Emily:
Jesteśmy z Lucasem już dobry miesiąc i nie zapowiada się na to, żeby miało się coś zepsuć. Co prawda, żadne z nas jeszcze nie powiedziało "kocham", ale dobrze nam razem. Byłam ostatnio z Charlie na USG i dowiedziałyśmy się, że będzie miała synka. Jest trochę tym wszystkim jeszcze przerażona, ale wiem, że da radę. W końcu to moja siostra. Calum znalazł dobrą pracę, chłopców coraz częściej nie ma w domu, bo też pracują. A Luke, jak to Luke opierdala się za barem. A ja no cóż, siedzę w domu i jak na gosposię przystało (haha) gotuję tym ciołkom obiady.. A ich wybrzydzanie, boże mam nieraz ochotę wziąć talerz i po prostu rozsmarować zawartość na ich twarzach.
- Lucas! - krzyczę i słyszę jak chłopak zbiega po schodach.
- Hmm? - całuje mnie w usta. Odpycham go lekko od siebie i stawiam talerz z zupą na stole.
- Jedz, bo zaraz musisz wychodzić - wskazuję na jedzenie.
- Jaka? - pyta i siada do stołu.
- Pomidorowa - mruczę i siadam na przeciwko.
- Pyszna kochanie - puszcza mi oczko, a ja się śmieję.
- Pamiętasz, że idę dziś do Cher tak?
- Uważaj na siebie skarbie. Odwiózłbym cię, ale zaraz będę spóźniony - odkłada talerz do zlewu (który ja będę musiała zmyć) i całuje mnie w polik na pożegnanie. Chwilę później słyszę jak zamykają się za nim drzwi.
Zmyłam naczynia, przebrałam się i po ubraniu butów wyszłam na zewnątrz. Zamknęłam dom, bo żaden z chłopaków jeszcze nie wrócił i zamiast pojechać autem zdecydowałam się na spacer. Postanowiłam przejść na skróty, gdyż Charlotte mieszkała w centrum, a my bardziej na obrzeżach. Godzina nie była późna, ale było już trochę szarawo. Jedna ciemna uliczka, druga i została tylko jedna. Ta najdłuższa, najgorsza i najciemniejsza. Przecież jako była dziewczyna z gangu poradzę sobie z gwałcicielami lub pijanymi typami prawda? W połowie usłyszałam za mną kroki. Odwróciłam się kilka razy, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego. Wzruszyłam na to ramionami, śmiejąc się z siebie w myślach, że to jakieś moje urojenia. Jak bardzo się pomyliłam kiedy przede mną stanął łysy osiłek z pedofilskim uśmiechem?
- Co tu robi sama tak krucha dziewczynka- wysapał, a ja się skrzywiłam.
- Idę. Ale widocznie ktoś pragnął przerwać moją podróż - wywróciłam oczami i próbowałam przejść obok. Na co liczyłam, że tak od razu mnie puści? Złapał mnie za ramię i pociągnął na wcześniejsze miejsce.
- Nie tak szybko skarbie - wysyczał a ja poczułam tylko ukłucie, prawdopodobnie strzykawki i płyn rozchodzący się po moim organizmie.
Już wiedziałam co czeka mnie za 3 godziny. To samo co kilka lat temu, ten sam koszmar. Ale udowodnię im, że jestem silna i się nie złamię. Dla Charlie i jej synka oraz chłopaków. Wyjdę z tego cało.
Charlotte:
Siedzę na kanapie i czekam od godziny na Emily. Miała być już dawno, a nadal jej nie widzę. Jak tylko przyjdzie ukatrupię ją na miejscu. Trochę się zaczęłam denerwować, bo znając Ems wybrała drogę na skróty przez te zasrane uliczki. Spojrzałam na godzinę i westchnęłam ociężale. Ciąża coraz bardziej daje się we znaki, więc mam kurewską ochotę na jabłko z musztardą (?). Zwlekłam swoje dupsko z beżowej kanapy i weszłam do kuchni. Obrałam jabłko i posmarowałam wcześniej wspomnianą mazią. Jeśli to zjem i się nie zrzygam, to będzie cud. Co te dziecko ze mną robi. Wróciłam z powrotem na swoje wcześniejsze miejsce i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam z kanału na kanał i nadal czekałam na przyjaciółkę. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Trochę mi to nie pasuje, bo Emily nawet kiedy sra odbiera telefon. Wybrałam numer do Luke'a i czekałam aż odbierze, bo prawdopodobnie był w barze.
- Halo?! - krzyknął do słuchawki na co lekko ją odsunęłam od ucha. W tle było słychać głośną muzykę, ale czego mogłam się spodziewać po jego pracy.
- Wiesz coś na temat Emily? - spytałam, a chłopak chyba musiał wyjść na zaplecze bo już nic nie było słychać.
- Nie mam pojęcia. Zaraz do niej zadzwonię. Miała być u ciebie - wyobraziłam sobie jak marszczy brwi i usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki.
- W tym sęk, że nie odbiera - mruczę cicho.
- Cholera - zaklnął pod nosem. - Dzwoń do reszty i spotykamy się u ciebie za jakieś 20 minut. Ja chyba wiem co się stało - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo blondyn się rozłączył.
Zadzwoniłam do reszty i szybko wytłumaczyłam o co chodzi. Każdy z nich wyrwał się z pracy pod jakimś pretekstem. Teraz tylko modliłam się w duchu, żeby to nie było to o czym myślę.
***
Dobra. Zjebałam. Przyznaję się bez bicia. Wiecie jak bardzo was kocham? :)) Kto chce DODATEK ŚWIĄTECZNY , niech napisze chociaż KROPKĘ w komentarzu.
CZYTASZ
Droga do życia i śmierci #L.H#
Fanfiction"Droga do życia i śmierci" #L.H.# Emily i Charlie to dwie najlepsze przyjaciółki. Porzucone przez rodzinę, musiały same nauczyć się zarabiać. Mają po 17 lat i znalazły sposób na swoje życie. Może i nielegalnie, ale ważne że mają gdzie mieszkać, a t...