ABOUT ONE MONTH LATER
Jak zawsze rano: umyłam się, ubrałam, pomalowałam... Przeglądając się w lustrze sprawdziłam wielkość swojego brzucha. Nie mieściłam się już swoje standardowe rozmiary, nie ubierałam krótkich koszulek, szortów. Przerzuciłam się na elegancki styl dla ciężarnych, musiałam wymienić całą moją dotychczasową garderobę. To już czwarty miesiąc... średnio wychodzi mi już ukrywanie ciąży.
Zeszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Clarie wyszła na zakupy, żeby zrobić coś dobrego na obiad. Zjadłam przygotowany przeze mnie posiłek, usiadłam na chwilę przed telewizorem, ale po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Pospiesznie otworzyłam, ponieważ wiedziałam, że to Clarie. Rozpakowywałyśmy razem zakupy, rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się, kiedy nagle dzwonek ponownie zabrzmiał.- Kto to? -zapytała zdziwiona. - Kogoś się spodziewamy?
- Może to listonosz? - odpowiedziała idąc w stronę drzwi.
Nasłuchiwałam z kuchni głosów.
- Nareszcie jesteście! - okrzyknęła radośnie kobieta, więc domyśliłam się, kto to.
Poczułam jak oblał mnie zimny pot i zaraz zemdleję ze strachu. Dotknęłam zaokrąglonego brzuszka, który wyraźnie podkreślała delikatnie prześwitująca, biała koszula z czarnymi, malutkimi serduszkami. Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam na na końcu korytarza, centralnie przed wejściem do domu, gdzie stały trzy postacie: Justin, tata i Josh. Popatrzyli na mnie mało wesołymi spojrzeniami. Tata uśmiechnął się delikatnie, Josh wyglądał jakby nie spał od tygodni, a Justin kompletnie poturbowany zrobił pierwsze kroki, żeby się ze mną przywitać. Zatrzymał się, gdy zauważył moją dłoń na brzuchu. Spuściłam wzrok, widząc zaskoczenie chłopaka. Nie był szczęśliwy.
Nagle zapanowała cisza, nastąpiła stop klatka, nikt się nie ruszał.- Maia? - zapytał Justin zachrypniętym głosem.
Popatrzyłam na jego bladą, zmieszaną twarz. Czułam się okropnie. Nie umiałam powiedzieć żadnego słowa. Zdenerwowany chłopak odkręcił się na pięcie i wyszedł z domu rzucając ostentacyjnie swoją walizkę na podłogę. Zalałam się łzami. Tata natychmiast podszedł żeby mnie przytulić.
- Spokojnie słonko, on... potrzebuje czasu. - pocieszył mnie całując w czubek głowy.
- Wiedziałeś wcześniej o tym, prawda? - zapytałam, ponieważ był zbyt spokojny jak na otrzymane wiadomości.
- Gdybym nie wiedział, prawdopodobnie nie podjąłbym żadnych działań, żeby ratować tego skurwysyna. - warknął.
- Przestań! - wtrąciła się szybko Clarie.
- A jak inaczej mam nazwać chłopaka, który przestraszył się, że jego dziewczyna jest w ciąży? Na pewno nie jest "mężczyzną", gdyby był, przyznałby się do tego co zrobił. - odpowiedział i również wyszedł.
- To ja może zrobię herbatę? Chodźcie, pomożecie mi. - macocha wzięła mnie i Johna do kuchni, gdzie przygotowaliśmy mały poczęstunek powitalny.
Rozstawiliśmy ciasto, przekąski i napoje na stoliku na podwórku i zaczęliśmy tylko we trójkę. Chwilę później wrócił tata, ale Justin nie.
Rozmawialiśmy z początku o tych, nie koniecznie przyjemnych sprawach, typu pogrzeby i śmierć naszych przyjaciół. Później trochę opowiadaliśmy o tym co działo się w Los Angeles i na koniec zeszliśmy na temat mojej ciąży.- Mi się wydaje, że Justin nie zrozumiał, że to on jest ojcem, dlatego tak zareagował. - wytłumaczył John.
- To moja wina, zamiast się odezwać stanęłam jak słup soli. - westchnęłam. - Ja się po prostu bałam, że nie będzie chciał mnie wysłuchać.
Łzy stanęły mi w oczach, ponownie. Męczył mnie ciągły płacz, ale nie umiałam inaczej rozładować swoich emocji.
Zbliżał się wieczór, potem nastała noc. Chłopak nie wracał.
- A jak on sobie coś zrobił? - chodziłam w kółko po salonie z telefonem.
Nikt z nas nie spał, czekaliśmy na chociażby jakiegoś SMSa od niego. Nastała godzina 22:00. Oczy same mi się zamykały, ale nie dawałam za wygraną. Zostałam i czuwałam, ale w pewnym momencie wszyscy zmusili mnie, żebym poszła spać. To, że byłam w ciąży, nie znaczyło, ze mają mnie traktować inaczej. Martwiłam się o Justina, kochałam go przecież ponad życie. Kiedy ułożyłam się na łóżku nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Nie spodziewałam się, że tak szybko odpłynę.
JUSTIN
Dokładnie 5 minut przed północą wszedłem do domu. Od razu na wejściu spotkałem Clarie.
- Gdzie byłeś? - zapytała. - Czekaliśmy na ciebie, Maia się martwiła, wszyscy się martwiliśmy.
- Wszyscy śpią? - odpowiedziałem pytaniem trochę zamroczony.
Nie, nie piłem. Leki przeciwbólowe, które używam mają na mnie zły wpływ.
- Tak, ale ja zostałam. Chciałam ci przekazać jak najszybciej jedną rzecz. - wręczyła mi teczkę, którą trzymała wcześniej przy swoim ciele. - Przejrzyj to i przemyśl co chcesz dalej zrobić.
Zniknęła. Poszła do swojej sypialni na piętro, a ja ruszyłem przez ciemny korytarz do salonu, w którym świeciła się jedna lampka w rogu. Usiadłem na kanapie i położyłem zbiór dokumentów na stole przed sobą.
- Cytologia, hCG, ciśnienie, morfologia... - bełkotałem pod nosem czytając wyniki badań, które robiła Maia.
Przeczytałem chyba wszystkie kartki, które tam były, aż w końcu dotarłem do badań USG. Popatrzyłem na zdjęcia pod którymi zapisane były informacje o dziecku. Odnalazłem kartkę z pierwszych badań dziewczyny i zacząłem obliczać czas od naszego ostatniego seksu do tygodnia poczęcia malucha. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to ja jestem ojcem dziecka i że jestem najgorszym facetem na ziemi.
Zapakowałem wszystkie dokumenty z powrotem do teczki i poszedłem do sypialni, mojej i Mai. Zamknęłam cicho drzwi, odłożyłem jej rzeczy na szafkę i klęknąłem przy łóżku.
- Maia, kochanie. - szepnąłem gładząc śpiącą szatynkę po policzku.
Obudziłem ją, chociaż nie miałem tego w planach.
- W końcu wróciłeś. - odpowiedziała, chcąc podnieść się do pozycji siedzącej.
- Cichutko, leż. - westchnąłem cicho. - Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie, serio... Clarie dała mi twoje wyniki badań... Przepraszam, ja myślałem, że to nie moje dziecko, że mnie zdradziłaś przez moją nieobecność. Wybacz mi moją głupotę!
- Wybacz, że ci nie powiedziałam, bałam się, że nie zaakceptujesz dziecka. Nie chciałam być w ciąży, nie docierało do mnie to, co mi powiedział lekarz. - mówiła zmęczonym głosem.
- Nie przepraszaj mnie za nic. - nagle nastała cisza.
Spojrzałem na jej brzuch.
- Mogę... - zacząłem niepewnie kierując dłoń w stronę maleństwa.
Maia skinęła głową z delikatnym uśmiechem.
- Hej szkrabie. - uniosłem materiał cienkiej koszulki od piżam dziewczyny. W tym momencie nasze ciała zetknęły się w czułym dotyku z mojej strony. - To twój tata, Justin. Przepraszam, że nie było mnie z tobą i z mamą od początku, ale teraz obiecuję nie odstępować was nawet na chwilę. Mocno was kocham. - ucałowałem brzuch Mai, a następnie przeniosłem pocałunek na jej wargi.
- Cholernie za tobą tęskniłem skarbie. - mruknąłem pomiędzy namiętnymi muśnięcismi naszych ust.
~~~
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...