8

119 8 1
                                    

Następnego ranka, za oknami wszystko przykryte było dość grubą warstwą śniegu.

- Dzień dobry! - Sophie pełna energii wkroczyła do salonu. Riskal grał z Eingardem w karty

(choć uważam, że to nie był zbyt dobry pomysł z racji tego, że Riskal podarł ze złości już drugą

talię kart). Lotres siedział wczytany w gazetę, a Scott skulony na fotelu ssał kciuka, mamrocząc coś

w stylu „Już po mnie, lepiej będzie jak się potnę... Albo nie, lepiej jak się powieszę...", itp.

Wyglądał tak żałośnie, że Sophie zrobiło się go żal. Podeszła do niego i przytuliła. Chłopak

wydawał się tego nie zauważać, przyćmiony kompletną traumą.

Nagle głośne walenie we frontowe drzwi wyrwało wszystkich z zamyślenia. Scott drgnął na

fotelu i zaczął trząść się ze strachu.

- To ona!!! - krzyknął drżącym głosem.

Drzwi huknęły. Wszyscy w salonie zamilkli. Było słychać tylko głośne tupanie. Przerażony

Scott obserwował otwierające się z hukiem drzwi do salonu. Jedynie Riskal, nie wiedzieć czemu,

szyderczo uśmiechnął się w stronę Creeda.

- GDZIE JEST TEN JEŁOP!? - do salonu wbiegł pieniący się ze złości...

- Chris?! - Scott odetchnął z ulgą. - Rany. Aleś mnie wystraszył...

Wampir podbiegł do Eingarda, złapał go za kołnierz i podciągnął do góry, tak aby był na

poziomie jego wzroku. Elf upuścił talię kart, które posypały się po podłodze.

- E - e - e, cześć Christopher, co u cie - ciebie słychać? - wyjąkał elf. - Kiedy ona przylezie?

- zasyczał złowrogo wampir.

- A ty skąd o tym wiesz? - Lotres przeniósł wzrok z gazety na Chrisa. - Od kiedy to potrafisz

czytać w myślach?

- DO JASNEJ CHOLERY! JESTEM CHOLERNYM WAMPIREM! I POTRAFIĘ

WYCZUĆ KREW KAŻDEGO NA KILOMETR!!!

Scott wstał, pisnął jak małe dziecko.

- To ona tu jest niedaleko?! - TAK!!!

Sophie pierwszy raz widziała Chrisa w takiej furii. Chłopak wyglądał jak szaleniec.

- No i masz babo placek - podsumował „wszystkowiedzący" Ri - skal, po chwili drzwi

frontowe otworzyły się ponownie.

Tym razem nie było najmniejszej wątpliwości co do tego, kto tym razem przybył do

rezydencji. Sophie wiedziała czego się spodziewać po kobiecie, której bali się nawet dorośli

mężczyźni obdarzeni nadnaturalnymi zdolnościami. Spodziewała się prawdziwego potwora. Wielką

umięśnioną przerośniętą babę z paskudnym charakterem. Mimo iż nie za bardzo pasowało to do

Scotta, którego była rodzoną siostrą.

- W - w - w - witaj siostrzyczko - wyjąkał Scott.

Gdy Sophie spojrzała na rzekomego „potwora", nie mogła ani trochę zrozumieć paniki

wśród chłopców. Przecież nigdy w życiu nie widziała chodź w połowie tak pięknej kobiety. Miała

długie falowane blond włosy. Jedwabiście gładką cerę, której nie szpecił nawet najmniejszy

klan nieśmiertelnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz