Przez następne dwa dni Liam nadal nie dawał o sobie znaku życia. Było mi smutno. Nie wiedziałam czy to przeze mnie, czy nie...
Była środa, więc jak w zwyczaju miałam poszłam na basen.
Koło 11 weszłam do budynku. Miałam karnet więc od razu poszłam się przebrać. Po paru minutach, gotowa wyszłam z szatni i weszłam na salę basenową.
Oczywiście jak zdjęłam klapki i zmierzalam ku basenowi, to musiałam się poślizgnąć. Na szczęście w porę złapał mnie jakiś chłopak. Przytrzymałam się niego i uniosłam głowę. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak postawił mnie i teraz mogłam swobodnie się przyjrzeć. Wysoki szatyn o niebieskich oczach z lekkim zarostem. Rzadko takiego spotkać. Bardzo przystojny...-nic ci nie jest?- spytał chłopak.
Miał ciekawy głos. Niski z chrypką.
-em... nie wszystko w porządku... dziękuję za pomoc- zarumieniłam się.
No tak to ja, inaczej być nie mogło. On się tylko zaśmiał pod nosem.
-nie ma za co, jestem Matt- uśmiechnął się lekko i wystawił do mnie dłoń.
-Nathalie, milo mi cie poznać- uśmiechnęłam się i scisnelam jego dłoń.
***
Bardzo miło mi się rozmawiało z Matt'em. Miły i zabawny chłopak. Spędziłam z nim całe dwie godziny na basenie.
Wychodząc z szatni zaczepił mnie Matt.-mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy- uśmiechnął się z nadzieją w oczach.
-no jasne- uśmiechnęłam się.
Wymieniliśmy się numerami telefonów i wróciłam do domu.
Pod wieczór dostałam smsa. Szybko otworzyłam go z nadzieją, że to Liam.
Ale niestety nie... to był Matt. Ucieszyłam się, jednak w głębi serca byłam zawiedzona, że to tylko on.Matt: co powiesz na kino w sobotę? Masz czas?
Ja: jasne, o której?
Matt: przyjdę po ciebie o 17 :) wcześniej zadzwonię po adres.
Ja: okej :) do zobaczenia
Matt: papa :)
Westchnęłam. Uśmiechnęłam się lekko i odłożyłam telefon. Zrobiłam sobie kolacje i zjadłam ją przed telewizorem. Poszłam się ogarnąć i położyłam się do łóżka. Po chwili zaczęłam zapada w krainę Morfeusza.
××××××
No i proszę, Liam ma konkurenta.
Kto #teamLath, a kto #teamNatt?
Czekam na komentarze! Miłego dnia!