30. Rose

270 27 0
                                    

Myślałam, że chodzenie na treningi mi pomoże, ale... Myliłam się. Po raz kolejny się pomyliłam. Może w małym stopniu mi to pomaga, ale dosłownie w małym. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca, a minął już chyba miesiąc. Dosłownie oczywiście. Znow zaniedbałam Luke'a, ale dlaczego w sumie mam z nim rozmawiać? Robiłam to dla zakładu. A teraz... Teraz na co mi to? Nie ma zakładu. Mimo wszystko Luke zaczynał być dla mnie codziennością. Pisanie z nim zaczynało być codziennością. To takie dziwne. Ciekawe czy Ona pisze z Ashton'em? Nie, nie mogę o niej myśleć! Dlatego też nie mogę pisać z Luke'm. On przypomina mi o Niej, a ja tego nie chcę. Chcę zapomnieć, choć koszmary mi nie pozwalają. Widzę w nich tego Joel'a z przeszłości i tego z teraźniejszości. Ona... Ona miała go... Nie Rose, nie myśl o tym!

Szłam ulicami bez celu. Błąkałam się tak całymi dniami, a Thomasa ledwo co widywałam. Miał pracę, a gdy wracał to ja już spałam albo mnie nawet w domu nie było. Szkołę kompletnie olałam. Tam mogła mnie spotkać. Cholera Rose musisz wreszcie zacząć żyć! To podpowiadał mi rozsądek. I ma rację. Muszę zabrać swoje rzeczy od Ashley i uwolnić od tego raz na zawsze. W tym mieście nie mam już życia. Muszę stąd uciec. Nie... Nie uciec. Musze stąd się po prostu wyprowadzić. Ale jak mam to zrobić? Na motorze nie uda mi się zabrać wszystkich swoich rzeczy. Potrzebne mi auto... Hm. Akurat rzuciło mi się jedno całkiem niezłe, stojące na poboczu. Zerknęłam ukradkiem czy nikogo nie ma w środku. Ciekawe do kogo ono należy? No nie ważne. Potrzebuje je pożyczyć, a potem oddam. Jak podpierdolę auto to raczej każdy zauważy. Pożyczę i odstawię. Tak.

Podeszłam do drzwi od strony kierowcy i zaczęłam majstrować przy zamku. Nie takie rzeczy już się robiło. Potrafię otworzyć nawet skomplikowane zamki, a ten nawet na średniaka nie wygląda. Chociaż... Alarm. Może ma alarm. Zerknęłam czy posiada światełka po boku, ale niczego takiego nie zauważyłam. Auto całkiem nowe i nie ma alarmu? Czy tylko ja widzę tu jakieś dziwne niedorzeczności?
Wzruszyłam tylko ramionami i wsiadłam do otwartego już auta. Na szczęście żadnego alarmu nie ma, nie chcę wiedzieć dlaczego. Zaczęłam kombinować z kablami pod kierownicą. Raz prawie udało mi się go odpalić, ale skubany zgasł.
- No dawaj!
Jeżeli będę za długo się bawić, to mnie w końcu nakryją. Za drugim podejściem auto odpaliło, a ja mogłam ruszyć na małą przejażdżkę po mieście. Autem nie umiem jeździć, od razu mówię. Raz w życiu jechałam i to na dodatek po alkoholu, gdy z Ash... No w każdym bądź razie muszę zrobić okrążenie by sprawdzić czy ktoś mnie nie namierzy.

Po dwóch godzinach zaparkowałam pod naszym blokiem, ala apartamentem z brakiem windy. Tsa. Nie wiem gdzie tu apartament, ale ten stary dziadyga uparł się, że to APARTAMWENT. Weszłam do środka i czym prędzej udałam się do mieszkania. Otworzyłam drzwi z klucza i weszłam niepewnie do korytarzyka. Niezły syf. Co ona tu robi? Nie, to kolejna rzecz której nie chcę wiedzieć. Przemieściłam się do swojego pokoju i wyjęłam torbę by szybko spakować swoje rzeczy. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi co nie wróży niczego dobrego. Zacisnęłam powieki, modląc się w duchy, by mi się to tylko przesłyszało. Zaczęłam szybko wrzucać ubrania do torby i zapięłam ją. Zamek wydał przy tym swój charakterystyczny odgłos co rozniosło się pewnie po całym mieszkaniu.
Wzięłam szybko dwie torby i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach od mojego pokoju zderzyłam się z blondynka, która miała nieokreślony wyraz twarzy. Smutek, zaskoczenie i... radość wymieszane razem.
- R-Rose! – nagle w jej oczach stanęły łzy – Powiedz, że to naprawdę ty – tak jakbym była jakąś halucynacją. Nie odezwałam się tylko pragnęłam czym prędzej się stąd wydostać. Trzeba auto odstawić.
Niestety w korytarzyku zagrodziła mi drogę.
- Rose proszę porozmawiajmy! J-Ja nie mogłam ci o tym p-powiedzieć! – łzy spływały po jej policzkach, ale ja nie mogę się teraz ugiąć – Miałam ci powiedzieć, że przetrzymuje jakiegoś dupka w starej opuszczonej fabryce?! Zostawiłabyś mnie! Rose, byłaś... jesteś moją przyjaciółką, no! Nie mogłam... Nie potrafiłam ci powiedzieć... - uspokoiła się, ale łzy wcale nie przestały spływać.
- Jesteś psychopatką... - szepnęłam. Nie powiem, że jej się nie boję, bo boję, ale...
- Rose, proszę... - wytarła policzki wierzchem dłoni i spojrzała mi w oczy. Widziałam dopiero teraz jak bardzo jest zmęczona i jakie ma worki pod oczami.
- Skąd wiedziałaś o nim? – spytałam. Nie wiem czemu, ale mówię bardzo cicho.
- O kim? – ściągnęła brwi nie rozumiejąc.
- O Joel'u – przełknęłam ślinę przypominając sobie widok z fabryki.
- Tym z fabryki? Znałaś go?! O boże, Rose! Nie mów, że to ktoś z twojej rodziny! - widziałam, że jest przerażona tą myślą.
- Co?! Nie! To świnia! Gdyby był z mojej rodziny to bym chyba się zabiła!
- No to skąd Ty go znasz? – ścisnęłam ręce – Rose?
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Ashley zaklęła pod nosem i otworzyła je z impetem.
- Czeg... - widząc policję lekko się zdziwiła – Tak?
- Zostaliśmy zawiadomieni o dokonaniu przestępstwa – powiedział jeden z dwóch policjantów. Cholera! To na bank auto.
- Słucham? – zakpiła. Nagle jej humor zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Został skradziony samochód spod centrum handlowego – kurwa wiedziałam! Ashley spojrzała na mnie przez ramie rozumiejąc. Jeżeli chodzi o KRADZIEŻ to wiadomo, że chodzi o mnie – Samochód znajduje się pod tym domem i przyszliśmy. Jeden z przechodniów powiedział nam, że to była kobieta i miała na sobie bordową bluzę z kapturem na głowie – policjanci od razu zmierzyli mnie wzrokiem. Kaptur nadal spoczywał na mojej głowie, więc już po mnie – Pójdzie pani z nami – powiedział do mnie i chciał wejść, ale Ash zatorowała mu drogę.
- To nie ona – rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
- Słucham? – spytał jeden myśląc, że źle usłyszał.
- To ja – stwierdziła zaplatając ręce pod piersiami – Zdjęłam tą bluzę, gdy wróciłam, a Rose chciała znieść moje bagaże na dół, wiec ubrała ją – mówiła tak przekonywująco, że sama bym jej uwierzyła, gdybym nie znała prawdy.
Policjanci spojrzeli po sobie nie wiedząc czy jej wierzyć.
- No dobrze. Proszę w takim razie z nami – zrobił jej przejście. Chwyciła tylko kurtkę i wyszła nie patrząc na mnie.

Co... się właśnie stało?

Love Deal //L.H. & A.I.//✕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz