Rozdział XVIII

164 18 15
                                    

Z kwarantanny wyszłam następnego dnia rano. Zdążyłam idealnie na śniadanie. Piotrek już układał pomidora na kanapce.
- Cześć! Jak się czujesz? - usiadłam koło niego i również zaczęłam przyrządzać śniadanie.
- Już lepiej. Mam gips i lekki katar, ale tak ogólne to dobrze. Podobno gdyby nie ty, mogłoby się to gorzej skończyć. Dziękuję. - Chłopak, odłożył kanapkę i spojrzał na mnie.
- To dziwne, ale akurat tej nocy mi się przyśniłeś. Byłeś cały we krwi i dlatego bardzo się przestraszyłam.
-Przeznaczenie - uśmiechnął się do mnie i zaczął jeść kanapkę.

Reszta śniadania upłynęła na miłej rozmowie. Po posiłki ruszyłam do namiotu.
- Najwyższy czas się spakować - powiedziałam do współlokatorek i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Czas do obiadu upłynął szybko, za szybko. Po tym posiłku zabraliśmy swoje plecaki i ruszyliśmy w stronę autokaru.
Usiadłam pośrodku pojazdu. Wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać. Po chwili ktoś się do mnie dosiadł i zajrzał mi przez ramię.
- Co czytasz?
- Dary Anioła: Miasto Popiołów - na dowodu pokazałam blondynowi okładkę.
- Słyszałem, że to fajna książka. Czy to prawda?
- Jak najbardziej. To jedna z moich ulubionych serii, pomimo że czytam dopiero drugą część - entuzjazmowałam się.
- A o czym jest?
Opowiedziałam mu pokrótce o co chodzi. Chłopak pokiwał głową z aprobatą.
- Zapowiada się nieźle. Ale tak naprawdę to chcę o czymś z tobą pogadać - zaczął nie pewnie.
Czułam się jak w klatce. Na obozie mogłam przynajmniej uciec od niego, a tutaj? Nawet nie mogę się przesiąść, bo to no siedzi na "wylocie". Jedyne co mi zostało to go posłuchać.
Odchrząknęłam i spojrzałam na niego wyczekując. Chłopak wypuścił powietrze ze sykiem.
- Jeszcze raz chciałbym cie przeprosić za ten incydent na polanie. Naprawdę nie wiem co się ze mną stało... Przepraszam. - podrapał się po głowie - Po drugie chciałem porozmawiać o naszych "zdolnościach". Wiesz o co mi chodzi? - pokiwałam szybko głową, ale bez słowa - No, a więc. Czytałaś Harry'ego Potter'a, więc wiesz co nieco. Ale na pewno nie masz nikogo kto zabrał by cię na Pokątną albo oprowadził po szkole. No i wiesz... Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Tak zasadniczo, to już ktoś się zaoferował, że mi pomoże, ale dziękuję za troskę. - Nawet nie wiem dlaczego to powiedziałam, mogłam przecież się zgodzić. Ter nie odzywał się do mnie od dwóch tygodni... Dobra i tak już powiedziane.
- Aha... Pewnie Malfoy i spółka ci pomaga. Oni nie zasługują na zaszczyt opieki nad wybraną. No to może chociaż podasz mi swój numer?
Troche zdziwił mnie fragment o wybranej, ale gdy zapytałam o to powiedział, że dowiem się w swoim czasie.
Po szybkiej wymianie telefonów zaczęliśmy rozmawiać. Na żaden konkretny temat. O książkach, magii, w pewnym momencie zeszło na wydarzenia z przedwczorajszej nocy.
- A tak w ogóle, jak to się stało, że ty znalazłeś się w takim stanie, w nocy, w lesie?
- Postanowiłem, że się przewietrzę. Wiedziałem, że nie przejdę koło wartownika, wiec przeskoczyłem przez płot. Wtedy zraniłem się w rękę. Owinęłem ją kawałkiem koszuli i poszedłem do lasu. W pewnym momencie się zamyśliłem i uderzyłem o dość spory kamień. Wtedy wyrżnąłem niezłego orła i złamałem nogę. Niezła ze mnie fajtłapa - posłał mi promienny uśmiech, niestety nagłe kichnięcie zepsuło efekt.
- Naprawdę. Nawet nie wiesz jak się przestraszyłam. Bałam się, że mi tam umrzesz. - Przypomniał mi się. Zakrwawiony, rozpalony, majaczący chłopak.
- Aż tak ci na mnie zależy? - uniósł sugestywnie brwi.
- Ktokolwiek znalazłby się w takiej sytuacji. Zawsze tak samo bym się przeraziła.
- A gdyby był tam ten twój Bell? Od razu zrobiła byś mu sztuczne oddychanie? - chłopak chyba poczuł się urażony.
- Może tak, a co? Zazdrościsz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.

Po tych słowach siedziałam już cicho. Ucieszyłam się gdy zobaczyłam, że jesteśmy już na obrzeżach miasta. Resztę podróży nie rozmawialiśmy. Z autokaru wyszliśmy bez słowa. Jedynie, gdy zabierałam już swój plecak, rzucił mi krótkie "hej" na pożegnanie.

Przytulasem przywitałam się z tatą i poczłapałam do samochodu.
- No jak było? Podobało się?
- Tak, było fantastycznie. Poznałam super ludzi i naprawdę dobrze się bawiłam.
- To skąd ta ponura mina? - spojrzał się na mnie w lusterku.
- No wiesz. Trudno się rozstać z kimś z kim spędziło się dwa tygodnie - skłamałam, chociaż, gdyby się upierać to nie do końca.
- Też racja. Dobra, już jesteśmy w domu. Ja zabiorę plecak, a ty na pewno chcesz teraz wskoczyć do wanny.
- Jak ty mnie dobrze znasz - wysłałam mu promienny uśmiech i zabrałam ze sobą bagaż podręczny.
Gdy weszła do domu, rzuciłam plecak koło progu, przytuliłam się do mamy i przywitałam z rodzeństwem. Potem weszłam do pokoju. Rozejrzałam się po szarych ścianach, naklejkach z cytatami na suficie i nad biurkiem, biblioteczce całej zapełnionej książkami. Wyszło na to, że rzuciłam się na łóżko. Ziewnęłam i wstałam. Zabrałam czyste ubrania i nalałam wody do wanny. Wróciłam się jeszcze na chwilę do pokoju. Napisałam szybkiego SMS' a do dziewczyn, że już jestem i weszłam do kąpieli.
Po długim pobycie w łazience ubrałam się i poczłapałam do pokoju. Spojrzałam na telefon. Dostałam wiadomość.

"To dobrze. Trzeba się spotkać. Zaraz powinnaś dostać list od chłopaków. Dafne. "

W tym momencie w szybę zapukał dziób. Podeszłam do okna i wpuściłam zwierzę.

Cześć Luna!

Jak tam było? Czemu nam nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz?

Nie martw się! To twój list z Hogwartu. Co do spotkań to dziś może się nie zobaczymy, ale jutro bezsprzecznie. Przy okazji obgadamy sprawę wyjazdu na Pokątną.
Prawdopodobnie ty, Dafne i Ginny nie pojedźcie, tylko my wszystko kupimy. O tym musimy pogadać. Rozumiem, że pewnie cię obudziłem, więc przepraszam i śpi dobrze.

Ternce

Po przeczytaniu, zrobiło mi się bardzo smutno. Tak chciałam iść na Pokątną... ale mnie tak łatwo nie da się pozbyć - pomyślałam, ponieważ wpadłam na niepodważalny argument.

Terenc!

Musimy iść na pokątną! Książki może kupicie, ale co zrobicie z szatami NA MIARĘ i co ważniejsze, różdżkami, które same WYBIERAJĄ WŁAŚCICIELA. Tak jak sam widzisz, musimy iść.

Luna :)

Z uśmiechem, ostrożnie podeszłam do sowy, po czym delikatnie przywiązałam jej list do nóżki. Otworzyłam okno i szepnęłam: "Do Terenca Bella".
Sówka jak strzała wyleciała i już po chwili zniknął po niej ślad.
W duchu ogromnie się cieszyłam, że pojedę na Pokątną. Po dłuższej chwili ponownie napadła mnie senność i poczłapałam do łóżka.

******************************
Co powiecie na to?
Wielki powrót naszych ulubionych czarodzieji.

Jak myślicie, chłopacy pozwolą im przejechać się na pokątną? A może znów wymyślą coś genialnego, co uniemożliwi im tą podróż?

A teraz troszkę wcześniej. Jak będzie w jednej szkole z zazdrosnym Piotrkiem? A może znajdzie sobie kogoś. Może nawet kogoś z naszej czarodziejskiej trójki.

O co mu chodziło z tą wybraną?

Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Jeśli chcecie się dowiecieć zostańcie ze mną :*




Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz