Dwadzieściajeden

489 46 2
                                    



  Michael:

  Luke wpadł do domu jak huragan. Widziałem tylko, jak pędem leci do swojego pokoju i trzaska drzwiami. Okej.. to było dziwne. Wzruszyłem na to ramionami i wróciłem do robienia kanapek. Zaparzyłem sobie herbatę i usiadłem przy wyspie kuchennej wraz z kanapkami. Zjadłem wszystko i poszedłem na górę się przebrać. Cher nie widziałem od tego nieszczęsnego wypadku. Zamknęła się w sobie,nie chce jeździć do szpitala i nie rozmawia nawet z Calum'em. Także nie mam pojęcia co się u nich dzieje. Ubrałem czarną skórę i krzyknąłem dosyć głośno, że wychodzę. Wsiadłem do mojego auta po czym odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon. Jadę do Emily. Dawno do niej nie zaglądałem przez pracę. Tak wielki Michael Gangster Clifford pracuje, bo kasa z wyścigów w końcu się skończy. Tylko Luke został w domu i nie ma pracy, żeby zajmować się Em. Ash pracuje w barze, a ja cóż w sklepie muzycznym. Może nie jest to kupa kasy, ale zawsze coś. Zaparkowałem w pierwszym lepszym miejscu i po zamknięciu auta ruszyłem w stronę wejścia. Rzuciłem dzień dobry pielęgniarkom i ruszyłem schodami na drugie piętro. Zapukałem lekko i wszedłem. Pocałowałem ją w czoło i usiadłem na jej łóżku. Złapałem ją za rękę i siedziałem. Po prostu, tak bez żadnego celu. Patrzyłem na jej spokojną twarz i lekko się uśmiechnąłem. Nadal jest piękna i nadal kocham ją jak siostrę, dla której zrobiłbym wszystko. Poruszyła się lekko a ja podskoczyłem na łóżku jakby ktoś wpił mi szpilkę w pośladek. Na prawdę się przestraszyłem. Emily zaczęła lekko ruszać powiekami a ja stałem jak oniemiały i nie miałem pojęcia co się dzieje. Nagle jej oczy gwałtownie się otworzyły, żeby później je przymknęła. Kiedy jej tęczówki przyzwyczaiły się do światła, spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Ja nadal stałem jakbym zobaczył ducha.

- Nie gap się tak Michael - mruknęła zachrypniętym głosem i się zaśmiała.

- Ja pierdole- powiedziałem jakby sam do siebie nadal nie wierząc w to co widzę.

- Aż tak źle wyglądam? - zachichotała. Ocknąłem się i rzuciłem jej na szyję krzycząc:

- JA PIERDOLĘ TY ŻYJESZ! 

- Mike dusisz mnie - powiedziała na co szybko ją puściłem i uśmiechnąłem szeroko. 

- Muszę iść po lekarza - zerwałem się z miejsca i szedłem już w stronę drzwi, kiedy odezwał się jej zachrypły głosik.

- Później to zrobisz - próbowała usiąść co niezbyt jej wychodziło, bo widziałem grymas bólu na jej twarzy. Podszedłem i pomogłem jej usiąść. - Dzięki - mruknęła i posłała mi uśmiech. Boże jak dobrze ją widzieć żywą.

- Jak się spało? - spytałem.

- Serio? Dobrze, ale powiedz mi ile spałam.

- Ponad tydzień - mruknąłem.

- Luke mnie kocha- spojrzałem na nią jak na wariatkę. O czym ona do cholery mówi.

- C-co? 

- On mnie kocha Mike - mówiła łamiącym się głosem. - Słyszałam jak to mówił, kiedy tu był. Powiedział, że już więcej tego od niego nie usłyszę. Mike o-on myślał, że ja nie słyszę. Ale w pewnym momencie ścisnęłam jego dłoń. Chyba się wystraszył i uciekł - rozpłakała się, a ja ją do siebie przytuliłem. Leżeliśmy na jej łóżku i czekałem aż się uspokoi. Kiedy już się ogarnęła zacząłem jej opowiadać co się działo przez ten tydzień. Później wyszedłem po lekarza i zadzwonić.


Luke:

 Odkąd wpadłem do domu i rzuciłem się na łóżko, nie wstałem z niego. Leżałem i zastanawiałem się czy ona aby na pewno słyszała moje wyznanie. Mam nadzieję, że nie. Wolę dusić uczucia w sobie niż zepsuć naszą przyjaźń, ale przecież może być już za późno. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk mojego telefonu. Podniosłem się z łóżka z jękiem i nie patrząc kto dzwoni, odebrałem.


- Halo?..... Co jest Mike?.... Co?.... Jak to?.... Zaraz będę! - rozłączyłem się. Wciągnąłem szybko buty i zleciałem na dół na złamanie karku.

  Wybiegłem przez drzwi wejściowe i wsiadłem do mojego porshe. Odpaliłem silnik i z piskiem opon opuściłem podjazd. Jechałem jak totalny szaleniec, bo Emily się obudziła. Nie uważałem na żadne znaki czy światła, po prostu chciałem być już przy niej. Kiedy tylko samochód stanął wybiegłem z niego jak poparzony, mało się nie zabijając w drzwiach szpitalnych. Pognałem na drugie piętro i wparowałem do jej pokoju. Była tam. Siedziała i rozmawiała z lekarzem. Podbiegłem do niej i przytuliłem. Poczułem jak odwzajemnia uścisk i szepta:

- Myślałam, że już nie przyjdziesz - czułem jak wbija paznokcie w moją skórę.

- Myślałem, że już się nie obudzisz - odpowiedziałem szeptem.




"Trzymam oczy szeroko otwarte

Opuszczam nieprzerwaną dynastię

Ukształtuję swoją drogę

Niebiosa mnie widzą, zachwuję wiarę

Moje oczy szeroko otwarte!"  


***

Hejka wam! Jestem dla was z rozdziałem ! :) Miałam trochę czasu, więc pomyślałam "Hej! Napiszę wam rozdział!" I tak oto jest :) Czekam na gwiazdki i komy ;*


Droga do życia i śmierci #L.H#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz