Rozdział XX

158 20 7
                                    

   Po przejściu koło kilku zagród doszliśmy do naszego celu. Klatka z ptakami. Powiedziałyśmy, że to pewna grupa zwierząt, które mają swoją nazwę.

   - Okej, one... mają skrzydła i... dzioby, więc może... skrzydłodziby? - zaczął Ter.
   - Lub dzioboskrzydlaki – próbował Smok. 
   - Nie to raczej skrzydlacze dziobaste? - wykrzyknął Diabeł i przyłączył się do naszego śmiechu, bo my ledwo stałyśmy na nogach. 
   - Nie. Hahaha. Nawet nie byliście blisko – udało mi się wykrztusić pomiędzy nowymi falami śmiechu. - Co powiecie na małą podpowiedź? 
   - No dobra... Pierwsza litera? - powiedział zrezygnowany Scorp.
   - P. 
   - P? P jak... pióro? - upewniał się Bell.
   - Dokładnie.
   - Pierzaki, pióraki, pióroskrzedlak...
   - Liczba mnoga ma 5 liter – podpowiadałam dalej.
   - Jak? Tylko 5!
   - No tak. 
   - Ploti...
   - O o, już jesteś blisko. Pierwsza i ostatnia litera są na dobrym miejscu, a „t" gdzieś indziej – nawet nie spodziewałam się, że pójdzie mu tak dobrze.
   - Podaj mi jeszcze drugą literę. Wtedy na pewno zgadnę.
   - T - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jego krzywą minę.
   - Pt... i. To bez sensu!              
   - Powiedzieć ci odpowiedź? 
   - Tak – zrezygnował Terence.
   - Ptaki. Odpowiedź to ptaki.
   - No chyba sobie żartujesz! To przecież nie ma żadnego, ŻADNEGO związku z ich wyglądem, umiejętnościami. W ogóle. NIC! - denerwował się szatyn.
   - A czy ja mówiłam, że to ma mieć jakiś sens? - zaśmiałam się.
   - Dobrze się bawicie? - wtrącił się Geo – Wiecie, my możemy iść dalej, a wy sobie tutaj pogruchacie czy coś.
   - Co?! - wykrzyknęliśmy zgodnie.
   - No wiecie. Tak zasadniczo to całkiem dobrana z was parka.

   Cała oblałam się rumieńcem, a Bell miał w oczach żądzę krwi, co nie ukrywam mnie przerażało. Resztę wypadu ani ja ani Ter się nie udzielaliśmy. Stwierdziliśmy, że nie warto. Pomimo to, bardzo miło spędziłam te kilka godzin.

   Po wyjściu z zoo, udaliśmy się na małe co nieco. Udałyśmy się do naszej ulubionej knajpy, tuż za rogiem „Waniliowe Szaleństwo". Nazwa ta wynikała z dziwnego zamiłowania właściciela do wanilii. Wszystko miało jakieś nawiązanie do tej rośliny. Kolor wystroju, nazwy dań, ozdoby. Istne szaleństwo. Zamówiliśmy obiad i zaczęliśmy rozmawiać.

   Dzień minął nam bardzo miło, ale niestety przyszedł czas na rozstanie.

