Dwadzieścia trzy

469 44 5
                                    


Emily:


    Słowa Charlie wbiły mnie w łóżko szpitalne. I to dosłownie. Tego to ja bym się nigdy nie spodziewała. Kiedy Luke wrócił do mojej sali, byłam tak zamyślona, że nie zwracałam uwagi na to co do mnie mówi. To było jak kubeł zimnej wody. Taki szok termiczny normalnie. Dziwne było usłyszeć te słowa od mojej przyjaciółki. To mi się w bani nie mieści. Będę ciotką. BĘDĘ CIOTKĄ! Cholera ja będę ciotką! I będę musiała jej pomóc. Boże ja nie umiem. I co ja zrobię, jak będę musiała się nią/nim zająć? Wcisnę dziecko Hemmo. Tak, to dobry pomysł. Chyba najlepszy jaki mi się udało wymyślić. 


  Dziś jest dzień w którym opuszczam to przeklęte miejsce. Mimo jeszcze lekkiego bólu, mogłabym skakać z radości, że w końcu będę spała na łóżku, a nie na kamieniu. Boże, w końcu będę z tymi czubami. Jeszcze jest sprawa z Charlie. Muszę z nią poważnie o tym porozmawiać. Z tego co mi mówiła odkąd się dowiedziała nie rozmawia z Calum'em, tylko siedzi w pokoju i rozmyśla co z tym począć. No ale nad czym się zastanawiać? Ona musi urodzić. Hood jeszcze o niczym nie wie, bo blondynka się boi, że ją zostawi i będzie musiała sama dać sobie radę. Przecież zawsze też ma nas. Mogę założyć się o pryliard tysięcy, że Cal nie jest takim idiotą i jej nie zostawi, tylko się nią i TYM (nie wiem jak to nazywać, bo płeć nieokreślona to zbyt długie słowo) zajmie. 


 Ubrana w czarną koszulkę i czarne jeansy czekałam na Luke'a, żeby zabrał mnie do domu. Spakowałam rzeczy, które mi tu przywieźli chłopacy i teraz siedzę na łóżku i czekam na tego blond głupka. Po chwili rozniosło się pukanie do drzwi i nie czekając na moją odpowiedź wychyliła się blond czupryna zza drzwi. Na moje usta wpłyną uśmiech, który chłopak odwzajemnił.


- Jedziemy? - spytał biorąc moją torbę i całując mnie w policzek na powitanie.

- No raczej! - prawie krzyknęłam. Niebieskooki się zaśmiał i ruszyliśmy do wyjścia ze szpitala. 


  Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera, wrzucił moją torbę do bagażnika i po chwili już siedział za kierownicą. Odpalił cacko i włączyliśmy się do ruchu. Puściłam radio i zaczęłam śpiewać dobrze znaną mi piosenkę Ellie Goulding - On My Mind. Po chwili chłopak śpiewał razem ze mną. Śmialiśmy się z naszych fałszów i ogólnie droga do domku minęła nam w miłej atmosferze. Po zaparkowaniu auta na podjeździe otworzył mi drzwi i kazał iść do środka. Przekroczyłam próg i o mało nie zostałam uduszona przez chłopaków. Przyszedł nawet Cal z Cher. Po chwili pojawił się blondyn z moją torbą, którą postawił pod szafką w holu.


- W końcu w domu - uśmiech Ashton'a był tak wielki, że myślałam że zaraz mu zęby wypadną. Wcześniej narzekał, że jestem zrzędą a teraz cieszy się jak głupi, że jestem już w domu.

- Kocham was debile - zaśmiałam się i jeszcze raz ich przytuliłam. 

- My ciebie też - mruknął Mike. Za tym idiotą tęskniłam najbardziej.

- Em, mogę z tobą pogadać? - spytała blondynka, na co przytaknęłam i udałam się z nią do mojego pokoju.

  Usiadłyśmy na moim łóżku i czekałam aż ona zacznie rozmowę.


- No bo wiesz... - ponagliłam ją wzrokiem. - nie mam pojęcia co zrobić - jęknęła sfrustrowana i wyrzuciła ręce w powietrze.

- Na spokojnie kochana. Przemyśl sobie to wszystko. To przecież nic złego, że będziesz mieć małego szkraba - posłałam jej pocieszający uśmiech.

- No niby tak, ale jak Cal... - zaczęła, ale nie dałam jej dokończyć.

-O niego się nie martw. Na pewno cię nie zostawi. Na pewno nie z problemem Charlotte. On na prawdę cię kocha - przytuliła mnie i podziękowała cicho. - Ale wiesz, że tak czy siak musisz mu powiedzieć? - spytałam.

- Wiem... - westchnęła - i tego właśnie boję się najbardziej - wyszeptała.

- Najpierw musisz zacząć z nim rozmawiać, bo on nie ma pojęcia co się z tobą dzieje - mruknęłam. Cher od kiedy się dowiedziała o tej jakże niespodziance, co w niej siedzi nie odzywa się do bruneta. 

- Okej - powiedziała i wstała. Zrobiłam to zaraz po niej i zeszłyśmy na dół.  Przekroczyłyśmy próg salonu, gdzie siedzieli chłopcy. 

- Porywam cię - odezwał się Hemmo, a ja spojrzałam na niego jak na debila. Dopiero co do domu wróciłam a już mam gdzieś iść. 

- Gdzie? - wywróciłam oczami.

- Niespodzianka - puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam. 

 Ubrałam buty, skórzaną kurtkę i już po chwili siedziałam w Camaro. Ciekawe co ten pajac wymyślił. Westchnęłam cicho na swoje myśli, a on posłał mi przepiękny uśmiech. 


***

Heloł maj frjendy! :))

 No to już wiecie o co k :) Pozdro lasie i nie lasie :D Do następnego :) Jak myślicie co wymyślił Hemmo? :D 

Proszę o komcie i gwiazdki :) 

10 gwiazdek = następny

5 komów = następny 

Przy tej nucie pisałam :D



Droga do życia i śmierci #L.H#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz