2. Rose

782 40 3
                                    

Otwieram ciężkie powieki i ledwo widzę gdzie jestem. W sumie to ja nawet nie wiem gdzie. Zaczynam szukać swojego telefonu, ale moje prawa ręka jest unieruchomiona. Fuck... Ścierpła mi! Nagle w pomieszczeniu robi się jaśniej. Dostrzegam światło po mojej lewej stronie na szafce. Mój telefon. Biorę go i jakimś cudem spadam z łóżka.
- Nosz kurwa mać! - wściekam się kiedy prawą ręką uderzyłam o ową szafkę. Biorę telefon i przykładam do ucha odbierając uprzednio - Czego?! - miło powitanie, nieprawdaż?
- Jak możesz? - to niby urażony głos Olisia.
- No najwidoczniej mogę - wywracam oczami - Czego ty chcesz ode mnie o... - zabieram telefon od ucha by sprawdzić godzinę - Oliver, jeszcze cię nigdy nie uderzyłam, ale przysięgam, że dzisiaj to ci tak wpierdolę, że odechce ci się pedalenia!!! - wrzeszczę wymachując ręką. Co za cwel! By mnie budzić o szóstej jak do domu dotarłyśmy po czwartej?! Mnie?! Nie pytajcie dlaczego wróciliśmy, bo pojęcia nie mam. Co my robiliśmy, że ja nie pamiętam?!
- Ale ty wulgarna z rana... - daje sobie rękę odciąć, że w tym momencie miał już dość rozmowy - Dzwonię by sprawdzić czy żyjecie.
- Co za pojebane pytanie Oliver - gdy nie mówię do niego zdrobniale, to on już wie, że jestem zła.
- No może jako wasz przyjaciel mam prawo się martwić? - yhym - Po za tym, wróciłem wcześniej i znając was to Ash nie wracała trzeźwa na tym motorze, a ty szalałaś na ulicach. Chciałem się dowiedzieć, czy was nie zamknęli czasem - albo ja jeszcze śpię, albo nie potrafię przyswoić nowych informacji.
- To ty z nami nie siedziałeś do końca?! - dziwie się.
- Y... No nie? Nie pamiętasz? - jego zaskoczenie przerosło moje. Złapałam się za głowę bo jakoś nagle poczułam ostry ból.
- Niezbyt. Poszukam Ashley - powiedziałam i się rozłączyłam nie czekając na odpowiedź. Wstałam na równe nogi i zrobiłam może z dwa kroki kiedy nie pizgłam się znów na ziemię - Nosz ja pierdolę! - kopię buty, których najwidoczniej nie chciało mi się zdejmować w przedpokoju.

Po raz kolejny wstałam i tym razem oświetlałam sobie drogę światłem z telefonu. Wyszłam do wspomnianego wcześnie przedpokoju i zapaliłam tam światło. Hellow, szkoda baterii. Rozejrzałam się czy stoją buty mojej przyjaciółki. Brak. Może też zdjęła je w swoim pokoju. Naprzeciwko od razu od mojego pokoju, znajduje się jej pokój i standardowo weszłam bez pukania. Zapaliłam światło, najwyżej kłótnia będzie. Ashley leżała... Dosyć dziwnie. Na brzuchu z ręką zwisającą z łóżka i otwartą buzią. Pomijam fakt oplutej poduszki... Pokręciłam ze zrezygnowania głową i wyszłam z pomieszczenia. Muszę wypić trochę kofeiny bo mi łeb zaraz wyleci w powietrze. Zapaliłam światło w kuchni, która jest połączona ze salonem. Całkiem wygodne wam powiem. Wstawiłam czajnik z wodą i postanowiłam zjeść jakąś kanapkę.

Jest za dziesięć siódma, a ja jakoś nie specjalnie mam ochotę iść do szkoły. Rozłożyłam się zrezygnowana na stole w kuchni, który był okrągły. Co najbardziej człowieka dołuje następnego dnia po „wycieczce"? Brak pamięci. Tej pieprzonej pamięci! Dlaczego Olivera z nami nie było? No właśnie! Wybrałam jego numer, który mam już w ulubionych. Tak, tak, przyznaje się. Kocham Olisia jak brata, no nie da się ukryć. A każdy z rodzeństwem sobie dokucza od czasu do czasu, prawda? No.
- Oliś? - zaczęłam słodko.
- Oho, teraz ja spytam... CZEGO? - wiedziałam, że on lubi się odgryzać pięknym za nadobne. Wywróciłam oczami ignorując jego niby dogryzkę.
- Czemu nie zostałeś z nami do... nocy? - bo do nocy, nie? Nie? Kutwa, nie wiem!
- Ech - usłyszałam westchnięcie.
- Nie masturbujesz się, co nie? - zmrużyłam oczy. Wierzcie, że on ma dziwne odpały widząc jakieś zdjęcia gorących chłopaków. Czasem nawet bardzo dziwne.
- Shut up! - krzyknął. Ja piertole... Zgadłam - Nie zostałem z wami, bo wy zaczęłyście się ścigać. No raz tam z wami zrobiłem przejażdżkę, ale potem już mi się nie chciało. Po za tym pojawił się alkohol, a wiesz, że ja po nim nie prowadzę - tak, przyzwoitka - Ty też nie prowadziłaś... Kiedyś... - bo przecież znamy się wieki.
- O której nas porzuciłeś, przyjacielu? - ostatnie słowo specjalnie zaakcentowałam.
- Bo ja wiem. Po dziesiątej było - no super. A co robiłyśmy przez kolejne sześć godzin?!
- A nie wiesz przypadkiem... - przerwał mi.
- Nie, nie wiem co robiłaś, że nie pamiętasz. Sry - westchnęłam.
- Chyba wiem co robiłam - podparłam sobie podbródek na ręce.
- Skoro ty to i Ashley. Co z nią? - słodki jest, gdy się o nas martwi, ale my tego nie potrzebujemy. Tak się wychowywałyśmy. Nikogo nigdy nie obchodziłyśmy, więc to... Nie jest nam na rękę, że nagle ktoś zwraca na nas uwagę i nie boi się podejść. Lubimy wzbudzać w ludziach strach i panikę. To czyni nas silniejszymi i pewniejszymi siebie.
- Nie wiem. Śpi - wzruszam ramionami choć on tego nie zobaczy.
- Kiedyś przegniecie z tym...
- Przestań nam mówić jak mamy żyć, Oli. Zaraz się rozłączę i dam ci się dalej masturbować do plakatu.
- Ale... - zająknął się.
- Ale co? - marszczę brwi nie rozumiejąc.
- Ale skąd wiesz, że to do plakatu?! - przybiłam sobie piątkę w czoło. Co za idiota...
- Papa - żegnałam się.
- Czekaj! Będziecie dziś w szkole? - dobre pytanie.
- Jak wstanie to się pomyśli. Stary, obudź Ashley, a możesz nie dożyć jutra - uśmiechnęłam się sztucznie - Ja chcę jeszcze pożyć, serio.
- A no racja - zaśmiał się głupkowato - No to pa - ugh, jak to zabrzmiało pedalsko. Ja piertole.

Love Deal //L.H. & A.I.//✕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz