JUSTIN
Zaparkowałem samochód na parkingu widokowym i podszedłem do niewielkiego płotka zabezpieczającego przed spadnięciem z wysokiego klifu. Oparłem się o trochę spróchniałe już drewno i popatrzyłem na piękne widoki. Wziąłem głęboki oddech po czym spojrzałem w dół. Westchnąłem ciężko, gdy tylko w moich myślach pojawiła się Maia. Nigdy bym nie pomyślał, że tak bardzo się zwiążę z tą dziewczyną, była dla mnie najważniejsza, tylko ona mnie kochała. Jej uczucie było prawdziwe, a teraz wszystko się zawaliło.
Wyciągnąłem telefon i wykonałem do niej połączenie."Abonament jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon, proszę zadzwonić później."
Spróbowałem jeszcze dziesięć razy nawiązać kontakt z dziewczyną, która zaczęła mnie najwyraźniej olewać.
No tak idioto, kto chciałby cię kochać... Jesteś beznadziejny!
Potrzebowałem chwili samotności, chwili, w której mógłbym pomyśleć o moim zachowaniu i o postanowieniach poprawy, ale dzisiaj mój umysł skupiał się tylko na tej jednej ukochanej osobie. Mój mózg nie pozwalał mi na zajęcie się sobą, Maia była na pierwszym planie.
Nie miałem na nic siły, więc wsiadłem z powrotem do auta i odjechałem z zamiarem powrotu do domu. Po drodze wpadłem na spontaniczny pomysł. Kupiłem w kwiaciarni jedną, pięknie rozkwitniętą różę w kolorze łagodnej czerwieni. Poprosiłem kasjerkę, aby przypięła do niej niewielką karteczkę, na której napisałem własnoręcznie krótką wiadomość.
Tego samego dnia w nocy pojechałem znaleźć dom dziewczyny. Chodziłem spokojnie po ulicy, na którą odprowadziłem ją po naszej pierwszej randce, szukając znaku, który dałby mi do zrozumienia, że to tutaj.
Na podjeździe jednego z podwórek zauważyłem samochód, którym jechał ojczym Mai wraz z nią dzisiejszego dnia.
Przeskoczyłem sprawnie przez płot, ponieważ bramka była zamknięta na dzwonek. Zostawiłem kwiat na wycieraczce i odszedłem z nadzieją, że uda mi się coś zdziałać.Pisałem do niej jeszcze wiele razy, dzwoniłem, ale nadal nic... Zniknęła z mojego życia w jednym ułamku sekundy.
MAIA
Obudziłam się zmęczona. Podpuchnięte oczy były niesamowicie widoczne. Wykonałam szybko poranną toaletę i zajęłam się makijażem, który trochę zakrył niedoskonałości mojej twarzy.
Usiadłam przy stole, żeby leniwie zjeść śniadanie przygotowane przez mamę. Było to czymś innym, bo zawsze załatwiałam przy jedzeniu jeszcze milion spraw. Wszyscy domownicy zauważyli, że jestem jakaś "inna". Miałam wrażenie, że Josh trochę się cieszył, że rozdzielił mnie z Justinem.- Idę na uczelnię. - rzuciłam ponuro zakładając na zwykły, szary top, długi, czarny sweter.
- Zbiera się na deszcz, zawiozę cię. - ojczym natychmiast podniósł się z kanapy, gdzie ogarniał papiery do firmy.
- Nie trzeba, dam sobie radę. - wzięłam parasolkę w dłoń, przerzuciłam torbę z długim paskiem przez ramię i wyszłam.
Nie zauważyłam nawet, że stanęłam na jakąś roślinkę pod drzwiami. Kiedy się zorientowałam wróciłam się i podniosłam złamaną różę z wycieraczki. Była przyczepiona do niej kartka:
"Nie ignoruj mnie, proszę. Kocham cię Maia, Twój J."
Podeszłam do kosza na śmieci, gdzie wrzuciłam trochę zwiędniętego już kwiatka. Poczułam, że na moją twarz coś skapnęło. Wyciągnęłam dłonie, na których poczułam kilka kropel deszczu. Wyszłam za bramkę i zaczęłam iść w stronę przystanku autobusowego. Za kilka minut miał podjechać autobus, który zawiózłby mnie blisko uczelni.
Wysiadając z autobusu pozwoliłam sobie, żeby deszcz spadał na moje ciało. Nie przejmowałam się niczym, szłam przez ścianę wody dopóki nie znalazłam się w budynku, gdzie za kilka chwil zaczynał mi się pierwszy wykład.
***
- To co Maia, będziesz dzisiaj na tym spotkaniu? - zapytała Vanessa, wytrącając mnie z zamyślenia.
- Co? - zapytałam zdezorientowana. - Ah, spotkanie... Jasne.
- Przyjdź do nas godzinę wcześniej to oprowadzimy cię po akademiku. - zaśmiał się wesoły André, co odwzajemniłam, chociaż nie miałam najmniejszej ochoty na śmiech.
- Okej, tylko nie mam telefonu, więc może zaczekajcie na mnie przed wyjściem?
- Nie ma sprawy. - odpowiedzieli praktycznie równocześnie.
- To do zobaczenia! - uśmiechnęłam się szeroko machając im w trakcie drogi na parking.
Odkręcając się od razu zrzedła mi mina, nie dość, ze cały dzień nie byłam w humorze, to jeszcze teraz musiałam spotkać Justina. Czemu on tutaj na mnie czekał?
Mimo, że złapaliśmy kontakt wzrokowy, to udawałam, że go nie wiedzę i szybkim krokiem zaczęłam iść do domu.Spokojnie dziewczyno, nic się nie stało. To co, że kochasz tego głupka, udawaj, że wcale tak nie jest. Przecież ojczym cię udusi, gdy tylko was razem zobaczy. Zapomnij o nim i wszystko wróci do normy! To tylko jeden z wielu chłopaków na tym świecie.
***
Założyłam na siebie długie, czarne rurki, białe trampki i ciepły kremowy sweter. Włosy zostawiłam luźno rozpuszczone. Oznajmiłam rodzicom, ze idę na małe spotkanie zapoznawcze i nie wiem o której wrócę.
Przed samym wyjściem zatrzymał mnie Josh. Mocno złapał mnie za rękę i popatrzył mi w oczy.- Jeśli nadal spotykasz się z tym gnojem to wiedz, że jeśli chociaż na ciebie spojrzy to ukręcę mu głowę, zrozumiano?!
Pokiwałam delikatnie głową przełykając głośno ślinę. Wyszłam szybkim krokiem z domu i ruszyłam do moich przyjaciół, którzy czekali na mnie pod akademikiem.
- Myśleliśmy, że już nie przyjdziesz. - zaśmiał się André wychodząc w moją stronę z rozłożonymi rękoma, w które wpadłam mocno przytulając się z chłopakiem.
- A jednak jestem. - uśmiechnęłam się szeroko witając się buziakami z Vanessą i Rose.
- To co, idziemy? - rzucił pospiesznie jakiś chłopak wychodząc z budynku z grupką ludzi.
- Oczywiście! - odpowiedział André.
- A gdzie idziemy? - zapytałam ciekawa.
- Chyba nie myślałaś, że nasze "spotkanie" odbędzie się przy kawce i herbatce!
~~~
Kocham czytać wasze komentarze pod rozdziałam:)
Z tej części jakoś nie bardzo jestem zadowolona, ale postaram się poprawić w kolejnych rozdziałach.
Czekam na wasze opinie i gwiazdki!
P.S. Mam już zamysł na kolejne fanfiction z Justinem, które będzie bardziej mroczne i pisane z zupełnie innej perspektywy. Mam nadzieję, że mój pomysł dojdzie do skutku, ale najpierw zajmę się tą historią.
CZYTASZ
Time's Up
Fanfiction#992 w Fanfiction - 21.04.18r. "Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą we mnie wiecznie uśmiechniętą, spokojną i mądrą dziewczynę. Gdyby tylko spojrzeli głębiej w moje oczy tak naprawdę zobaczyliby, że moja dusza toczy walkę ze strachem, nien...