Rozdział XXIII

195 18 6
                                    

W końcu nadszedł ten dzień. Pierwszy września.

Terenc wcześniej wytłumaczył moim rodzicom. Okazało się, że o wszystkim wiedzieli. Nie ukrywam, że popłakałam się gdy dowiedziałam się o tym, że oni... nie są moimi rodzicami, a moje rodzeństwo, tak naprawdę było moimi "współlokatorami". Ale czy rodzic zawsze musi być z krwi?
Moja mama "zastępcza" dała mi tyle matczynej miłości, zawsze mogłam zgłosić się do niej z każdym problemem.
A "ojczym" uczył mnie jazdy na rowerze, rolkach, łyżwach. Zabierał mnie na ryby. Pocieszał mnie gdy coś się stało.
Brat przyrodni pomimo sprzeczek zawsze stawał za mną murem, zaszczepił we mnie miłość do książek i mangi. Uczył rysować.
Siostra... malutka Paulinka. Jest taka drobna, ale pyskata. Jednak zawsze to ja bawiłam się z nią na podwórku. Ona przyklejała mi plasterek na ała.
Nie oddała bym ich za nic. Na całe szczęście nadal mogę u nich mieszkać.

- Weronika! To twój wielki dzień! Pierwszy raz w nowej szkole. Nie możesz się spóźnić na pociąg! - wołała mama z dołu.

Wyskoczyłam z łóżka, szybko się ubrałam i zbiegłam na dół.

- Dzień dobry - przywitałam się z wszystkimi.

- Na prawdę musisz jechać do tej głupiej szkoły? Może jesteś głupia, ale chyba nie aż tak, żeby trzeba było Cię wysłać do szkoły specjalnej - pomimo tego tonu i zgryźliwości wiem, że moja siostrzyczka już za mną tęskni.

- Niestety, ale tak - poczochrałam jej włosy.

Zjadłam śniadanie i wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy całą rodziną. Jak za dawnych czasów, kiedy to mój brat "nie był za stary na przejażdżki z rodzicami". Uśmiechnęłam się pod nosem. W bagażniku podskakiwał kufer. Na szyi miałam zawieszony śmiertelnik Ter'a. Od jakiegoś czasu nie rozstawałam się z nim. Przypominał mi kim tak naprawdę jestem.

Dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że na peron 9 i 3/4 można dostać się z każdego miejsca na świecie. Wystarczy dojechać na jakikolwiek dworzec i wbiec w ścianę między 10, a 9 peronem. Zobaczyłam dziewczyny. Pomachałam im i pojechałam w ich stronę wózkiem. Rodzice przywitali się ze sobą.

- No to co? Chyba czas się rozstać - zaczęła moja mama.

- My, choć bardzo byśmy chcieli, nie możemy tam iść. Rozumiesz - tata gestem głowy wskazał na siostrę.

- Pamiętaj, będziesz najlepsza uczennicą w całej szkole. Masz niesamowite zdolności - matka pocałowała mnie w czoło, a w jej oczach były łzy - Kochamy cię. Dzieci pożegnanie się z siostrą.

- Choć tu siwy - moja brat przyciągnął mnie do siebie - skop tym magikom tyłki - szepnął mi do ucha.

- Nadal nie rozumiem po co tam jedziesz - siostra też się do nas przytuliła. Widać było, że to przeżywa.

- Nie martw się. Wracam już na święta.

- Nie zapomnij pisać listów - powiedział tata zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku.

- Nie zapomnę.

- Wera idziesz? Zaraz nam pociąg dojdzie - pospieszała mnie Ginny, która właśnie skończyła przytulać się do mamy. Dafne ostatni raz uscisnęła rodzinę i rozczochrała włosy małego brzdąca, który miał być jej bratem.

- Już idę - pomachałam rodzinie i zaczęłam aż znikną z pola widzenie. Moja siostra nie wiedział o tym gdzie się wybieram. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam na ścianę. Biegiem, bo tak podobno łatwiej.

Przebiłam się przez ścianę. Moim oczom ukazała się ogromną czerwona lokomotywa, z której już leciała para. Było tu strasznie głośno i tłoczno. Co chwilę pojawiali się tu nowi ludzie. Czułam się przytoczona. Postanowiłam jak najszybciej odnaleźć Terenca i resztę. Po chwili dołączyła do mnie Ginny i Dafne.

Nie minęła minuta, a już zauważyłam znajomą mi brąz czuprynę. Pomachałam mu, lecz on tylko się na mnie spojrzał i nic nie zrobił. Na pewno mnie zauważył, więc zdziwiło mnie jego zachowanie. Ruszyłam w tamtą stronę, ale zatrzymało mnie kręcenie głową Ternca. Zatrzymałam się.

- Luna. Stało się coś? - dołączyła do mnie Ruda.

- No właśnie, tak nagle pobiegłaś. Zobaczyłaś kogoś znajomego? - stanęła koło mnie blondyna.

- Tak. Tam stoi Bell - nadal wpatrywałam się w niego. Żegnał się z rodzicami. Może się mnie wstydzi. Tak zasadniczo to nic dziwnego. Jakaś dziewczyna z nikąd, nic nie potrafiąca, a on młody arystokrata.

- To idziemy - przerwała moje przemyślenia Daf.

- Nie. Poinformował mnie, że mnie tam nie chce - pomimo wszytko nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.

- Jak to nie chce? - dziwiła się Ginny, a po sekundzie pisnęła głośno podnoszona do góry.

- Witaj Wiewióreczko - pokazał białe zęby Zabini.

- Odstaw mnie matole! - wrzesnęła próbując wyswobodzić się z uścisku.

- Oj mała. Złość piękności szkodzi - odstawił ją, ale nadal obejmował jej ramię.

- To, że jestem od ciebie troszkę niższa, nie upoważnia cie do nazywania mnie małą - oburzał się rudzielec.

- No wcale nie taką troszkę - położył podbródek na jej głowie.

- Nie wiesz czasem gdzie jest Smok? - przerwała flirty Dafne.

- Żegna się z rodzicami, ale powiedział, że mam was znaleźć i iść zająć przedział. To drugie już zrobiłem. Piękny, przestronny przedział na końcu pociągu.

- To idziemy - stwierdziła Ginny, złapała rękę chłopaka - Diabełku?

- Słucham Wiewióreczko.

- Zawieziesz tam mój kufer? - zamrugała słodko - Pięknie proszę.

- No dobrze. Dawaj tą walizę - chłopak zaczął pchać wózek - Co ty tam masz? Drugi dom?

Dziewczyna na odpowiedz tylko się zaśmiała.

Ruszyliśmy do pociągu. Tak jak mówił chłopak był on na końcu pojazdu. Spokojnie się tu pomieścimy. Chyba, że Pan Arystokrata Lepszy Ode Mnie, również w drodze do szkoły nie będzie się do mnie przyznawać.

Geo pomógł nam włożyć kufry na półkę i rozsiedliśmy się w przedziale.

Po chwili zawył gwizdek pociągu.

- No to już nie ma odwrotu. Jedziemy do Hogwartu! - cieszyła się Ruda.

- Jak tam życie leci? - do przedziału wszedł szatyn i blondyn. Położyli swoje kufry na półce i usiedli na kanapach. Nie zdążyli się wygodnie rozsiąść, a do drzwi zapukał chłopak troszkę młodszy od nas, może miał jedenaście lat.

- Jest tutaj Terenc? Profesor McGonagall prosi cię do przedziału prefektów.

- Już idę. Dzięki Tobi.

Szatyn podniósł się i wyszedł, czochrając włosy chłopaka. Nawet nie raczył się pożegnać. Dupek. A co ja się tak nim przejmuje. Jadę do Hogwartu, szkoły z moich marzeń. To coś niesamowitego, nie realnego, a pomimo to, dzieje się. Otwieram nowy rodział w moim życiu, pod tytułem Magia.

******************************
Jak tam życie kochani?
O co może chodzić temu Terwncowi? Dlaczego zachowuje się jak skończony dupek? Czy Luna właśnie odkryła prawdziwą duszę Bellów, a może chłopak miał jakiś powód. Czekam na wasze przemyślenia.

Nie zapomnijcie o ★ i komentarzach.

P.S. To ostatni rozdział z tej części książki. Zapraszam już na prolog następnej części pt. "Mugolka o czystej krwi: Tajemnice Hogwartu"


Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz