Rozdział 25

238 7 1
                                    

Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi. Każdy oddech dusi. Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego w co można by się wbić pazurami. Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić.
German do końca dnia ze mną siedział i próbował pocieszyć, ale ja nie odzywałam się. Nie byłam w stanie mówić, a jedyną myślą, która mnie męczyła, to tylko myśl o tej bezbronnej fasolce. Inżynier jednak pokazał swoją miłość do mnie, bo mimo, że w ogóle nic nie mówiłam on siedział ze mną cały dzień i trzymał mnie za ręke, dopóki do sali nie wkroczyła pielęgniarka i wyprosiła bruneta.
- Ma pani szczęście, że ma takiego mężczyznę- Uśmiechnęła się do mnie otwierając w pomieszczeniu okno.- Widać, że jest pani jego światem- Dodała, kiedy dłuższá chwile się nie odpowiadałam.
- Tak, jest kochany- Wydusiłam cicho, kiedy kobieta chciała wyjść.
- Widziałam jak pani dzisiaj róże zostawił- Odparła, a ja lekko się uśmiechnęłam- I proszę się nie załamywać. Będzie dobrze, a teraz dobranoc. Musi pani odpocząć- Posłała mi szeroki uśmiech i wyszła.
Długi czas leżałam w łóżku i wgapiałam się w sufit, który był widocznie bardziej interesujący od snu. Myślałam nad słowami pielęgniarki i o wspierającym mnie w trudnych sprawach Germanie. Przecież to było również jego dziecko i on też cierpiał przez tą wiadomość.
Zasnęłam z postanowieniem, że również będę dla niego wsparciem.Obudziła mnie pielęgniarka, by zrobić mi zastrzyk i pobrać krew. Kiedy kobieta wbijała mi igły zamykałam mocno oczy i starałam się myśleć o czymś przyjemnym. Kiedy było już po wszystkim poroznawiałyśmy chwilę, a pogaduchy przerwał nam German wchodzący do sali z bukietem białych róż.
- Dzień dobry kochanie- Szepnął i pocałował mnie w skroń i położył kwiaty na stoliku.
- Ide do innych pacjentów- Odezwała się lekarka i wyszła.
- Jak się dziś czujesz mała?- Zapytał. Widać, że brakuje mu, tak samo jak mi naszej bliskości. Pragnęliśmy się wzajemnie przytulić i pocałować.
- Fizycznie w miare. Psychicznie gorzej- Odparłam i zacisnęłam palce na jego dłoni. Mimo, że byłam słaba starałam się dać mu oparcie, a nie być przygnębionym ciężarem.- A ty?
- Jakoś żyję- Uśmiechnął się do mnie słabo. German cały dzień siedział obok mnie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Szczerze mówiąc rozmowa z nim poprawiła mi trochę humor do tego stopnia, że kilka razy zdołał mnie rozbawić. Kiedy zaczął zbliżać swoją twarz do mojej do sali wbiegł/a


Liczę na ok. 4 komentarze i do następnego
Jak myślicie kto odwiedzi Angie?


GermangiePL [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz