- PANIE I PANOWIE, MAMY DLA WAS CUDOWNĄ WIADOMOŚĆ! - Justin, nie zważając na późną godzinę, wydarł się na cały dom.
- Cicho, może już śpią. - przyłożyłam mu palec do ust, uciszając go szeptem.
- Co takiego niby? - usłyszeliśmy odpowiedź mojego taty z salonu.
Weszliśmy więc do pomieszczenia, gdzie znajdowali się wszyscy i oglądali telewizję.
- Pobieramy się! - oznajmił dumnie szatyn.
Clarie zareagowała jak każda kobieta. Zaczęła nas całować i podziwiać pierścionek. Wszyscy nam pogratulowali, chociaż nie mogliśmy być teraz niesamowicie szczęśliwi w trakcie żałoby po tragicznej śmierci naszych przyjaciół. Staram się o tym zapomnieć, ale trudno było zapomnieć o czymś takim.
- To kiedy ślub? - zapytał John.
- Jak najszybciej. - Justin popatrzył na mnie z uśmiechem. - Jutro może przejdziemy się do urzędu zarezerwować najbliższy termin.
- Ale... - zaczęłam niepewnie. - Od dziecka marzyłam o kościelnym ślubie, z całą rodziną i wszystkimi przyjaciółmi, długą, białą suknią.
- Maia, chyba wiesz, że to niemożliwe. Dla rodziny "nie żyjesz". - tata zniżył ton głosu.
- No tak, ale... - poczułam jak moje serce łamie się na pół, nie chciałam się pobrać z Justinem dla papierka, tylko, żeby ten moment był dla nas najpiękniejszym wspomnieniem.
- Spokojnie. - wtrącił się szatyn. - Coś wykombinujemy.
- Na przykład co? - zapytał John. - Jak wyobrażacie sobie zorganizować to po pozorowanym pogrzebie Mai?
- Nikt w sumie nie widział zwłok w dobrym stanie, ciało było zmasakrowane. Można powiedzieć, że to był błąd podczas sekcji! - odpowiedział Justin.
- To ja wydałem kupę kasy, żeby w kostnicy podmienili ciała, a wy teraz zwykłymi słowami to naprawicie? - czułam zbliżającą się kłótnię, więc przeprosiłam wszystkich i wyszłam.
- Maia, gdzie idziesz? - Bieber wyszedł za mną.
- Do sypialni. - mruknęłam łamiącym się głosem.
- Nie płacz skarbie. - chłopak podszedł do mnie w ciemnym korytarzu.
Dotknął dłonią mojego policzka i pocałował mnie w usta.
- Spełnię twoje marzenia, obiecuję.
JUSTIN
Maia poszła spać, ale ja wróciłem do przerwanej dyskusji.
- Ona naprawdę chce ślub jak z bajki i chcę, żeby była szczęśliwa. - zacząłem ponownie ten temat.
- Mogła pomyśleć do czego zobowiązuje jej decyzja... - odpowiedział krótko jej ojciec nawet na mnie nie patrząc.
- Ja się nie dziwię Mai. - wtrąciła po chwili ciszy Clarie. - Będąc na jej miejscu chciałabym tego samego. Ślub jest naprawdę rzeczą piękną i wartą wspominania, a im bardziej się do niej ktoś przygotowuje, tym lepsze są wspomnienia.
- Czyli nasz ślub cię nie cieszył? - zapytał zdenerwowany pan Carter.
- Jesteśmy zapisani jako "rozwiedzeni", więc królewskiego ślubu nie mieliśmy!
- Cholera jasna! - warknął ocierając swoje oczy z napływających łez.
Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Przecież nie puszczą ją w podróż do Nowego Jorku w jej stanie. - znajdował kolejne wymówki.
- Więc zorganizujemy ceremonię tutaj, w Los Angeles!
- I co? Zaprosisz całą swoją i jej rodzinę na ślub ze zmarłą? Na pewno ktoś przyjedzie. - zaśmiał się pan Carter.
- Tak, kto będzie chciał się przekonać, to przyjedzie!
- To dobry pomysł. - poparła mnie Clarie.
- Warto zaryzykować. - wsparł John.
MAIA
one month later
- I jak? -zapytała ekspedientka. - Wszystko pasuje?
Wyszłam z przymierzalni w cudownej, białej sukni ślubnej.
- Pięknie wyglądasz, Justin padnie z zachwytu. - uśmiechnęła się Clarie.
- A nie wyglądam... grubo? - popatrzyłam dokładnie w lustro.
- Maia, jesteś w ciąży. - przypomniała macocha.
- Nie o to mi chodziło. - przewróciłam teatralnie oczami.
Ostatecznie nie miałam już nic do wyboru, za dwa tygodnie brałam ślub i nie było czasu szyć kolejnej sukni. Wyszłyśmy z salony z szczelnie zapakowanym strojem dla mnie i pojechałyśmy robić próbny makijaż.
MAIA'S MOM
Było ciepłe popołudnie, więc postanowiłam zająć się trochę ogródkiem. W trakcie, gdy ja przekopywałam grządki, mój mąż robił porządki w garażu. Przerwaliśmy swoje prace, kiedy zadzwonił do mnie telefon od mojej siostry.
-Cześć, nie chcę ci zawracać głowy, ale dostałam właśnie podejrzany list z zaproszeniem na ślub Mai w Los Angeles. Nie wiem, czy ktoś robi sobie żarty, dlatego chciałam się z tobą skontaktować. Jest podany adres nadawcy. Sprawdzałam w Google czy istnieje taka ulica i dom i tak, to jakaś jednorodzinna duża posiadłość.
- Chwila, chwila. Jeszcze raz? Zaproszenie na ślub Mai? Z kim? -zapytałam zdziwiona.
- Justin Bieber. - przeczytała nazwisko.
Chwilę później rozdzwoniły się już telefony od wszystkich i my również dostaliśmy takie zaproszenie. Nie chciałam oceniać całej sytuacji pochopnie więc przekazałam wszystkim, aby czekali na moją informację co z tym robić. Na sam wpierw pojechaliśmy do państwa Bieber, aby zapytać o Justina. Oni powiedzieli, że ich syn wyjechał zaraz po pogrzebie naszej córki i od tamtej pory się nie odzywa i nie wiedzą gdzie jest. Oni także dostali zaproszenie.
Podjęliśmy decyzję razem z rodziną Bieberów, że pojedziemy na zapowiedzianą ceremonię i na własne oczy przekonamy się kto robi sobie żarty, zawiadomimy policję i oni zajmą się żartownisiami.
Kilka dni później przyszli przyjaciele Mai, aby zapytać się o zaproszenie, które również dostali. Okazali chęć wyjazdu. Podobnie reszta rodziny Carter i Bieber. Cała sprawa była tajemnicza i praktycznie nie możliwa, ale gdzieś w głębi serca liczyłam, że moja córka żyje.~~~
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...