   - No to chyba czas się pożegnać – podniosłam się z krzesła.
   - Ej Luncia – zawołała Ginny – Gdzie ci się tak śpieszy?
   - No właśnie. Siadaj, jeszcze mamy czas -zgodziła się blondynka.
   - No. Później ja cię odprowadzę znaczy odprowadzimy – poprawił się szybko Bell. Chociaż mi może bardziej pasowałaby ta pierwsza opcja...
   - No dobra. Zostane jeszcze chwile. Przypomniało mi się coś. Kojarzycie może jakiegoś Piotrka z Gryffindoru? Półkrwi.
   - Jest tak jeden, ale nie chcesz go poznawać - odrzekł Geo.
   - I tu jest problem, bo już go poznałam. Był ze mną na obozie.
   - On sobie tak mówi o magicznym świecie od tak, na prawo i lewo? 
   - Nieważne. Chodzi o to, że on mówił coś o jakiejś wybranej... Że niby ja jestem jakaś inna. Wiecie może o co mu chodziło?
   Nagle zapadła niezręcznia cisza. Chłopacy błądzili wzrokami po ścianach. W pewnym momencie Terenc wziął głęboki wdech.
   - Chodzi o to, że w świecie magii jest tak plotka. Mówi ona o trzech czarownicach, które nie wiedzą o swoim pochodzeniu i mają wielką moc. Ale wiecie, taka tam plotka. 
   Chłopak unikał mojego wzroku, a chciałam się dowiedzieć z jego oczu czy to może być prawda.
   - My... wybrane... - jąkała się Dafne.
   - Nie jest pewne, że to wy - pocieszał Scorp, kiedy zauważył reakcję blondynki.
   - A jest coś więcej powiedziane o tych trzech dziewczynach? - spytała Ginny.
   - Tylko tyle, że będą żyć w świecie mugoli pomimo, że w ich żyłach będzie płynęła czysta krew. Było też coś o tym, że zaczną naukę dopiero na trzecim roku, a pomimo to nie będą odbiegać od umiejętności reszty klasy - odpowiedział Geo.
   - A zdarzyło się kiedyś, żeby ktoś zaczął szkołę z takim opóźnieniem? - zapytałam z nadzieją.
   - Za naszych czasów nie, nawet w opowieściach moich rodziców nie słyszałem o czymś takim - zauważył młody Bell.
   - Ciekawe czy to możliwe, że chodzi o nas - zaczęła Daf, najwyraźniej nie miała ochoty wdepnąć w takie bagno.
   Ogólnie cała nasza trójka jest książkoholikami. Czytałyśmy wiele opowieści, w których główni bohaterowie uczestniczyli w cudownych, ale niebezpiecznych przygodach. Ja sama wolałabym przeżyć szkołę spokojnie. Jeśli jest to możliwe, biorąc pod uwagę, że to Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
   - A te wybrane... do czego zostaną powołane? - niepewnie zaczęła temat Wiki.
   - Tego jeszcze nie wiadomo. Wiem tylko tyle, że będą walczyć z wielkim niebezpieczeństwem - odparł Smok.
   - A jak wielkie ma być te niebezpieczeństwo? - ciągnęła Rudowłosa.
   - Na pewno nie wystarczająco duże, żebym ja nie mógłbym cie przed nim ochronić, Wiewióreczko - posłał jej oczko Geo.
   - Nie nazywaj mnie tak! - Dziewczyna krzyknęła, ale widocznie próbowała się nie uśmiechnąć.
   - Nie chce bagatelizować problemu, ale czy dziś nie mieliśmy mówić o "waszym" świecie? - napomnął Scorp.
   - Okej. To co chcecie wiedzieć? - spojrzała po chłopakach Dafne.
   - Telefon, Wi-Fi, co to jest?

   Resztę spotkania spędziliśmy na tłumaczeniu sobie różnych zagadnień z mugolskiego świata. Nawet nie pomyślałabym, że chłopacy mogą się w to wciągnąć.

   - Dobra zaczyna się robić ciemno. Teraz na serio muszę już iść - wstałam od stołu.
   - No. Werka dobrze gada. Zbieramy się - przeciągnęła się na krześle Ruda.
   - Już? - ziewnął George.
   - Jeszcze musimy złapać autobus - zauważyła Daf.
   - No to idziemy.

   Cała nasza szóstka pozbierała swoje rzeczy, zapłaciła i ruszyliśmy w stronę przystanku. W pewnym momencie zatrzęsłam się z zimna. Dziwne. Co prawa, słońce już chyliło się ku zachodowi, ale jest środek lata. Potarłam swoje ramiona.

   - Zimno ci? Mogę ci dać moją bluzę, mi nie jest potrzebna - zaproponował mnie Terenc.
   - Dzięki - otuliłam się materiałem, pachniał męskimi perfumami i wanilią. Nie ukrywam, że bardzo podobało mi się to połączenie.
   - Autobus już jedzie! - zawołała Ginny i po chwili pojazd zatrzymał się koło nas. Weszliśmy i rozsiedliśmy się wygodnie.
******************************

Witam, witam.

Jak tam życie leci? Kto już zaczął ferie? A kto (jak ja) musi czekać jeszcze miesiąc?

Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

Do ferii rozdział będę wstawiać co tydzień, więc będziecie mieli więcej czasu na komentowanie ;-)

Do następnego :*

 

 


Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz