Rok 2025.
Zacznijmy od początku.
Nazywam się Cover Lynch, mam siedemnaście lat, siostrę oraz ojca, a od roku mieszkam dwieście metrów pod ziemią.
Brzmi to absurdalnie? nic na to nie poradzę. W naszej cywilizacji istnieje prawo, które głosi, że każdy ziemianin zamieszkujący zachodnią część Chicago zwaną Urbem po szesnastych urodzinach ma obowiązek zdecydować o swoim dalszym losie- opuszczeniu miasta lub pozostaniu w nim na zawsze.
Ja- postanawiając, że nie mam zamiaru mieć już nic wspólnego z tym chorym miejscem, wybrałem opcję pierwszą.
A że przy okazji nie chciałem również stąpać po powierzchni tej planety- uznałem, iż podrepczę trochę pod nią. Naprawdę niewielu ludzi odważyło się opuścić swą bezpieczną strefę, w której ja osobiście dusiłem się każdego dnia, a co więcej, dosłownie garstka chłopców wybrała moje miejsce.
Zamieszkałem w odnowionej, podziemnej dawnej bazie wojskowej zwanej Akrylionem. Złośliwi często rzucają hasłem 'mortem sibi conscivit'.. co po łacińsku bez ogródek oznacza ''samobójstwo''.
Samobójstwo? mam tu symulator lepszego miasta, niż wszystkie te, które widziały oczy niedowiarków.
Jest nas tu może maksymalnie dwa tysiące chłopców. Oczywiście podkreślam, że panienki mają wstęp wzbroniony. Oprócz tego z dwustu opiekunów, nauczycieli, ochroniarzy, sklepikarzy, strażaków.. ha! przydają się czasami. Kto wie, co czasami odstawi chłopak w średnim wieku.. w stanie naprawdę bardzo ciężkiej desperacji.
Jak już wspomniałem.. właściwie niczego nam tu nie braknie.
Oprócz bliskości.