Rozdział 14

238 10 1
                                    

German
Siedzieliśmy w jednej wannie. Z jednej strony podobało mi się to, chociaż dlatego, że Angie siedziała naga i cała czerona na twarzy.
- Wyjdź z wanny i się odwróć, ja ja się owinę ręczkiem- Rozkazała twardo.
- Nie krępuj się- Zaśmiałem się i nie ruszyłem się z miejsca.
- Już- Krzyknęła. Uniosłem ręce do góry, na znak, że się poddaje i wykonałem jej polecenie. - No już- Powiedziała po kilkunastu sekundach i kiedy odwóciłem się w jej stronę, ona stała owinięta w biały ręcznik. - A teraz spróbuj otworzyć te drzwi.
- Rządzisz się- Wymamrotałem i szarpnąłem za klamkę. Jednak bez slutku.
- Daj to- Powiedziała i powtórzyła mój ruch.
- Sądzisz, że jak ja nie dałem rady, to ty dasz?- Odparłem ironicznie i usiadłem na toalecie. Angie cofnęła się od drzwi i jak to ona, oczywiście poślizgnęła się na mokrej kafelce i zapewne wylądowałaby na podłodze, gdybym w pore jej nie złapał.

Amgie.
W łazience siedzieliśmy jeszcze piętnaście minut, aż w końcu Germanowi udało się otworzyć drzwi. Kiedy ubrałam się w pidżamę i leżałam w łóżku z książką "pięćdziesiąt twarzy Greya" do mojego pokoju weszła Viola. Nadal byłam trochę zła na to, jak mnie potraktowała.
- Cześć Angie- Powiedziała smutno siadając obok mnie. - Przepraszam, za dużo powiedziałam.
- To prawda- Podsumowałam i przytuliłam dziewczynę, która troche się rozchmirzyła.
-Czytasz Greya?- Zapytała spoglądając na okładkę lektury- Potem będziesz miała zachcianki- Ujęła żartobliwie.
- Violetta.- Zganiłam ją- Już spać!- Wygoniłam ją z pokoju i wróciłam do książki. Resztę wieczoru spędziłam z nosem w książce.

Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca wpadające przez zasłony. Leniwie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam przygotować się do pracy. Zarzuciłam turkusową sukienkę, do tego białą marynarkę i tego samego koloru koturny.
Wyszykowana pojawiłam się w salonie, gdzie zastałam Louisa z walizką. - Nareszcie się wyprowadza!- pomyślałam, a na moich ustach zawidniał uśmiech. Ruszyłam do kuchni, aby pomóc gosposi w przygotowywaniu śniadania. Pokroiłam pomidory, następnie ogórki i wspólnymi siłami jedzrnie było gotowe dwa razy szybciej. Po śniadaniu ruszyłam razem z siostrzenicą do studia, gdzie odbywałysię próby do przedstawienia, które miało zakończyć rok szkolny.

Przechadzałam się parkiem. Moje blond loki powiewały na ciepłym wiater. Kochałam taką pogodę. Lekki wiaterek, na tle bezchmurnego nieba, na którym błyszczała wielka gwiazda. Skręciłam, w stronę dwuch starych kamienic. Między nimi była kilkumetrowa szpara, którą człowiek mógł spokojnie przejść na drugą stronę ulicy. Do moich uszu dotarło histeryczne błaganie o pomoc, jednak zaraz gwałtownie ucichło. Instynktownie zajrzałam w małe przejście i to, co tam zobaczyłam odmieniło moją psychikę do końca życia. Pod betonową ścianą leżał skulony mężczyzna, którego otaczało trzech widocznie większych i silniejszych. Jeden z nich trzymał broń skierowaną w stronę poturbowanego biedaka. Chciałam iść, uciekać jak najdalej, ale coś mi na to nie pozwalało. Stałam sparaliżowana i przyglądałam się całej sytuacji.
- Gdzie jest Lena?!- Krzyknął jeden, ten trzymajcy pistolet.
- Nie wiem- Załkał- Nawet gdybym wiedział, nidgy bym wam nie powiedział- Dodał załamany. Nikt przez dłuższą chwile nie odpowiadał, ale w końcu bez jakiego kolwiek zawahania mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce pociągnął za spust pistoletu, a kula trafiła w głowę ofiary. Wydałam z siebie niekontrolowany pisk, a zabujcy zwrócili spojrzenia w moją stronę. Ruszyli w moją stronę, a ja w końcu zdołałam się ruszyć. W oczach zbierały mi się łzy. Z dwuch przyczyn. 1. Zabili człowieka na moich oczach. 2. Ścigają mnie mordercy. Biegłam ile sił w nogach jak najdalej od niebezpiecznej uliczki. Gdzieś, gdzie aż roiło się od ludzi. Słyszałam za sobą ich kroki, ale pomimo pulsującego bulu w nogach, nierównego oddechu i pragnienia, chociaż kropli wody przyśpieszyłam tępa. Nareszcie się udało. Uciekłam.
Znajdowałam się w dużym parku i podeszłam do pierwszej lepszej budki, w której kupiłam sobie butelkę wody. Wypiłam wszystko duszkiem. Podczas spaceru do domu czułam na sobie wzrok ludzi.
Nie dziwię się. Byłam zapłakana, a łzy najprawdopodobniej rozmazały tusz do rzęs. Przeżyłam traumę.

W tym samym czasie...
-Zack, nie możemy tak zostawić tej laski. Ona może pójść na policję- Powiedział do mnie Luke, a ja w odpowiedzi kiwnąłem głową.
- Co zamierzasz zrobić?- Dopytywał się Ash.- Słyszysz?- Rzucił po chwili, przez którą zostawiłem go bez odpowiedzi.
- Myśle!- Krzyknąłem i uderzyłem otwartą dłonią w blat zniszczonego biurka- Trzeba ją namierzyć, znaleźć, a potem....
- Zabić
- Nie- Odparłem gwałtownie- Najpierw muszę ją zobaczyć- Podparłem dłoń na podbródku i dokończyłem wypowiedź.

Dam, dam, dam
Taka kryminalna końcówka.
Podoba się???
Piszcie w komentarzach. 
Do następnego ∆∆∆


GermangiePL [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz