6

124 7 0
                                    


Sophie otworzyła zaspane oczy, jednak szybko je zamknęła, gdyż światło słoneczne poraziło

ją.

- Alexandra chyba odsłoniła zasłony - powiedziała sama do siebie. Szeroko ziewnęła i

wyciągnęła się w jakże wygodnym i miękkim łóżku. - Dziwne... nie przypominam sobie, abym

wczoraj poszła spać do łóżka. Pamięć urwała mi się w salonie... Czyżby ktoś mnie tu zaniósł?

Podeszła do okna i zobaczyła, że ziemię przykryła cieniutka warstwa śniegu.

- Co? Przecież mamy marzec - zajęczała Sophie. - Ach, no tak, przecież to Norwegia.

Sophie podeszła do szafy i wybrała sobie jakieś ubranie. Ciche pukanie do drzwi wyrwało ją

z zamyślenia.

- Proszę - do pokoju weszła Alexandra.

- Panienka Sophie się obudziła? Śniadanie czeka na stole.

- Dziękuję Alexandro.

Alex skłoniła się lekko i wyszła z pokoju. Sophie przebrała się i zeszła na dół. Chciała się ze

wszystkimi spotkać i zjeść przepyszne śniadanie. „Alexandra naprawdę świetnie gotuje" -

pomyślała dziewczyna.

W jadalni nie było nikogo. Dziewczyna zajęła pierwsze lepsze miejsce przy stole.

- Alexandro?

- Tak moja pani? - z pomieszczenia obok wyłoniła się Alex.

- Gdzie się wszyscy podziali?

- Chyba śpią.

Nagle otworzyły się drzwi i do jadalni wszedł cały rozczochrany i zaspany Scott. Jego włosy

nie były już spięte gumką, tylko sterczały na wszystkie strony. Był ubrany w granatową pidżamę.

- Zień bobly - wybełkotał, mrużąc i przecierając oczy.

- Dzień dobry paniczu Scott. Chyba się nie wyspałeś.

- Jaaaaa? - odparł, ziewając przy tym szeroko i wyciągając do góry ręce.

Sophie cicho zachichotała, na co Scott stanął na baczność i przestał wlec się jak zombie.

Kroczył teraz dumnie w stronę stołu, usiadł naprzeciwko niej, po czym nalał sobie kawy.

Po chwili do jadalni weszli bracia bliźniacy. Lotres miał ubraną czarną pidżamę, a Riskal

białą. Lotres wyglądał na zmęczonego, a jego brat pełen energii, wykłócał się z nim na temat

polityki. Wydawałoby się, że Lotres go kompletnie ignoruje, jednak ze zdolnościami brata nawet

nie musiał się do niego odzywać.

- Dzieńdoberek - odrzekł wesoło Riskal.

Bracia usiedli. Lotres obok Scotta, Riskal obok Sophie. Minęło jakieś pół godziny, wszyscy

się najedli i zaczęli rozmawiać o śnieżnej pogodzie.

- Chris to śpioch, prawda? - powiedziała Sophie w pewnym momencie (gdy skończył się

„najciekawszy" temat pogody).

- Eee... Chris nie spał - odrzekł Riskal.

- Już wstał? To dlaczego nie przyszedł na śniadanie?

klan nieśmiertelnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz