20

73 6 0
                                    


- Eniu, masz nasze dokumenty? - zapytał Riskal, drwiąc z elfa.

- Tak - wycedził przez zęby. - Ostrzegam cię, jeśli jeszcze raz powiesz do mnie Eniu! TO

PRZEKONASZ SIĘ NA WŁASNEJ SKÓRZE, CO OZNACZA ELFI GNIEW!!!

- Jeeej, jakie mocne słowa. A tak poza tym, to wyglądasz śliczniutko. - Elf prychnął. Ściskał

w ręku białą kopertę.

W domu Alexandra spróbowała upodobnić Eingarda do człowieka. Creed musiał się

pożegnać ze swoimi elfickimi szatami, długimi kozakami itp. Pokojówka przyodziała go w

możliwie jak najbardziej ludzkie dżinsy, ludzką koszulkę i bluzę z kapturem, na nogach miał jak

najbardziej ludzkie adidasy, a na głowie obcisłą czapkę, która miała za zadanie zakrywać uszy elfa.

Na szczęście nakrycie głowy zdało egzamin.

- Panie Eingardzie! I proszę pamiętać o tym, aby nie ściągać czapki! - zawołała Alex.

Scott i Lotres nieśli właśnie Chrisa. Lotres za ręce, a Scott za nogi. Riskal rozsunął drzwi od

minibusa. Wcisnęli „śpiącego" na tylne siedzenia. Lotres usiadł za kierownicą. Brat obok niego.

Scott i Eingard usiedli na środkowych siedzeniach pojazdu. Cała piątka ubrana była we

współczesne ubrania zakupione przez Riskala i Scotta podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.

Eingard był zmuszony spiąć swoje arcydługie czarne włosy w kucyk. Ale i tak przez swoje włosy

wyglądał trochę dziwnie, jednak Creed prędzej dałby sobie rękę uciąć, niż włosy.

* * *

- Daleko jeszcze? - zajęczał cały zielony na twarzy Eingard. Siedział skulony, a w ręku

ściskał butelkę z wodą.

- Lotres zatrzymaj się, bo znowu nam będzie rzygał! - rozkazał Scott.

- Eingard! Ty już dzisiaj wymiotowałeś osiem razy! Przestań wcinać te kanapki od

Alexandry.

Lotres zjechał na pobocze, elf wybiegł z samochodu i wsadził głowę w krzaki. Gdy Creed

wrócił, wypił kolejną butelkę wody.

- Zatrzymaj się potem na stacji benzynowej, proszę - powiedział Riskal.

- Po co? Dopiero co byliśmy, jedziemy na pełnym baku. - Nie interesuj się! Po prostu się

zatrzymaj - wycedził anioł. Podróż się dłużyła, Eingard co chwila puszczał pawia, a Riskal

koniecznie odwiedzał każdą ubikację po drodze.

- Jeszcze tylko pięćdziesiąt kilometrów do Oslo - powiedział Lotres, wskazując palcem na

znak drogowy.

- Martwię się o Chrisa - powiedział Riskal. - Nie słyszę go, a on nadal się nie budzi. Nie

możemy lecieć z nim w takim stanie.

- I ciekawe, co mu powiemy jak się obudzi - mruknął Scott.

- My?! A dlaczego my?! Eingard niech się wytłumaczy, to przecież jego wina!

- To nie...!

- Tak! To przez ciebie! Gdybyś lepiej pilnował swoją pannę, nie byłoby całej tej komedii!

klan nieśmiertelnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz