Obudziłam się o 11. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż, nie taki jak na wyścigi. Oczywiście mój ubiór też się różnił. Miałam na sobie luźną białą koszulkę i dresy. Oczywiście musiałam jechać do miasta, bo ci idioci (czyt. Charlie i Mike, który chyba tu zamieszkał) jeszcze spali, bądź udawali. Wzięłam klucze od mojego Chevrolet'a Camaro, ubrałam czarne vansy i wyszłam na podjazd. Szczerze, nie chciało mi się dziś wychodzić, chciałam rozwalić się na kanapie i resztę dnia spędzić na oglądaniu filmów, bo za tydzień wyjeżdżam. Dziś miałam ścigać się z Luke' iem, ale nie mam na to ochoty. Może uda mi się to przełożyć? Zadzwonię do niego od Cal' a i się dowiem. Droga do miasta minęła mi szybko. Szłam osamotnionym zaułkiem do galerii, potrzebowałam nowych butów. Tak wiem, że może chodzenie samemu w takim zaułku w Sydney jest niezbyt mądre, ale zaryzykuję.
Szłam nim już jakieś 15 minut, a końca widać nie było. Może to nie ten? Może pomyliłam go z tym prowadzącym do galerii? Faktycznie, może być to całkiem możliwe. Słyszałam, że ktoś za mną idzie, ale niezbyt się tym przejmuje. W końcu ujrzałam koniec tego pieprzonego zaułka ,zostało jakieś 40 metrów do jego końca, ale gdybym do niego dotarła bezpiecznie to nie nazywałabym się Dixton. Poczułam silną dłoń na moim ramieniu i wylądowałam na ziemi. Wspaniale! Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś faceta. Wydawał się znajomy.
- Pojebało cię!? - krzyknęłam i podniosłam swój zadek z bruku.
- Nie pamiętasz mnie? - zapytał.
- Wiesz, chyba nie było powodu do zapamiętania cię posrańcu. - rzuciłam z jadem w głosie.
- A mówi ci coś imię Allen i 200 tysięcy? - spytał i uderzył mnie w twarz, ale niezbyt się tym przejęłam.
- Było nauczyć się jeździć i nie być takim pewnym siebie gnojkien All. A poza tym, mimo że twoi ludzie przecieli mi kable, nie miałeś ze mną szans. Myślałeś, że się mnie pozbędziesz i zgarniesz kasę i dom, a tu taka niespodzianka. Nie myślałeś pewnie, że jestem aż tak dobra i opanuję maszynę, myślałeś że nie wiedziałam o tym że nie mam hamulców? Bardzo dobrze wiedziałam. - Powiedziałam z pewnym siebie uśmiechem.
- Ty suko! - warknął i ruszył w moją stronę.
Znowu zadał mi cios, ale zablokowałam go. Chyba nie myślał, że w bójkach też jestem słaba. Jeśli tak myślał to ma pecha. Należę do najlepszego... Nieważne. Umiałam się bić. A taki knot jak on nie miał ze mną szans. Parę kopniaków w żebra, parę razy z obrotu, kilka razy z sierpowego i miałam dupka z głowy. Zauważyłam jeszcze jedną postać na końcu zaułka. Z krwawiącą wargą i podbityn okiem ruszyłam w stronę tej osoby.
- Tobie też przylać!? - Krzyknęłam w stronę tego kogoś.
- Z wielką chęcią przyjmę twoje ciosy - ten głos, znam go.
- Co ty tu robisz? - spytałam wściekła.
- Chciałem pomóc dziewczynie w opałach, ale widocznie ona sama sobie poradziła- zaśmiał się cicho.
- No widzisz, a teraz możesz już sobie iść- minęłam go. - A w sumie musimy pogadać. Chodź. - Poszłam dalej.
Nie miałam pojęcia czy idzie za mną, ale mało mnie to obchodziło. Wyszłam z tej pieprzonej uliczki i skręciłam w stronę parku. Park był wielki. Odwróciłam się sprawdzić czy idzie. Szedł. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, znaczy ja nie mogłam nic wyczytać z jego wyrazu, był jakiś zamyślony. Ciekawe co łaziło takiemu po głowie. Widziałam, że ma spluwe. Niech nie myśli, że jestem głupia. Mogę się założyć, że należał do jakiegoś gangu. Tylko którego? Z resztą nieważne. Weszłam do parku i usiadłam na pierwszej ławce, Luke usiadł obok, zbyt blisko.
- Więc o czym chciała piękność pogadać?- zapytał z uśmiechem.
- Słuchaj, za tydzień wyjeżdżam a muszę załatwić parę spraw. Nie moglibyśmy przełożyć zakładu? - spytałam poważnie.
- A co księżniczka tchórzy? - założył ręce na piersi i pochylił się w moją stronę tak, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Nie o to kurwa chodzi, ja nigdy nie tchórzę. Ale muszę, to wszystko zależy ode mnie, co się stanie. A z resztą ty nic nie zrozumiesz. -wstałam z ławki i poszłam w stronę wyjścia z parku.
- Lil, poczekaj! - usłyszałam za sobą i przystanęłam.
- Co?
- Okej, przełożmy to. - no aż nie wierzę.
- Super, dzięki. - już miałam iść dalej, ale zatrzymała mnie jego ręka.
- Mam tylko taki mały warunek. - pokazał palcami, jak bardzo mały.
- Słucham- wywróciłam oczami.
- Umówisz się ze mną. - powiedział poważnym tonem i spojrzał mi w oczy. Jego wzrok mówił, że żadnej odmowy nie przyjmuję. I co ja mam teraz zrobić?
###
Zapraszam do komentowania i do zostawiania gwiazdek :*
CZYTASZ
Droga do życia i śmierci #L.H#
Fanfiction"Droga do życia i śmierci" #L.H.# Emily i Charlie to dwie najlepsze przyjaciółki. Porzucone przez rodzinę, musiały same nauczyć się zarabiać. Mają po 17 lat i znalazły sposób na swoje życie. Może i nielegalnie, ale ważne że mają gdzie mieszkać, a t...