''Czysto przyjacielskie, powiadasz?''- Pomyślałem, odwracając od niego wzrok.
Coś kuło mnie w sercu.
-Cover, Odpowiesz?- Szturchnął mnie.- Chyba mam prawo wiedzieć, w końcu to mnie dotyczy.
Popatrzyłem na niego z bólem. Nie mogłem tego zrobić. Nie wtedy.
Musiałem odbudować naszą relację, a nie go do siebie obrzydzić.
-Byliśmy świetnymi przyjaciółmi.- Powiedziałem, czując, jak od tych słów wypala mi się gardło.
Otworzył usta i zamknął je z powrotem. Jego mina była pełna udręki. Nie wierzył mi.
-Przyjaciółmi?- Spytał cicho.
-Najlepszymi.- Odpowiedziałem, ponownie usiłując uciec od jego spojrzenia.Zacisnął zęby na wardze.
-Przed chwilą mnie pocałowałeś.- Rzekł.
-Ja..- Zacząłem.
-Przyjaciele się całują? Elrica też całujesz, Cover?- Zapytał, wykrzywiając twarz ze zdenerwowania.-To, co zdarzyło się przed chwilą..-
Nie wiedziałem, czy byłem w stanie dokończyć to zdanie..- Zwyczajnie sobie zażartowałem.
Zacisnąłem powieki, spodziewając się liścia w twarz. Ale nic się nie działo. Przymrużyłem oczy.
Po policzku poleciała mu pojedyncza łza.
-Przezabawne, Lynch. Gratuluję wyśmienitego poczucia humoru.- Powiedział, obracając się.
I odchodząc.
Czułem się jak największy dupek świata.
I pewnie nim byłem.
-A niech to wszystko szlag!- Krzyknąłem, kopiąc ścianę.
-Boli.- Szepnąłem, leżąc na ziemi. Nie wiedziałem właściwie, dlaczego się przewróciłem, ale nie przeszkadzało mi to. Leżałem tam sobie i leżałem.
-Co ty odwalasz, debilu?- Podniosłem głowę, żeby potwierdzić tożsamość posiadacza tajemniczego głosu. Elric.Szybko wstałem i się ogarnąłem .
-Nic takiego. Coś mi spadło.- Odpowiedziałem, drapiąc się po głowie z zakłopotaniem.
-Stoję tu od pięciu minut.- Powiedział, przeszywając mnie spojrzeniem.
-O cholerka..- Zacząłem.- Niezły z Ciebie stalker.
Uśmiechnął się, ukazując krzywe ząbki.
-Ty mi lepiej powiedz, co się stało. Blade siedzi w pokoju i nie chce mi nic zdradzić, a ja się śpieszę, więc nie mogłem dłużej nalegać. Znowu coś zrobiłeś?- Zapytał, przewracając oczami.
Popatrzyłem na niego wytrącony z równowagi.
-Jest w pokoju?- Spytałem, nie kryjąc zaskoczenia.
-Zanim przyszedłem oglądając Cię leżącego na podłodze, jeszcze tam siedział.- Odparł.- A czemu miałoby go tam nie być?
'Bo sądziłem, że znowu ode mnie zwieje'- Pomyślałem.
-Nieważne. Muszę do niego pójść, zanim jednak zdecyduje się na zmianę otoczenia.- Rzuciłem, pędząc już w kierunku naszej izby.- Do zobaczenia!-Połamania kości!- Krzyknął Krzywoząb.
-A żeby tylko.- Szepnąłem sam do siebie.Blade stał przed drzwiami. Odwrócił wzrok, kiedy mnie zauważył. Gdzieś się wybierał.
Zaczął iść w moją stronę. Najeżyłem się.. Ale mnie ominął.Chwyciłem go za rękę.
-Gdzie idziesz?- Zapytałem, ściskając mocniej.
-Do biblioteki. To boli.- Odpowiedział, patrząc na nasze dłonie.
Na widok jego czerwonych palców szybko go puściłem.
-Przepraszam.- Powiedziałem cicho.- Nie chciałem.
-Nic mi nie będzie.- Odparł. Obrócił się i znowu począł kroczyć w stronę biblioteki.
Wezbrała we mnie złość.
-Poczekaj, Blade.- Rzekłem.
-O co znowu chodzi?- Spytał poirytowany.
-Chodź ze mną.- Wskazałem mu kiwnięciem głowy nasz pokój.
-Daj mi spokój, nigdzie z tobą nie idę.- Ale poinformował mnie o tym za późno, bo zdążyłem już go podnieść i wrzucić na bark.
-Puść mnie, wybieram się biblioteki, idioto!- Uderzył mnie pięścią w plecy.
Zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go do kieszeni.
Widząc to, Campbell wkurzył się jeszcze bardziej.
-Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie tu zamknąć?- Zapytał, kopiąc mnie z całych sił.
Usadowiłem go na moim łóżku, siadając naprzeciwko.
-Głupi Cover.- Mruknął, zakrywając sobie twarz poduszką.
-To moja poduszka.- Powiedziałem kąśliwie.
Natychmiast odsunął ją od twarzy i odrzucił na drugi koniec łóżka. Cały czerwony.
Spojrzałem na niego świdrująco.
-Czemu tak patrzysz? Mam coś na nosie?- Zadał pytanie, po czym bezzwłocznie obejrzał się w moim odtwarzaczu. Odetchnął z ulgą.
-Powiesz mi w końcu, po co mnie tu przyniosłeś? Naprawdę szedłem do biblioteki.- Popatrzył na mnie z wyrzutem.
Usiadłem na krawędzi materaca, opierając się łokciami o kolana.
-Chyba powinieneś o czymś wiedzieć..- Zacząłem.
-Wytężam słuch.- Odpowiedział sarkastycznie, przewracając oczami.
-Okej.. Od czego by tu rozpocząć..- Zmieszany, podrapałem się po głowie.
-Po prostu powiedz. Nie posiedzę tu z tobą w nieskończoność.- Zmarszczył brwi.
Nie miałem pojęcia, jak mam to z siebie wydusić, przy czym strasznie bałem się jego reakcji.
-Dobra.. Pamiętasz, jak spytałeś się mnie o relacje, które dzieliły nas przed twoją utratą pamięci?- Zapytałem, a ten spalił buraka.
-Trudno tego nie pamiętać, idioto. To było z godzinę temu.- Odpowiedział, przy okazji uświadamiając mi, że naprawdę niekrótko leżakowałem sobie na korytarzu. Aż zrobiło mi się wstyd.
-No, to.. Mogłem trochę Cię okłamać. Tak ewentualnie.- Powiedziałem, próbując uniknąć jego wzroku. Z nerwów zacząłem bawić się kolczykami, po czym prawie przerwałem sobie ucho.
-W jakim sensie? Wytłumacz mi, bo nie za bardzo rozumiem.- Pytająco uniósł brew.
W rzeczywistości tliłem w sobie cichą nadzieję, że sam domyśli się, co jest na rzeczy, żebym nie musiał tego mówić. Ale to w końcu Blade. Głupi karzeł.
-Kochałem Cię.- Ze wstydu schowałem się w moich dłoniach, zasłaniając sobie całą twarz.
Zimne palce Blade'a mi ją odkryły. Miał zszokowaną minę.
-To znaczy.. To nie tak, bo.. No ten, sytuacja wygląda tak, że.. Nadal Cię kocham, ale wiesz.. Niczego od Ciebie nie oczekuję, więc nie musisz się o to martwić.. Możemy kontynuować naszą super-przyjaźń i takie tam.. Przepraszam, nie miałem w ogóle w planach o tym mówić, ale tak właściwie już po ptakach, strasznie się krępuję, zatem.. To ja już się może po prostu zamknę.- Zażenowany spojrzałem na niego przepraszająco. Jego wzrok był pusty i bez wyrazu. Coś mnie skręciło w żołądku.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Spytał, patrząc w dół. Włosy opadały mu na twarz, więc jej nie widziałem.
-Nie chciałem Cię do siebie na wstępie obrzydzić. Możesz uważać mnie za dziwaka. - Odpowiedziałem.
-Czyli.. Tak jakby.. Byliśmy parą?- Spytał bezbarwnie.
-No.. Wydaje mi się, że można tak to ująć. A tak w sumie.. Nigdy oficjalnie nie przestaliśmy nią być, hehe.- Zakłopotany rzuciłem, szczerząc się.
Cały czerwony podniósł wzrok. Przełknąłem ślinę.
-Cover, czy.. -Zaczął.
-..Tak?- Czułem, jak serce mocniej mi bije. Czekałem, aż zada mi jakieś ważne pytanie.
Teraz albo nigdy. ''Cover, czy chcesz być mój na zawsze?''
-Czy..- Dygotał, a ja coraz bardziej się niepokoiłem.
-CZY ELRIC NAS WIDZIAŁ?- Krzyknął z poważną miną, przybliżając się do mojej twarzy.
Kopara mi opadła.
-Czy na sto procent zadałeś poprawne pytanie?- Zapytałem.
-A jakie niby miałem zadać? Boże, to dlatego zawsze robił minę, jak na rasowego pedofila przystało, kiedy na nas patrzył. Cover..
-Wiem, że jest ci głupio, po prostu zapomnij o tym, że cokolwiek ci powiedziałem i przyjaźnijmy się dalej, okej?- Uśmiechnąłem się.
-Ty chyba naprawdę jesteś debilem.- Odpowiedział, zbliżając się do mnie i przytulając.
-Blade?- Zszokowany spojrzałem na niego, a ten wykorzystując to, że schyliłem głowę, cmoknął mnie w usta.
-Chyba to, że Cię kochałem jest jedyną rzeczą, co do której nie mam wątpliwości, jeśli chodzi o moją przeszłość.- Rzekł, a ja myślałem, że eksploduję, kiedy nagle..
-No ładnie, ładnie, moi drodzy.- Elric stał w drzwiach, opierając się o framugę.
I trzymając w dłoni zapasowe klucze.
Jego idealne wyczucie czasu przyprawiało mnie o nerwicę.
-Rzeczywiście wyglądasz jak pedofil.- Powiedziałem, a Blade się zaśmiał po cichu.
Krzywoząb zrobił urażoną minę, po czym się uśmiechnął.
-Idę pomóc Emily przy książkach. Nie macie może ochoty wybrać się do biblioteki?
Równocześnie z Campbellem spojrzeliśmy na siebie, powstrzymując się od śmiechu.
-Świetny pomysł, krzywa mordo!