Rozdział VIII

206 27 10
                                    

Obudził mnie promienie słońca. Leniwie podniosła się z łóżka i zeszłym na dół. Tam dziwnym spojrzeniem przywitała mnie moja mama. Gdy zorientowałam się o co chodzi, poszłam do łazienki. Moje oczy były czerwone i opuchnięte, a na policzkach miałam zaschnięte łzy. Szybko umyłam twarz i wróciłam do kuchni. Jak się okazało na stole czekaj juz na mnie obiad.

- Która godzina? - spytałam się zaskoczona.
- Druga, nieźle sobie przyspałaś - zaśmiała się moja mama.

****************************** - To było pyszne - powiedziałam oblizując wargi - Mogę dzisiaj wyjść na miasto z Wiki i Julią?

- Dobrze, ale wróć przed 5.

- Ok

Pobiegłam do swojego pokoju. Obóz dobrze mi zrobi oderwę się od... smutnych myśli. Ale nie mogę pojechać nie żegnając się z najlepszymi przyjaciółkami. Wzięłam telefon i wybrałam numery do jednej i do drugiej koleżanki. Umówiłyśmy się na trzecią w parku. Ubrałam się i po chwili byłam gotowa i wyszłam.
Nie śpieszyło mi się. Szłam powolnym krokiem.

Po ok. siedmiu minutach doszłam do parku. Usiadłam na pustej ławce. Po chwili na horyzoncie pojawiły się Wiktoria i Julia.

- Cześć - przytuliłam je na przywitanie.

- Hej.

- Hejo - czy Wiki zawsze będzie wręcz dziecinnie odpowiadać, uśmiechnęłam się w duchu.

- Będziemy tutaj stać czy się gdzieś przejdziemy? - spytała się blondynka. ******************************
Szłyśmy przed siebie rozmawiając, śmiejąc się do łez. Po prostu bawiąc się. Tego było mi brak. Teraz czułam, że spokojnie mogę jechać na obóz nie martwić się tym pięknym snem.
Choć gdy o nim myślałam uśmiech schodził z mojej twarzy, nie płakałam na najmniejsze wspomnienie o nim. Na całe szczęście dziewczyny jakby o nim zapomniały.

- Dochodzi już piąta - spojrzałam na zegarek, przerywając nagłą fale śmiechu.

- A o której miałaś być w domu ? - spytała rudowołosa.

- O piątej - teraz też i blondynka posmutniała.

- Jak wrócisz od razu do nas zadzwoń - rozkazała mi "Ginny".

- Dobrze - przytuliłam przyjaciółki.

- To pa, dobrej podróży - oderwała się ode mnie Wiśnia.

- Dzięki, do zobaczenia za 14 dni - pomachałam i wręcz biegiem puściłam się do domu.
******************************
- Nareszcie przyszłaś - przywitała mnie moja mama. - Zjedz coś i jedziemy
******************************
Po 20 min byłam już w autobusie i zmierzałam do obozowiska.
Udało mi się znaleźć dwa wolne miejsca. Usiadłam, założyłam słuchawki i po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Przebudził mnie brak warkotu silnika. Wysiadam i zabrałam swój plecak. Przeszliśmy kawałek dróżką biegnącą przez gęsty las.
- No dobra. Tutaj rozbijemy obóz... No, co tak stoicie, bierzcie się za namioty! - pośpieszył nas druh.
******************************
- No, no. Szybko się uwinęliście. Teraz się dzielimy. Jak przeczytam wasze imię to możecie iść do namiotu. Do pierwszego idzie Zosia, Basia, Ania i... Weronika. Do następnego Karolina...

Już nie słuchałam, oddaliłam się w stronę swojego aktualnego mieszkania, w którym czekały już na mnie 3 współlokatorki.
- Cześć jestem Zosia - podała mi rękę szatynka.
- A ja Basia - uczyniła ten sam ruch blondynka.
- Ja nazywam się Weronika, to mój pierwszy obóz.
- To tak jak u... - przerwał jej donośny głos druha.
- W DWUSZEREGU FRONTEM DO MNIE ZBIÓRKA! - Wybiegłam z namiotu i ustawiłam się przed Anią. Po minucie gdy wszyscy się ustawili, odezwał się ponownie.
- Plan na dzisiaj jest taki. Teraz idziemy na kolację. Potem macie 30 min na ogarnięcie plecaków i namiotów. Na koniec dnia będzie ognisko na rozpoczęcie obozu. Idźcie po mydła.

Gdy wszyscy wrócili, udaliśmy się na stołówkę. Zaśpiewaliśmy przed posiłkiem i zabraliśmy się za jedzenie. Wróciliśmy do naszego miejsca kempingowego i rozeszliśmy się do tymczasowych mieszkań. Postanowiłam poznać się lepiej z dzieczynami.
Gdy po raz setny wybuchły salwą śmiechu spojrzałam na zegarek kolacja była już 25 min temu.
- My jeszcze 5 min, ale idę się przewietrzyć.

Po tych słowach ubrałam polar i wyszłam z namiotu zaczerpnąć świeżego powietrza. Zaczęłam myśleć o snach z dwóch ostatnich nocy. Oparłam się o drzewo. Teraz nie płakałam, uśmiechałam się. Miło sobie "powspominać". To teraz moje piękne, nierealne marzenie. Moje rozmyślanie przerwał donośny głos druha.
- OGŁASZAM ALARM W UBRANIACH NA OGNISKO. MACIE 5 MINUT.
Powoli ruszyłam w stronę miejsca zbiórki. Po 5 min wszyscy byli gotowi, ruszyliśmy w las. Po chwili wyszliśmy na polankę.
- Taka jak z mojego snu - pomyślałam.
Mimowolnie na mą twarz wkradł się uśmiech.

Rozsiedliśmy się do około ogniska. Koło mnie usiadła Ania. Miejsce po mojej lewej zostało wolne. Skierowałam swoje ręce do ognia by trochę je rozgrzać.

- Zimno ci? - z nikąd na wolnym miejscu pojawił się chłopak. Był to wysoki blondyn o cudnie błękitnych oczach.
- Troszkę - uśmiechnąłam się nieznacznie.
- Daj - wyciągnął swoje dłonie.
- Co mam ci dać?
- Ręce

Trochę mnie to zdziwiło i niechętnie podałam mu dłonie. On otulił je swoimi i dmuchnął w nie parę razy, aby je ogrzać.

- Dziękuję - powiedziałam, gdy zrobiło mi się już ciepło.
Chłopak o jedną chwilę za długo je trzymał, lecz później puścił moje ręce.
- Nie ma problemu - uśmiechnął się w specyficzny sposób. Znam tylko jedna osobę, która tak to robi. Na chwilę zamiast twarzy blondyna ujrzałam oblicze Terenca. Otrząsnęłam szybko głową i zaczęłam wpatrywać się w ogień.

- Coś się stało? - spytała chłopak.
- Nie. Po prostu przez chwile kogoś mi przypomniałeś. Nie ważne.
- Aha. Tak poza tym to mam na imię Piotrek.
- Weronika - uśmiechnąłam się. Oddał ten grymas. Może najwyższy czas kojarzyć ten uśmiech z nim, a nie z moją wybujałą wyobraźnią.

- W którym jesteś namiocie? Nie zauważyłem cię wcześniej.
- W pierwszym.
- Aaa... To wszystko tłumaczy. Ja pomagałem koleżance wnosić plecak i trochę się spóźniłem. Najwidoczniej musiałaś juz pójść do namiotu.
- Możliwe. A ty? W którym mieszkasz?
- W dziewiątym. Tam siedzi Kuba - wskazał na bruneta, który obejmował jakaś dziewczynę.
To Maciek - pokazał szatyna, który w zamyśleniu wpatrywał się w ogień.
A to Michał - trzeci chłopak własne zwijał się z śmiechu.
- Spoko. Ja mieszkam z Basią i Zosią - wskazałam na przyjaciółki, które własnej zacięcie nad czymś dyskutowały.
A to Ania - przedstawiam rudą po mojej prawej.

Dziewczyna podała mu rękę, a po chwili wróciła do rozmowy z koleżanką.

- Lubisz czytać książki? - spytał mnie z nienacka szatyn.
- Lubie? Nie. Ja uwielbiam.
- Czytałaś kiedyś może Harry'ego Pottera?
- Nie kurczę. Jestem z innej planety. Ja przecież ubóstwiam tą książkę.
- Tak też myślałem - chłopak na chwile umilkł i przyglądał mi się, jakby próbował sobie mnie przypomnieć - Jaki dom?
- Ślizgońska arystokracja się kłania - wypiłam pierś, lecz po chwili już zwijałam się ze śmiechu.
Chłopak jakby posmutniał.
- A czytałeś Niezgodną?
- Jasne!

Atmosfera przy ognisku była wspaniała. Jak się później okazało Piotrek potrafi grać na gitarze, więc z wielką chęcią akompaniowałam mu wokalem.
Juz wiedziałam, że te dwa tygodnie, będą moimi najlepszymi wakacjami i że szybko znajdę nowych przyjaciół. Jednego już znalazłam.

***
Witam
Jak tam życie leci?
Co sądzicie o Piotrku? Lubicie czy nie?
Nie zapomnijcie zostawić po sobie śladu ★ i komentarz mile widziane.

Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz