Rozdział XII

175 22 2
                                    

Gdy tylko zobaczyłam druhnę w białej sukni tańcząc i wydzierając się niemiłosiernie oddaliłam się krok od Piotrka. Pomimo to, nadal czułam ciepło bijące od niego i jego perfumy.

Weronika co ty robisz?! Dajesz się obejmować i zawrócić w głowie jakiemuś kompletnie nie znajomemu. To nie jest sen jak tamten czarodziej. TO REALNE ŻYCIE!

Po tych przemyśleniach odsunęłam się jeszcze o krok.

- Przepraszam - zaczęłam nieśmiało - PRZEPRASZAM!
Dopiero gdy krzyknęłam "zjawa" raczyła na mnie spojrzeć.

Wyciągnęła z uszu słuchawki i dopiero wtedy zauważyłam w jej ręce walkmana - nasz cel.

- Coś się stało kochaniutcy? - zapytała przesłodzonym głosem, nie przerywając naucenia melodii, której najwidzoczniej słuchanie przerwaliśmy.

- Poszukujemy baterii oraz żywiołów. Są nam koniecznie potrzebne. Ma pani może? - poprosiłam.

- A może i mam. Ale nie dam. Bez baterii nie będę mogła słuchać muzyki, którą uwielbiam. Jedyna rzeczą, która lubię bardziej jest krzyk... No właśnie. Dam wam kilka baterii i żywioł, jeśli zakrzyczycie dla mnie najupiorniej jak się da - wyrzekła zadowolona z siebie.

Ma zaś obejrzeliśmy się na siebie. Żaden z nas nie był zbyt skory do krzyczenia na środku lasu.
Ale czego to już się nie robiło.

- No to... trzy, czte-ry - na sygnał wszyscy jęczliśmy jak najstarszej się dało.

- Och. To była muzyka dla mych uszu. Dziękuję wam. To wasze baterie i Woda.

Teraz musieliśmy wrócić do naszego profesorka. Tym razem podróż spędziłam z Kasią, a chłopacy szli przed nami.
Postanowiłam, że powinnam trochę przystopować z Piotrkiem. To na pewno będzie świetny kolega.

- To co. Podoba Ci się ten cały Piter? - zapytała ni stąd ni zowąd Ruda.

- CO? O czym ty mówisz? - speszyłam się.

- Chyba nie zaprzeczysz, że jeszcze przed chwilą wtulałaś się w niego jak w misia - zaśmiała się.

- Nie prawda, a jeśli nawet to to był tylko przyjacielski uścisk - próbowałam się bronić.

- Ta jasne... Tak zasadniczo to ci się nie dziwię - dziewczyna spojrzał na mojego...o nie, nie! Nie mojego! na blondyna - Jest całkiem, całkiem, nie ukrywam.

- A Tomek? - zaczęłam podchodzić dziewczynę.

- Tomek - zamyśliła się - Tomek, Tomek, Tomek... Ma ładne imię, okulary i ogółem jest spoko...

- Ale?

- Ale chyba kogoś ma. Cały czas mówi o jakiejś dziewczynie, która świetnie wygląda, nienagannie się zachowuje, ma cudny charakter i w ogóle Anioł o rudych włosach. Najgorsze jest to, że cały czas dopytywał czy nie wiem o kogo mu chodzi.

Zaśmiałam się, a dziewczyna dziwnie się na mnie spojrzała.

- Co? Sadzisz, że nie ma rudych aniołów? - załapała za swoje marchewkowe warkocze z oburzeniem.

-Nie masz bladego pojęcia, o kim on może mówić? - nie przerywałam śmiechu.

- Pewnie o jakiejś jędzy, a co? - odparła ze zgryźliwym uśmieszkiem.

- Nie mów o SOBIE tak brzydko. Wcale nie jesteś szczególnie jędzowata.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy jak gdyby zobaczyła ducha.

- Mmm...yślisz, że on mówiła o... mnie? - zaczęła się jąkać.

- Jak najbardziej - pokazałam jej zęby.

- Nie no. Wymyślasz.

- Nie. Jestem w stu procentach pewna.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Na całe szczęście resztę rozmowy udało jej się odwlec na później, ponieważ byliśmy już na miejscu.

Podeszliśmy do chłopak w kitlu i podaliśmy mu baterie.

Usłyszeliśmy od niego tylko roztargnione "dzięki" i powiedział gdzie leży pilnik.

Z tą zdobyczą ruszyliśmy do Krugera.

- A kogo my tu mamy? Macie coś dla mnie? - przywitał nas, wyłaniając się z mroku.

- Tak tu są twoje tabletki i pilnik - podaliśmy mu przedmioty - Czy teraz dasz nam żywioł i czosnek?

- Widzę, że się postaraliście. Niech stracę. Macie. Zaglądnijcie do mnie jeszcze kiedyś - zawołał za nami.

- Dobra mamy dwa żywioły, zostały dwa. Teraz musimy dostać się do wampira. Na całe szczęście zaznaczony jest na mapie. Ruszamy - zarządził Tomek.

- Tom, mogę z tobą pogadać? - zapytała niepewnie Kasia.

Chłopak poprawił okulary na nosie i bąknął coś na zgodę.

Ja za to, znów zostałam z blondynem.

Kasia ma rację. Ten chłopak ma coś w sobie, co niesamowicie przyciąga.
Może to te włosy jak złoto rozrzucone na całej głowie.
Albo oczy tak błękitne, że do nieba brakuje mu tylko chmur.
Chyba, że to przez nos z małym garbem u nasady.
Albo tą posturę prawdziwego atlety.
Może to przez sposób obnoszenia się. Miły, zabawny, ale potrafi dać ciętą ripostę.

- Napatrzałaś już się? - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a brew poszła do góry w sugestywny sposób.
Moje policzki oblały rumieńce.

- Wcale się na ciebie nie gapiłam - odrzekłam urażona.

- Wiesz, że uwielbiam patrzeć jak się denerwujesz? Robisz się cała czerwona, masz bardziej piskliwy głos...

- Wcale nie mam piskliwego głosu! - no dobra. Teraz to nieźle zapiszczałam.

- Dobra, dobra. Nie denerwuj się tak - znów objął mnie ramieniem.

Pomimo mojego wcześniejszego postanowienia, gdy tylko poczułam jego zapach i ciepło, moje nogi zmiękły. Zarazem chciałam się od niego oddalić, żeby nie wyjść na łatwą. Ale z drugiej strony on... tak na mnie działa.
A może by pozwolić sobie na taką obozową miłość? Trochę się pobawi, a potem rozjedzimy się do domów i zapomnimy? Ale jestem jędzą.

- Jak myślisz co nas czeka u wampira? - spojrzał się na mnie.

- Nie wiem czy w ogóle będzie z nami gadać jak mamy czosnek - pokazałam na główkę warzyw w mojej dłoni.

- Ja mam nadzieję, że odda nam ten żywioł bez krzyczenia albo latania po całej bazie.

- W to akurat wątpię.

Bardziej wtulałam się w jego tors.
Akcja "zakochaj się, a później zapomnij" rozpoczęta.

******************************
Witam, witam.
Jak tam wam mijają święta?
Dobry karpik i borsch? XD
Czekam na komentarze i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. ★☆★

Mugolka o czystej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz