#7

193 13 3
                                    

*Hyun Yoo*

Wszyscy sobie poszli i nas zostawili. No, co za chamy, żeby tak wyjść i nic nie powiedzieć. Z Tae postanowiliśmy się przejść. Stwierdził, że chce mi coś pokazać. Szliśmy bocznymi uliczkami. Było ciemno a drogę oświetlały nam tylko neony różnych barów, które mijaliśmy. Przechodząc obok jednego zauważyliśmy pijanych mężczyzn. Patrzyli się na nas.

-Hej mała może się dzisiaj zabawimy!- Powiedział jeden z nich i podszedł bliżej nas

Był naprawdę obleśny. Miał długa brodę na której były reszki piwa. Jego koszulka także była brudna. Facet był gruby nie grzeszył urodą.

-Sorry koleś ta pani jest dziś zajęta- przede mną stanął V, odgradzając mnie od tego gościa.

-Lepiej się szczeniaku nie wtrącaj. Jeszcze nie wiesz, co to życie- poklepał Tae po karku i chciał odepchnąć, ale chłopak ani drgnął.-Przesuń się!-Rykną tamten i uderzył Taehyunga prosto w twarz. On tylko lekko się zachwiał i oddał cios przeciwnikowi. Pijaczyna poleciał to tylu i nie zapowiadało się żeby szybko wstał.

-Chodźmy- powiedział V i szybko pociągnął mnie za rękę, tylko w sobie znaną stronę.

Po jakiś piętnastu minutach drogi doszliśmy pod jakiś stary wysoki budynek. Tae zerwał taśmę z zakazem wstępu i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Szliśmy schodami, aż w końcu znaleźliśmy się na dachu.

-Wow- tylko tyle udało mi się wymówić widząc cudowną panoramę nocnego miasta. Po prostu zaniemówiłam.

-Podoba się?- Zapytał chłopak i przytulił mnie od tyłu

-Jest naprawdę cudownie.-Zachwycałam się pięknym widokiem, gdy nagle mi się coś przypomniało-Co z twoją twarzą?- Obróciłam się gwałtownie i chwyciłam jego podbródek oglądając sine miejsce.

-Nie przejmuj się, bywało gorzej.-Uśmiechnął się delikatnie i podszedł do barierki dachu opierając się o nią. Poszłam w jego ślady i stanęłam tuż przy nim.

-Jak myślisz, czy nasze życie się kiedyś zmieni?

-Możliwe. Nawet, jeżeli ono się zmieni my pozostańmy tacy sami.


Następnego dnia wcześnie rano obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran telefonu, na którym wyświetliło się imię "ChaRin". Odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość.

Od: ChaRin

"Spotykamy się dzisiaj o 10 w bazie."

Nic jej nie odpisałam. Zerknęłam w róg ekranu, żeby sprawdzić godzinę. Siódma dwadzieścia. Ją chyba pogięło! Kto normalny wysyła wiadomości o tej godzinie?! Ja wiem, że ona jest rannym ptaszkiem, ale normalni ludzie lubią sobie pospać! Mniejsza z tym. Wstałam z łóżka i upiłam łyk wody z butelki stojącej na biurku. Teraz muszę obudzić V. Tak, tak wczoraj został u mnie na noc. Nie chciałam żeby wracał do domu nad ranem w szczególności, że musiał by iść piechotą jakieś 2 godziny.

-Tae wstawaj- szturchnęłam go lekko nogą, ponieważ leżał na podłodze.

-Ee... Mamo... Jeszcze pięć minut- wymamrotał pod nosem i przekręcił się na drugi bok.

O nie teraz to przegiął. Ja się nie będę tu bawić w jego matkę i delikatnie go budzić. Co to, to nie.

-Wstawaj leniu! Musimy się zbierać!- Krzyknęłam i kopnęłam go w przyrodzenie. Chłopak pod wpływem bólu szeroko otworzył oczy i skulił się z bólu.

-Jesteś okrutna- wyszeptał

-Trzeba było wstać od razu- zarzuciłam włosami

-Prze ciebie mogę być bezpłodny.

-A, kto by cię chciał?-Zaśmiałam się

-Może nie wiesz, ale jestem bardzo popularny wśród dziewczyn.

-Taa chyba po czterdziestce.

-Ejj, przestań się zemnie nabijać. Lepiej się ubierz. Świecisz tyłkiem na prawo i lewo.

-Co nie podoba ci się mój tyłek?- Podwinęłam koszule mojej piżamy, pod która znajdowały się tylko majtki.

-Fajne majtki-zaśmiał się cicho V

-No wiem, czerwone z koronką najlepsze- zakryłam moja dupę wzięłam ubrania z szafy i poszłam się przebrać do łazienki.-Aa własnie szykuj się na dziesiątą mamy być w bazie-krzyknęłam już z łazienki.

-Coo?! Przecież jest 7.40. Mamy jeszcze dużo czasu. Czemu mnie budziłaś?- Jęczał niezadowolony chłopak

-Jak ja wstaje, to ty też. Nie będę sama jeść śniadania.-Wyszłam już z łazienki

-Jesteś okrutna

-Gdzieś to już słyszałam.


Już wybrałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz