17

87 5 0
                                    


- Eee... Panienko...? Lubisz może kakao? - Alexandra starała się w jakiś sposób dogodzić

małemu gościowi. Dziewczynka pokazała w słodkim uśmiechu rząd malutkich, mlecznych zębów.

Siedziała na fotelu w dużym pokoju. Scott i Lotres kucnęli przy niej. Riskal (nadal podejrzliwy)

starał się zachować od małej jak największą odległość.

- Dzie wujek Klyś? - spytała niecierpliwie.

- Niedługo przyjdzie - zapewnił ją Scott. - A może najpierw powiesz nam jak ci na imię?

- Nikaliana... - wyszeptała.

- Nikaliana? Ładnie - powiedział Lotres, uśmiechając się szeroko. - A gdzie są twoi rodzice?

Nie martwią się o ciebie?

Mała spojrzała wielkimi zielonymi oczami na chłopaka.

- A cio to sią rozice?

- Biedna... - wyszeptał poruszony Scott. Przytulił ją do siebie, ta delikatnie wymknęła się z

jego objęć.

- A może powiesz nam coś więcej,, co wiesz o Chrisie? - powiedział dobitnie Riskal z

drugiego końca pokoju.

- Wujek Klyś jest smutny plawda?

- Chyba tak... - powiedział za smutkiem Scott.

Tajemnicza, rudowłosa Nikaliana. Nic nie powiedziała o sobie, z wyjątkiem imienia. Przez

cały czas trzymała się blisko Lotresa i Scotta. Mówiła na nich „braciszek Śkot" i „dziadek Lusiek".

- Dziadek... To pewnie dlatego, że masz siwe włosy, a braciszek, to dlatego że wyglądasz

dosyć młodo, no i mógłbyś być jej bratem - powiedziała Sophie.

Nikaliana nie wiedząc czemu, bała się Sophie. Gdy ta była w pobliżu, mała nic nie mówiła,

tylko przytulała się do „dziadka Luśka", chowając główkę w jego tors. Sophie martwiło to, iż

dziewczynka robi się przy niej nieśmiała. Bardzo lubi dzieci i miło byłoby dla niej zostać na

przykład „Ciocią Siofii".

Riskal wiele razy próbował, dosyć brutalnie, wyciągnąć jakieś informacje od Nikaliany.

Jednak na próżno. Dziewczynka zawsze wtedy płakała. Riskala nazywała „brzydkim dziadkiem

Luśkiem". Anioł zawsze krzywo na nią patrzył.

Pod wieczór, gdy wszyscy siedzieli w salonie, nagle do środka wparował Chris. Miał

chłodny i znudzony wyraz twarzy. Stanął na środku salonu i gapił się zdziwiony na Nikalianę.

- Co to za bachor? - powiedział sucho. Nagle drgnął, wyglądał na podenerwowanego. -

Błagam, nie mówcie mi, że to moja córka!

- Nie bój się. Właśnie zaadoptował ją „dziadek Lusiek" i „braciszek Śkot" - mruknął Riskal.

- Co? Dobra nieważne... Najlepiej od razu otwórzcie w zamku przedszkole, podstawówkę i

co wam jeszcze dusza zapragnie, ja to mam w czterech literach. Lotres, pozwól na chwilkę -

zawołał Chris.

Chłopak wstał i wyszedł za Risem z salonu.

- Widziałaś wujka Chrisa, Nikaliano? - Scott przyglądał się z uwagą dziewczynce siedzącej

klan nieśmiertelnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz