13

86 6 0
                                    


Mimo iż pogoda była okropna, Sophie ubrała ciepły płaszcz, zabrała parasol i ruszyła na

spacer po parku otaczającym dom. Wiatr dął w parasolkę tak, że musiała ją naprawdę mocno

trzymać. Szła w czarnych wiązanych trzewikach przez wąskie brukowane ścieżki ogromnego

ogrodu. Wiecznie piękne i liściaste drzewa szumiały i wyginały się lekko pod wpływem wiatru.

Sophie przykucnęła niedaleko jakieś sadzawki. Obok niej rosła płacząca wierzba, której gałęzie

pływały po części w wodzie. Na środku kwitły dwie białe lilie wodne. Starała się dostrzec

jakąkolwiek rybę w mętnej wodzie, jednak przez krople, które odbijały się w tafli wody, Sophie nie

dostrzegła żadnej rybki. Po chwili ruszyła dalej. Omijała piękne pomniki, które zapadały się trochę

pod ziemię. Zarośnięte po części przez winorośl, tę samą, która obrastała zamek, zostawiając

odkryte jedynie okiennice i balkony. Cudny i tajemniczy ogród zachwycał Sophie, jednak czuła, że

moknie do suchej nitki. Spojrzała na zamek, przez okno było widać wnętrze ciepłego salonu. Riskal

kucał przy kominku i dokładał drewna.

Sophie postanowiła wrócić do domu, jedyne o czym teraz marzyła to filiżanka ciepłej

herbaty. Zapukała do drzwi, które błyskawicznie otworzyła Alex. Zdjęła płaszcz, odłożyła parasol.

Zdjęła też przemoczone doszczętnie, skórzane trzewiki. I ruszyła na górę. W sypialni było

wyjątkowo ciepło. Sophie zdjęła przemoczoną sukienkę i ubrała drugą. Była ona ciemnozielona,

zdobiona złotą nicią. Zaczęła się zastanawiać, co by teraz zrobić. Postanowiła pójść do salonu. W

środku nikogo nie było. Opadła wygodnie na fotel.

Alex doskonale wiedziała, czego jej było teraz trzeba. Niosła na srebrnej tacy porcelanowy

dzban z czymś ciepłym, filiżanki i talerzyk z ciasteczkami.

- Dziękuję ci Alexandro, przez ciebie czuję się jak królowa... Trochę mnie to niepokoi -

powiedziała Sophie, gdy ta położyła na stoliku wszystko to, o czym ta akurat marzyła. - A wiesz

może gdzie się wszyscy podziali?

- Panicz Riskal usłyszał wilkołaki niedaleko naszego domu. Właściwie to bardzo blisko.

Dlatego wszyscy postanowili zobaczyć co się dzieje.

- A dlaczego postawiłaś dwie filiżanki?

- Panicz Chris pragnął zostać w zamku. - Alex tylko puściła oczko, po czym wyszła z

salonu.

Do środka wszedł Rise. Miał na sobie granatową koszulę z podwiniętymi rękawami. Stanął

jak wryty, gdy ujrzał Sophie. Ta od razu podniosła się z siedzenia. Przez chwilę patrzyli sobie

prosto w oczy. Niezręczna cisza dłużyła się... Nagle, wampir podszedł do Sophie, wyciągnął rękę w

jej kierunku, na moment się zawahał, cofnął ją, a po chwili znów wysunął. Targały nim różne

emocje... Był wyraźnie niezdecydowany. Sophie ujęła jego dłoń w obie ręce.

klan nieśmiertelnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz