Prolog

1.3K 62 14
                                    

-Jennifer idziesz?! - krzyknął z dołu Daniel. - Malroy'owie iWeansley'owie już pewnie na nas czekają.
- Już schodzę. Odwiozłeś Lunę do mamy? - powiedziała blondynka w ciemnozielonej sukience z atłasu, schodząc po schodach.

Świeży małżonkowie mieszkali w małym, lecz przytulnym domku. Kuchnia z wyspą, jadalnia ze stolikiem i krzesłami. Salon z ogniem wesoło trzaskającym w kominku. Kamienna łazienka i ciasny hol w którym para właśnie się znajdowała.

- Oczywiście, kotku. - odpowiedział niebieskooki w czarnym garniturze - Wyglądasz przepięknie. - szepnął, dając jej całusa w policzek.

- Dziękuję kochanie. - powiedziała, zakładając czarny płaszcz i zawieszając czarną, zgrabną torebkę na ramię.

Wyszli i teleportowali się z małym hukiem.

Stanęli przed drewnianym domem. Przeszli przez ścieżkę i zastukali kołatką. Zza drzwi usłyszeli męski głos.

- Już idziemy! - zawołał Michael Wansley.

Jennifer otuliła się mocniej płaszczem, ponieważ zaczął padać pierwszy śnieg. Na szczęście, po chwili wyszła młoda para w ich wieku. Ruda Emma w czarnym płaszczu, spod którego wystawała czerwona sukienka. Obok jej mąż - brunet w ciemnogranatowym garniturze. Zamknęli drzwi.

- Podziękuj swojej matce, że zaopiekuje się dzisiaj Ginny.

- Dla niej to drobiazg. Ona uwielbia dzieci, a i tak zabrała do siebie Lunę. - stwierdził Daniel.

- Dwie półroczne dziewczynki pod opieką w jeden wieczór? My sobie nie radzimy z jedną. - zażartował Michael i razem w śmiechu przeteleportowali się.

Cała czwórka przyjaciół znała się przed stalową bramą, za którą znajdowała się żwirowa ścieżka prowadząca do ogromnego, mrocznego dworu.

- Tyle razy już tu byłam, a nadal zadziwia mnie rozmiar tego domu. - zachwycała się Jennifer.

- Chodźmy już, bo za chwilę zaczyna się przyjęcie. - poganiał ją mąż.

- Masz raję. - przyznała i zadzwoniła do bramy. Ta otworzyła się ze zgrzytem, na co goście wzdrygnęli się. Przeszli ścieżką, prowadzącą przez mały park, po czym weszli po schodach. Drzwi otworzył mężczyzna w wieku 20 lat, przyjaciel z rocznika o platynowych włosach i stalowych oczach - Tom Malroy, a za nim stałą jego żona - blondynka o mroźnych niebieskich oczach - Julianna uśmiechała się ciepło, pokazując proste, białe zęby. Krwisto czerwona szminka kontrastowała z jej bladą cerą, lecz idealnie współgrała z sukienką, którą miała na sobie.

- Wchodźcie - zaprosiła - pewnie zmarzliście.- Dziękuję.

Wszyscy chętnie skorzystali z ciepła domu, dopiero teraz usłyszeli śmiechy i zobaczyli piękny wystrój dworu, który na dzisiejszą okazję, był jeszcze bardziej upiorny. Dziś Halloween.

- Chodźcie, sala balowa jest na wprost. Wszyscy już są. Cieszę się,że dotarliście. - gospodyni ponownie ukazała swoje zęby. - Połóżcie płaszcze na komodzie. Skrzaty zaraz je zabiorą.

Tak jak mówiła Julianna, na końcu korytarza za dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami znajdowała się ogromna sala balowa. Taka jak w bajkach o księżniczkach. Nad głowami były zawieszone świeczki, a sufit mienił się gwiazdami.

- Jak w Hogwarcie. - szepnęła Jennifer.

- Tak, postaraliśmy się by ta sala jak najbardziej przypominała, wielką salę w Hogwarcie, podczas Halloween. - mówił Tom gdy zobaczył gości wpatrzonych w sufit.

- Udało wam się. - odparła z zachwytem Emma.

- Dziękuję, ale nie stójcie tak. To bal, tu się tańczy. - zaśmiała się Julianna i ruszyła na parkiet pociągając za sobą męża.


Goście nie byli długo dłużni i również przyłączyli się do tańca. Z głośników płynął walc wiedeński. Pary sunęły po parkiecie niczym łabędzie po stawie. Pełna gracja i piękno. 3 pary przyjaciół patrzyły sobie z miłością w oczy i z uśmiechami na twarzy. Dawno tak się nie bawili.

Momentalnie muzyka zmieniła się. Zamiast poważnego walca, puszczony został pop. Dorośli równie szybko się przestawili. Tańczyli niczym nastolatkowie na dyskotece. Atmosfera była cudowna.

Bal trwał już od dobrych 3 godzin. Było już po 1 w nocy. Nagle wielkie okna potrzaskały się na tysiąc kawałków, a przez dziury w ścianach do pomieszczenia wpadły czarne kłęby mgły. Wszystkie kobiety krzyczały. Mężczyźni dobyli różdżek. Wszystko działo się tak szybko. Za szybko. Czarne kłęby mgły zmieniły się w 10 może nawet 20 postaci w czarnych płaszczach z kapturami na głowach i srebrnymi maskami, przykrywającymi całe twarze. Śmierciożercy. Szóstka przyjaciół Tom, Julianna, Daniel, Jennifer, Michael i Emma ruszyli do boju. Walczyli dzielnie. Wszędzie błyskało się od kolorowych zaklęć. Czerwone, niebieski, białe. Ktoś wysłał patronusa. Pewnie prosił o pomoc. Nagle wszystko zgasło. Było słychać tylko wielki huk, po którym nastała cisza.

____________________________________________________________________________________

Witam!

To moje pierwsze opowiadanie na wattpadzie. Trochę boję się, czy mi wyszło,więc proszę o komentarze i gwiazdki.

Jeszcze jedna uwaga. To prolog. Jest on najdłuższy, następne rozdziały będą krótsze.


Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz