-Znalazłeś?- Krzyknąłem w stronę Blade'a odwrócony, kiedy ten był zajęty poszukiwaniem książki.
-Jeszcze nie! Sekunda!- Odpowiedział, więc z nudów postanowiłem pobuszować w fantastyce, bo i tak w życiu nie zlokalizowałbym jego poezji.
Oddaliłem się. Ale nie wystarczająco daleko, żeby nie usłyszeć głośnego huku z drugiego końca biblioteki. Szybko pognałem w tamtą stronę.
-Co się stało?- Podbiegłem do Elrica, a ten równie zaskoczony wzruszył ramionami.
I właśnie wtedy zorientowałem się, że hałas dobiegł z innego miejsca.
Tamtego, w którym szperał Blade. Serce podskoczyło mi do gardła.
Z prędkością światła tam się udałem.
Moim oczom ukazało się kilka widoków: Blade, na podłodze, pod książkami, a na nim drabina.
-Kurna, Campbell!- Wrzasnąłem, próbując go stamtąd odkopać.
-Historia najwyraźniej lubi się powtarzać.- Powiedział Elric, pomagając mi w tym.
-Bladuś, słyszysz mnie?- Lekko klepnąłem go w policzek, kiedy leżał już w bezpiecznej strefie.Nie otwierał oczu.
-Sprawdź, czy oddycha.- Zaproponował Elric.
-Nawet tak nie mów.- Przyłożyłem ucho do jego klatki piersiowej. Ruszała się.
-Całe szczęście. Pewnie zaraz się ocknie. A mówiłem gówniarzowi, żeby sam nie właził na drabinę.- Zdenerwowany położyłem jego głowę na moich kolanach, przysiadając.- To moja wina, ja mogłem tam wejść..- Blade przymrużył oczy. Zatrzepotał rzęsami, gapiąc się na mnie nieporadnie.
Cały stres ze mnie zszedł.
-Chcesz mnie zabić, Campbell?! Mówiłem ci: Nigdy więcej sam się nie wdzieraj na drabinę! Ale ty jak zwykle mnie nie posłuch..- Urwałem w środku zdania, przypominając sobie, że przecież on nie mógłby tego pamiętać. Westchnąłem.
Cały czas mi się przypatrywał, ale tym razem na jego twarzy widniał najbardziej zszokowany wytrzeszcz oczu, jaki udało mi się zaobserwować w ciągu całego mojego życia.
-Wszystko w porządku? Coś cię boli?- Spytałem, zaniepokojony wyrazem jego lica.
-Przyniosę mu wodę.- Powiedział Elric i zaniknął pośród regałów.
-Cover..- Odezwał się Blade.
-Tak?- Zapytałem, coraz bardziej zdezorientowany.
Nagle jak z bicza strzelił podniósł się na równe nogi z wściekłą miną.
-ZAJEBIĘ GO!- Krzyczał.- ZAJEBIĘ GO OD RAZU!!
-Blade! Coś sobie uszkodziłeś?- Osłupiały wstałem z podłogi, wpatrując się w niego.
-LECĘ GO ZAJEBAĆ.- Odpowiedział mimochodem, po czym zaczął kierować się w stronę drzwi.
-Czekaj! Kogo ty chcesz pobić? Może lepiej by było, gdybyś się położył?- Ruszyłem za nim, kompletnie zbaraniały.
Odwrócił wzrok w moją stronę, zatrzymując się. Prychnął.
-Jeszcze pytasz? Collinsa, rzecz jasna.- Zaciskając pięści, wycedził przez zęby.
-Collins, Collins..- Łączyłem wątki.- Zaraz.. Czy tak przypadkiem nie miał na nazwisko Michael?- Podniosłem głowę, patrząc na chłopaka.- A, no tak.. Przecież ty nie wiesz, kim jest Michael.
Zaczął biec w kierunku drzwi.
-Blade! Zatrzymaj się!- Wydarłem się, ale ten zdawał się nie zwracać na mnie uwagi.
-Jasna cholera.- Szepnąłem i wystrzeliłem za nim jak z procy.Po drodze wpadłem na zagubionego Elrica ze szklanką wody w ręku.
Zrobiłem minę mówiącą ''Potem ci wytłumaczę'', przyśpieszając.
-Zwolnij trochę!- Zasugerowałem Blade'owi już na dworze, w ciągłym biegu.
-Haha, a pamiętasz, jak myślałem, że zdradziłeś mnie z Betty?- W ciągłym śmiechu wykrzyknął.
Przystanąłem zszokowany.
-Blade?- Spytałem, obserwując, jak stopniowo zwalnia.Spojrzał na mnie przez ramię z bólem w oczach.
-Pamiętam. Wszystko.- Rzekł, wręcz się trzęsąc.
-Ja..
-Nie ma czasu. Śpieszę się.
Po kilkunastu minutach ciągłego biegu, staliśmy już pod restauracją, w której pracował Michael Collins. Przy czym nadal nie miałem pojęcia o powodzie, dla którego tam się znajdowaliśmy.
Blade spojrzał przez szybę, a bodajże po zauważeniu kolegi pociągnął za klamkę.
-COLLINS, TY SFLACZAŁY FIUCIE.- Ryknął, niebezpiecznie szybko zbliżając się w stronę zdezorientowanego kelnera. Ten zaczął zwiewać.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zauważając grupkę speszonych chłopaków siedzących przy stoliku.Spojrzałem na każdego z nich przepraszająco, po czym dołączyłem do Blade'a.
Ten stał już z Collinsem pod ścianą, podtrzymując go za kołnierzyk.
-Zadowolony jesteś z siebie?- Spytał.. I przywalił mu z bańki w czoło.
Michael stracił przytomność.