Luke:
Cały tydzień przebywałem razem z Emily. Nie było dnia żebym tam nie przesiadywał lub czasem nie zostawał na noc. Czekałem, aż się obudzi. Chłopacy raczej też codziennie byli w szpitalu. Każdy z nas czekał aż blondynka w końcu otworzy oczy. Czekałem, aż w końcu zobaczę jej niebieskie tęczówki. Strasznie nudno jest bez niej w domu, bo nie mam z kim się sprzeczać i się opiekować. Dobrze wiem, że sama by sobie poradziła ze wszystkim, ale uwielbiam to robić. Cher, praktycznie nie wychodzi ze swojego pokoju i nie rozmawia nawet z Calum'em. Tyle wiem.
Dziś, jak każdego dnia od tygodnia, wstałem wcześnie rano, wziąłem prysznic, zjadłem trochę jajecznicy którą zrobił Mike i czym prędzej ruszałem do szpitala. Chłopaki mięli dojechać później. Nie mam pojęcia czemu, ale moje nadzieje na to że dziewczyna kiedykolwiek się wybudzi malały z każdym dniem. Oczywiście chciałbym znowu móc trochę się z nią posprzeczać, powygłupiać, pocałować... Tak, to wszystko chciałbym uczynić.
Po 30 minutach zaparkowałem auto w wolnym miejscu, zamknąłem go i ruszyłem w tak dobrze znanym mi kierunku drzwi szpitalnych. Przywitałem się z pielęgniarkami i udałem się do gabinetu lekarza, jak codziennie. Czasem mam wrażenie, że pan Groshen ma mnie już dosyć. Potrafię siedzieć w jego gabinecie co najmniej pół godziny i wypytywać o Ems. Zapukałem lekko i po usłyszeniu proszę wszedłem przez białe drzwi.
- Panie Hemmings, witam - powiedział, na co lekko się uśmiechnąłem i usiadłem na krześle na przeciwko niego. Oddzielało nas tylko biurko. - Znowu powtarzać to samo?- westchnął i założył okulary na nos.
- Są jakieś zmiany? - jego pytanie puściłem mimo uszu.
- Od tygodnia to samo - mówi i patrzy na mnie ze skruchą.
- To do widzenia - mówię zrezygnowany i wychodzę.
Kieruję się dobrze znanym mi korytarzem do sali dziewczyny. Pukam lekko, chociaż i tak wiem, że nikt mi nie odpowie. Ciągnę klamkę w dół i drzwi mi ustępują. Wchodzę do środka i zajmuje już moje stałe miejsce, czyli siadam na małym niezbyt wygodnym taboreciku. Całuję ją w czoło i łapię za bezwładną dłoń. Kiedy patrzę na nią i te wszystkie podłączone do niej urządzenia mam ochotę się rozpłakać. To wszystko przeze mnie. Nie mam pojęcia czy ona jeszcze kiedykolwiek się obudzi.
Po jakiejś godzinie spędzonej przy niej, wpadłem na pomysł i mam zamiar zrealizować go właśnie w tym oto momencie. Wybiegam jak poparzony z sali, następnie ze szpitala i czym prędzej wsiadam w auto. Po chwili odjeżdżam z piskiem opon. W połowie drogi wyciągam telefon i wybieram odpowiedni numer. Po trzech sygnałach osoba odebrała.
- Halo? - mówi zaspanym głosem.
- Za godzinę most Wall Street, musimy pogadać - syknąłem do słuchawki i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok. Sprawdziłem jeszcze schowek i upewniłem się, że jest tam wszystko czego potrzebuję.
~*~
Po około godzinie byłem na miejscu. Długo nie musiałem czekać na znajomy samochód. Mam nadzieję, że jest sama. Schowałem broń za pasek i wysiadłem z auta. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie. Odpaliłem papierosa i czekałem aż jaśnie pani wysiądzie ze swojego drogiego auta i tu podejdzie.
- Coś chciałeś? - uśmiechnęła się do mnie zachęcająco i podeszła tak, że prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
- Owszem - uśmiechnąłem się przebiegle i odsunąłem dziewczynę od siebie.
- Co takiego? - zapytała trochę zdziwiona.
- Masz zostawić chłopaków, Cher a przede wszystkim Emily w spokoju, rozumiesz?- syczę w jej stronę.
- Zabawne. Pamiętaj, że umowa ze mną cię obowiązuje nadal kochany - śmieje się i mówi piskliwym głosem.
- Jeśli cię zabije, już nie będzie mnie obowiązywała - wzruszam ramionami a ona otwiera szeroko oczy jakby się przesłyszała.
- Co?! - piszczy.
- To co słyszałaś, więc lepiej się przygotuj - uśmiecham się i sięgam po broń....
****
Wiem, że krótki i przepraszam... Obiecuję, że następny (który pojawi się w niedzielę) będzie dłuższy.
Dziękuję wszystkim którzy to czytają :)) Jak wam się podoba? :D
Czekam na wasze opinie i gwiazdki :)
CZYTASZ
Droga do życia i śmierci #L.H#
Fanfiction"Droga do życia i śmierci" #L.H.# Emily i Charlie to dwie najlepsze przyjaciółki. Porzucone przez rodzinę, musiały same nauczyć się zarabiać. Mają po 17 lat i znalazły sposób na swoje życie. Może i nielegalnie, ale ważne że mają gdzie mieszkać, a t...