21. Ashley

327 27 1
                                    


SadBoyAsh:
Nie myślałem o tym...
Przystaję na propozycję

Me:
I git B|
To dawaj zdj

SadBoyAsh:
Późnieeeej...
Muszę iść
Help me ;-;

Me:
Where?

SadBoyAsh:
Na próbę

Me:
To chyba fajnie, że masz zespół i wgl nie? Nie kumam x'D

SadBoyAsh:
Luke robi wszystko, byleby mnie omijać jak najdalej, przez co próby nie wychodzą i pewnie odszedłby z zespołu, gdyby nie Cal, ten Azjata, nieprzyznający się, że jest Azjatą
Wiem, że o moja wina, ale nie rozumiem, czemu aż tak bardzo mnie nienawidzi

Me:
Piszesz to tak, jakby laska z tobą zerwała, bo nigdy cię nie kochała i chodziła z tobą dla beki

SadBoyAsh:
Zabawne :)

Me:
Co mu zrobikjh

W momencie pisania wiadomości, ktoś na mnie wpadł, przez co przypadkowo wysłałam przypadkowe litery. Wkurwiłam się, że akurat w takim momencie, kiedy Ashton chciał się choć trochę przede mną otworzyć, ktoś musiał mi przerwać.
 Oderwałam wzrok od telefonu i spojrzałam na prawdopodobnie rok młodszego chłopaka, który wzrostem dorównywał mi, a może nawet i był wyższy. Przyglądał mi się niezrozumiale, jakby szczęśliwy, więc wywnioskowałam, że jest albo nowy, albo głupi.
- Nowy? - spytałam oschle, na co spoważniał.
- Taa, przepraszam - podrapał się po karku.
- Uważaj jak łazisz i radzę do mnie nie pod chodzić - odparłam tylko.
- Czem...? - nie dokończył, bo popchnęłam go lekko, by móc przejść. Ykhym... Miało być lekko, ale jakby wleciał na ścianę, widocznie nie rozumiejąc co się stało.
- To było ostrzeżenie, nie dobra rada.
Podbiegła do niego jakaś barbie i spojrzała przerażona w moją stronę. Napotykając moje spojrzenie szybko odwróciła wzrok, patrząc na chłopaka.
Prychnęłam i poszłam w swoją stronę. Odchodząc, usłyszałam za sobą jeszcze:
- Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, Eth! Widocznie ma dobry dzień, skoro jeszcze nie trafiłeś do szpitala! - wykrzyknęła, ale zdając sobie sprawę, jak głośno to powiedziała, zdrętwiała.
Popatrzyła na mnie zza grzywki i z satysfakcją odkryłam, że była przerażona. Uśmiechnęłam się do niej, na co zesztywniała jeszcze bardziej, po czym dłonią przejechałam po szyi i tym gestem pokazując jej, że ma przechlapane. Prawdopodobnie do jutra zapomnę jej twarz, ale zawsze moim celem może być ktoś inny. Nie ważne kto, ważne że ucierpi.
- Nie wydaje się zła... - mruknął chłopak, kiedy już odchodziłam.
Spowolniłam krok, żeby słyszeć, co odpowie blondynka, jednak nie doczekałam się jej reakcji. Słysząc dzwonek, pokierowałam się do sali, myśląc nad tym, co powiedziała dziewczyna. "Skoro jeszcze nie trafiłeś do szpitala"... Plastik, czy nie, miała rację, to było zdecydowanie dziwne, że ktoś uszedł z życiem po spotkaniu ze mną. Może zbyt bardzo zajęłam się Ash'em?
Co do niego, chciałam napisać już właściwą wiadomość z pytaniem, ale był offline. Uśmiechnęłam się smutno do ekranu, co musiało być co najmniej idiotyczne. Zamiast pisać, to co chciałam wcześniej, wystukałam w klawiaturze tylko kilka słów.

Me:
See you 

~~~~~~~~
Wiecie, że ten rozdział pisałam tak dawno temu, że sama się zdziwiłam co się w nim stało? x'D
Stwierdzam, że jestem beznadziejna w pisaniu wiadomości, zostanę przy  opisówkach... :') ~Ashley



Love Deal //L.H. & A.I.//✕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz