Dwadzieścia osiem

406 38 2
                                    


 Emily:


   Obudziłam się w jakiejś piwnicy z przywiązanymi nogami i rękami do krzesła, cóż żadna nowość. Nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i nie chwaląc się przeważnie wychodziłam z tego bez szwanku. Ale nie tu, nie u Mark'a. Ten człowiek jest gorszy niż cały mój gang razem wzięty. Muszę to przetrwać drugi raz i zrobię to chodź bym miała umrzeć. Nie dam mu tej satysfakcji, nie uronię ani jednej łzy. Przetrwam to cholerne piekło po raz drugi. Nie ważne, jak bardzo jestem słaba i krucha w środku, oni nie muszą o tym wiedzieć. Zamknęłam oczy i czekałam na przybycie kogokolwiek. Wcześniej czy później, ktoś będzie musiał tu przyjść. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam. 


  Obudził mnie siarczysty cios, wymierzony w mój policzek. Zamrugałam kilkakrotnie, a przede mną stała Monic z uśmiechem od ucha do ucha.  Nienawidzę tej szmaty. Kiedyś była moją przyjaciółką, właśnie kiedyś.. odległe słowo. Bardzo nudna historia z nią w roli głównej, gdzie dawała dupy każdemu. Śmieszne prawda, ale prawdziwe. Kiedy poznała Mark'a latała za nim jak głupia, ale on wolał mnie. Dziewczynę z rozbitego domu. Dlaczego? Bo była wartościowym celem dla innych gangów. Dlaczego? Nie mam pojęcia, podobno mój ojciec miał jakieś zatargi. Nie ważne. Monic nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że woli mnie chociaż ja nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Dołączyłam do jego gangu, ale "moja przyjaciółka" uknuła spisek i wszystko wyszło, że to moja wina. Mnie przetrzymywali. Mnie przypalali. Mnie dotykali. Mnie rozcinali. To mnie zniszczyli psychikę, nikomu innemu. Gdyby nie Michael nie wiem co bym zrobiła. Może już dawno by mnie nie było na tym świecie. To dzięki niemu jestem silniejsza i jakoś się trzymam. Po tamtym zdarzeniu nie dawałam nikomu się do mnie zbliżyć, jedyną osobą był Mike, ale on też był trzymany na spory dystans. Teraz jest inaczej. Jest Luke, który powoduje przyjemne ciarki na moim ciele i szczęście. Przy nim chcę się po prostu żyć, chociaż jest totalnym idiotą. 

 Patrzyłam na nią, a ona na mnie. Nie odezwała się ani słowem, ja również. Po chwili znowu poczułam pieczenie na policzku. Uśmiechnęłam się krzywo. Mimo, że ból rozrywał mnie od środka, to na zewnątrz tego nie pokazywałam. Nie mogę być słaba, nie mogę im dać satysfakcji. 

- Wiesz czemu tu jesteś dziwko? - syczy Monic przez zaciśnięte zęby.

- Wiem i co z tego? - staram się wzruszyć ramionami na tyle ile jest to możliwe. - Zwykła zemsta Mark'a.

- Mark'a tu nie ma słonko. Jesteś tu przez swojego Hemmings'a słoneczko - widzę jej przeraźliwy uśmiech i mam ochotę narzygać jej na buty. Ale zaraz jak to przez Luke'a?

- Co? - marszczę brwi.

- Nie wywiązał się z umowy skurwysyn i musiałam robić wszystko sama - syczy i czuję jej paznokcie, które wbijają mi się w udo. Ma jebana ścisk. 

- Ciekawe co takiego miał zrobić Luke - prycham śmiechem, ale czuję wbijający się nóż w mój brzuch i natychmiast przestaję. 

- Miał cię dostarczyć mi i Markowi - uśmiecha się przebiegle, a moje serce pęka na miliony kawałeczków. Luke mnie oszukał. Tak po prostu, by mnie oddał. Zabije skurwiela, jeśli sama przeżyję. 

- Jasne - śmieje się, chociaż moje serce się rozrywa. - Udowodnij - syczę, ale obmyślam plan jak się rozwiązać, żebym miała chociaż wole ręce. Biorę ją na czas, żeby tylko się jakoś uwolnić. Muszę szybko coś wymyślić. Charlie by się przydała. Jestem kiepska w wymyślaniu jakichkolwiek planów. 

- Zadzwonię. Udowodnię ci - mówi i wychodzi. 


Luke:


  Moje przypuszczenia się sprawdziły. Mówiłem, że ma ją zostawić w spokoju. Cholera, co mam teraz zrobić. Ash nie może namierzyć jej telefonu, a chłopacy krzątają się w tą i z powrotem, bo czekają aż ktoś przyśle nam broń. Oby nie za późno. Może i nie znam jej długo, ale ją kocham. Jest dla mnie cholernie ważna. Chociaż nie pokazuje tego, udaje twardą sztukę, to wiem że w środku jest krucha i miękka.  Cher cały czas upierała się, że jedzie z nami, ale nie możemy na to pozwolić. Ona jest w ciąży, w ogóle nie powinna się denerwować, a ona wyskakuje, że jedzie z nami na akcje. Ja wiem, że to jest jej siostra, ale powinna pomyśleć o tym maleństwie, co jeśli Cher została by postrzelona.. Nie chce nawet o tym myśleć. Calum bardzo ją kocha i nie pozwoli jej na jakiekolwiek denerwowanie się, dlatego on też nie jedzie. 

- Mam ją Luke! - słyszę krzyk Ash'a z kuchni. 

- Gdzie jest?! - wyrywam mu laptopa z rąk. 

- Chłopacy! Jedziemy. Cal zamknij się najlepiej w pokoju z Charlie - dryguje, jak zawsze opanowany loczek. 


  Wybiegam z domu jak najszybciej i wsiadam do czarnej terenówki. Czekam na resztę, i po chwili odjeżdżamy z piskiem opon. Trzęsą mi się ręce i nogi. Bardzo się martwię, mam nadzieję że nic jej nie jest. Muszę ją uratować. Po chwili czuję wibrację w kieszeni moich jeansów, wyciągam ją i marszczę brwi. Zastrzeżony?

- Słucham? - odzywam się niepewnie.

- No witaj Lucas, mam tu coś twojego - śmieje się jak psychopatka, a ja daję na głośnik i każe chłopakom być cicho. 

- Wypuść ją! Mówiłem ci coś na ten temat. Właśnie zarobiłaś sobie kulkę w łeb. Jak tylko ci znajdę zabije! Rozumiesz!? - prawie krzyczę, a ona się tylko śmieje. 

- Powiedz jej Luke. Powiedz jej prawdę. Powiedz jej, że miałeś mi ją przywieźć.

- Owszem miałem... 


  Połączenie zostało urwane, a Mike i Ash wpatrywali się we mnie z niedowierzeniem. Zjebałem. Zjebałem po całej linii. Mam tylko nadzieję, że Emily mnie wysłucha i wybaczy. Teraz muszę ją uratować. 


 " I didn't mean it, no, I didn't mean it, mean it, no  "

I thought that I've been hurt before

But no one's ever left me quite this soreYour words cut deeper than a knifeNow I need someone to breathe me back to life  "




###

Hejcia, co tam u was? Jak minęły święta? :)

Niedługo koniec tego ff :( Jeszcze jedno lub 2 rozdziały..

Chcielibyście coś nowego z którymś z chłopaków? Może 2 część? Może coś smsowego? 

Piszcie w komentarzu :)

Czekam !! <3

Całusy dzióbki <3



Droga do życia i śmierci #L.H#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz