. Nie potrafiłem tam zasnąć, bałem się o siebie i dziewczynę, więc czuwałem obok niej, kiedy udawało jej się zdrzemnąć.

Kiedy po odprawie mogliśmy skierować się do samolotu Maia cały czas trzymała się blisko mnie. Czułem, że się obawiała ucieczki od swoich problemów, ale teraz, kiedy zdecydowała się na tak poważny krok, nie było już odwrotu.
Zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Zanim wystartowaliśmy, jak zawsze, instrukcje od stweardess. Nudziły mnie te same gadki w kółko, więc zaczęłam je przedrzeźniać, na co śmiejąca się dziewczyna próbowała mnie uspokoić.
Czekał nas długi lot, ale w towarzystwie Mai mógłbym siedzieć na swoim miejscu już zawsze. Cały czas podejmowaliśmy różne, ciekawe tematy, o których jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy. Obejrzeliśmy też film, który ściągnąłem specjalnie na tę podróż. Godzinę przed lądowaniem w Kalifornii, szatynka zasnęła opierając głowę o moje ramię. Trzymała swoją dłoń splecioną z moją. Patrzyłem się z uśmiechem raz na nią, a raz na nasze ręce. Byłem naprawdę bardzo szczęśliwy, że miałem ją przy sobie i jej samobójstwo było kłamstwem.
Od kiedy jestem z nią w związku moje życie obróciło się o 180 stopni. Nie miałem potrzeby chodzenia co weekend na imprezy do klubów, nie obracałem się w towarzystwie innych dziewczyn. Nie bałem się przyznać, że jestem zakochany. Maia to moja pierwsza prawdziwa miłość i jestem z tego dumny.

Natychmiast po lądowaniu, zabraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy taksówkami do domu ojca dziewczyny.

- Udawaj, że tylko się kumplujemy. - upomniała mnie zielonooka, kiedy chciałem ją pocałować przed luksusowym, ale niewielkim budynkiem.

Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam młodo wyglądająca kobieta.

- Witajcie w swoim nowym domu. Zapraszam. - uśmiechnęła się pogodnie.

Widziałem zdziwienie i niezadowolenie na twarzy dziewczyny, ponieważ wyczuła, że to nowa miłość jej taty.
Mężczyzna wprowadził nas w "nowe życie" podczas kolacji i przybliżył nam swoją osobę, jak i osobę jego drugiej żony, która współpracowała w "czarnym" biznesie. Mieliśmy mieszkać pod jednym dachem, więc musieliśmy cokolwiek o sobie wiedzieć.

Zmęczeni po podróży i ciepłym dniu w LA szybko zasnęliśmy, ale zanim ja zagłębiłem się w krainie snów myślałem o Mai, która spała w pokoju obok. Marzyłem, żeby się z nią położyć i ją przytulić, ale przecież to było nierealne, ponieważ tutaj jestem tylko jej "kolegą".


~~~

Wybaczcie, że rozdział nie pojawił się w piątek. Wróciłam późno do domu i nawet nie wiem w którym momencie po prostu zasnęłam.






Time's UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz