Rozdział XVIII

1.3K 167 13
                                    


''Czysto przyjacielskie, powiadasz?''- Pomyślałem, odwracając od niego wzrok. 

Coś kuło mnie w sercu.
-Cover, Odpowiesz?- Szturchnął mnie.- Chyba mam prawo wiedzieć, w końcu to mnie dotyczy. 
Popatrzyłem na niego z bólem. Nie mogłem tego zrobić. Nie wtedy.
Musiałem odbudować naszą relację, a nie go do siebie obrzydzić. 
-Byliśmy świetnymi przyjaciółmi.- Powiedziałem, czując, jak od tych słów wypala mi się gardło.
Otworzył usta i zamknął je z powrotem. Jego mina była pełna udręki. Nie wierzył mi. 
-Przyjaciółmi?- Spytał cicho. 
-Najlepszymi.- Odpowiedziałem, ponownie usiłując uciec od jego spojrzenia. 

Zacisnął zęby na wardze. 
-Przed chwilą mnie pocałowałeś.- Rzekł. 
-Ja..- Zacząłem. 
-Przyjaciele się całują? Elrica też całujesz, Cover?- Zapytał, wykrzywiając twarz ze zdenerwowania.

-To, co zdarzyło się przed chwilą..-
Nie wiedziałem, czy byłem w stanie dokończyć to zdanie..- Zwyczajnie sobie zażartowałem. 
Zacisnąłem powieki, spodziewając się liścia w twarz. Ale nic się nie działo. Przymrużyłem oczy.
Po policzku poleciała mu pojedyncza łza. 
-Przezabawne, Lynch. Gratuluję wyśmienitego poczucia humoru.- Powiedział, obracając się. 
I odchodząc. 

Czułem się jak największy dupek świata.
I pewnie nim byłem. 

-A niech to wszystko szlag!- Krzyknąłem, kopiąc ścianę. 
-Boli.- Szepnąłem, leżąc na ziemi. Nie wiedziałem właściwie, dlaczego się przewróciłem, ale nie przeszkadzało mi to. Leżałem tam sobie i leżałem. 

-Co ty odwalasz, debilu?- Podniosłem głowę, żeby potwierdzić tożsamość posiadacza tajemniczego głosu. Elric. 

Szybko wstałem i się ogarnąłem .
-Nic takiego. Coś mi spadło.- Odpowiedziałem, drapiąc się po głowie z zakłopotaniem. 
-Stoję tu od pięciu minut.- Powiedział, przeszywając mnie spojrzeniem. 
-O cholerka..- Zacząłem.- Niezły z Ciebie stalker.
Uśmiechnął się, ukazując krzywe ząbki.
-Ty mi lepiej powiedz, co się stało. Blade siedzi w pokoju i nie chce mi nic zdradzić, a ja się śpieszę, więc nie mogłem dłużej nalegać. Znowu coś zrobiłeś?- Zapytał, przewracając oczami. 
Popatrzyłem na niego wytrącony z równowagi.
-Jest w pokoju?- Spytałem, nie kryjąc zaskoczenia.
-Zanim przyszedłem oglądając Cię leżącego na podłodze, jeszcze tam siedział.- Odparł.- A czemu miałoby go tam nie być?
'Bo sądziłem, że znowu ode mnie zwieje'- Pomyślałem. 
-Nieważne. Muszę do niego pójść, zanim jednak zdecyduje się na zmianę otoczenia.- Rzuciłem, pędząc już w kierunku naszej izby.- Do zobaczenia!

-Połamania kości!- Krzyknął Krzywoząb.
-A żeby tylko.- Szepnąłem sam do siebie.

Blade stał przed drzwiami. Odwrócił wzrok, kiedy mnie zauważył. Gdzieś się wybierał. 
Zaczął iść w moją stronę. Najeżyłem się.. Ale mnie ominął. 

Chwyciłem go za rękę. 
-Gdzie idziesz?- Zapytałem, ściskając mocniej.
-Do biblioteki. To boli.- Odpowiedział, patrząc na nasze dłonie.
Na widok jego czerwonych palców szybko go puściłem.
-Przepraszam.- Powiedziałem cicho.- Nie chciałem. 
-Nic mi nie będzie.- Odparł. Obrócił się i znowu począł kroczyć w stronę biblioteki. 
Wezbrała we mnie złość. 

-Poczekaj, Blade.- Rzekłem.
-O co znowu chodzi?- Spytał poirytowany. 
-Chodź ze mną.- Wskazałem mu kiwnięciem głowy nasz pokój. 
-Daj mi spokój, nigdzie z tobą nie idę.- Ale poinformował mnie o tym za późno, bo zdążyłem już go podnieść i wrzucić na bark.
-Puść mnie, wybieram się biblioteki, idioto!- Uderzył mnie pięścią w plecy.
Zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go do kieszeni.
Widząc to, Campbell wkurzył się jeszcze bardziej. 


-Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie tu zamknąć?- Zapytał, kopiąc mnie z całych sił.  
Usadowiłem go na moim łóżku, siadając naprzeciwko. 
-Głupi Cover.- Mruknął, zakrywając sobie twarz poduszką. 
-To moja poduszka.- Powiedziałem kąśliwie.
Natychmiast odsunął ją od twarzy i odrzucił na drugi koniec łóżka. Cały czerwony. 
Spojrzałem na niego świdrująco. 
-Czemu tak patrzysz? Mam coś na nosie?- Zadał pytanie, po czym bezzwłocznie obejrzał się w moim odtwarzaczu. Odetchnął z ulgą. 
-Powiesz mi w końcu, po co mnie tu przyniosłeś? Naprawdę szedłem do biblioteki.- Popatrzył na mnie z wyrzutem. 
Usiadłem na krawędzi materaca, opierając się łokciami o kolana. 

-Chyba powinieneś o czymś wiedzieć..- Zacząłem. 
-Wytężam słuch.- Odpowiedział sarkastycznie, przewracając oczami.
-Okej.. Od czego by tu rozpocząć..- Zmieszany, podrapałem się po głowie. 
-Po prostu powiedz. Nie posiedzę tu z tobą w nieskończoność.- Zmarszczył brwi.  
Nie miałem pojęcia, jak mam to z siebie wydusić, przy czym strasznie bałem się jego reakcji. 

-Dobra.. Pamiętasz, jak spytałeś się mnie o relacje, które dzieliły nas przed twoją utratą pamięci?- Zapytałem, a ten spalił buraka. 
-Trudno tego nie pamiętać, idioto. To było z godzinę temu.- Odpowiedział, przy okazji uświadamiając mi, że naprawdę niekrótko leżakowałem sobie na korytarzu. Aż zrobiło mi się wstyd. 
-No, to.. Mogłem trochę Cię okłamać. Tak ewentualnie.- Powiedziałem, próbując uniknąć jego wzroku. Z nerwów zacząłem bawić się kolczykami, po czym prawie przerwałem sobie ucho. 
-W jakim sensie? Wytłumacz mi, bo nie za bardzo rozumiem.- Pytająco uniósł brew. 
W rzeczywistości tliłem w sobie cichą nadzieję, że sam domyśli się, co jest na rzeczy, żebym nie musiał tego mówić. Ale to w końcu Blade. Głupi karzeł. 

-Kochałem Cię.- Ze wstydu schowałem się w moich dłoniach, zasłaniając sobie całą twarz. 
Zimne palce Blade'a mi ją odkryły. Miał zszokowaną minę. 
-To znaczy.. To nie tak, bo.. No ten, sytuacja wygląda tak, że.. Nadal Cię kocham, ale wiesz.. Niczego od Ciebie nie oczekuję, więc nie musisz się o to martwić.. Możemy kontynuować naszą super-przyjaźń i takie tam.. Przepraszam, nie miałem w ogóle w planach o tym mówić, ale tak właściwie już po ptakach, strasznie się krępuję, zatem.. To ja już się może po prostu zamknę.- Zażenowany spojrzałem na niego przepraszająco. Jego wzrok był pusty i bez wyrazu. Coś mnie skręciło w żołądku. 

-Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Spytał, patrząc w dół. Włosy opadały mu na twarz, więc jej nie widziałem. 
-Nie chciałem Cię do siebie na wstępie obrzydzić. Możesz uważać mnie za dziwaka. - Odpowiedziałem.
-Czyli.. Tak jakby.. Byliśmy parą?- Spytał bezbarwnie. 
-No.. Wydaje mi się, że można tak to ująć. A tak w sumie.. Nigdy oficjalnie nie przestaliśmy nią być, hehe.- Zakłopotany rzuciłem, szczerząc się. 
Cały czerwony podniósł wzrok. Przełknąłem ślinę. 
-Cover, czy.. -Zaczął. 
-..Tak?- Czułem, jak serce mocniej mi bije. Czekałem, aż zada mi jakieś ważne pytanie.
Teraz albo nigdy. ''Cover, czy chcesz być mój na zawsze?''
-Czy..- Dygotał, a ja coraz bardziej się niepokoiłem. 

-CZY ELRIC NAS WIDZIAŁ?- Krzyknął z poważną miną, przybliżając się do mojej twarzy. 
Kopara mi opadła. 
-Czy na sto procent zadałeś poprawne pytanie?- Zapytałem.
-A jakie niby miałem zadać? Boże, to dlatego zawsze robił minę, jak na rasowego pedofila przystało, kiedy na nas patrzył. Cover..
-Wiem, że jest ci głupio, po prostu zapomnij o tym, że cokolwiek ci powiedziałem i przyjaźnijmy się dalej, okej?- Uśmiechnąłem się. 
-Ty chyba naprawdę jesteś debilem.- Odpowiedział, zbliżając się do mnie i przytulając. 
-Blade?- Zszokowany spojrzałem na niego, a ten wykorzystując to, że schyliłem głowę, cmoknął mnie w usta. 
-Chyba to, że Cię kochałem jest jedyną rzeczą, co do której nie mam wątpliwości, jeśli chodzi o moją przeszłość.- Rzekł, a ja myślałem, że eksploduję, kiedy nagle.. 

-No ładnie, ładnie, moi drodzy.- Elric stał w drzwiach, opierając się o framugę. 
I trzymając w dłoni zapasowe klucze.
Jego idealne wyczucie czasu przyprawiało mnie o nerwicę. 
-Rzeczywiście wyglądasz jak pedofil.- Powiedziałem, a Blade się zaśmiał po cichu. 
Krzywoząb zrobił urażoną minę, po czym się uśmiechnął. 
-Idę pomóc Emily przy książkach. Nie macie może ochoty wybrać się do biblioteki?
Równocześnie z Campbellem spojrzeliśmy na siebie, powstrzymując się od śmiechu.
-Świetny pomysł, krzywa mordo!

AkrylionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz