Biegłam do domu ile sił w nogach. Nie mogłam zapanować nad płaczem. Moje serce chyba wypiło RedBulla i dostało skrzydeł bo czułam jakby miało zaraz wylecieć z mojej klatki piersiowej. Cały czas miałam w głowie obraz tego martwego faceta. I Marshalla.
Byłam już prawie przed domem. Zwolniłam tępo do szybkiego chodu. Bałam się, że może Marshall będzie szedł za mną. Odwróciłam głowę, ale na ulicy panowała ciemność. Żadnych ludzi. Odetchnęłam z ulgą. Doszłam do bramy. Otworzyłam ją lekko,tak żebym się zmieściła i weszłam na swoje podwórko. Pobiegłam po jasnej kostce ułożonej w "jodełkę" do schodów. Wspięłam się na taras i podeszłam do drzwi. Złapałam za klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Cholera! Gdzie są klucze.. - zaczęłam przeszukiwać swoje kieszenie, ale wszystkie były puste. Nerwowo zdjęłam kurtkę i potrząsnęłam nią. Nic. Wyjęłam telefon i włączyłam latarkę. Skierowałam światło na trawnik. Może gdzieś tam leżą.
Zeszłam na trawę i błądziłam światłem po niej. Gdzie są moje klucze?! Nagle do mojej głowy przyszła pewna myśl. Przecież rzuciłam je na chodnik... Wyprostowałam się i wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie wrócę tam. Nie ma mowy.
Zostało mi jedynie wejście przez okno. Westchnęłam pełna obawy, że ktoś będzie się czaił w krzakach i ruszyłam pod okno salonu. Wszystko byłoby dobrze ale moja matka postanowiła pozamykać wszystkie okna jakie mamy w domu! Ja się pytam po co!?
Rozejrzałam się po podwórku i zobaczyłam małe kamienie na jednym ze skalniaków. Wzięłam kilka i wycelowałam w dolną część okna. Szyba rozbiła się na drobne kawałeczki, a ja włożyłam rękę do środka żeby odblokować zawór.
Po chwili byłam już w środku. W salonie było ciemno dlatego zaczęłam szukać po omacku włącznika światła. W końcu, po zrzuceniu kilku obrazów i rozwaleniu jakiegoś mebla włączyłam światło.
Światło żarówki chwilowo mnie oślepiło. Zmrużyłam oczy i przetarłam je dłońmi. W salonie było cicho. Wszystko na swoim miejscu. Odetchnęłam z ulgą.
Wyszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej karton mleka i nie nalewając do szklanki, wypiłam kilka dużych łyków. Zdjęłam buty i udałam się do mojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i od razu poczułam przyjemny zapach ananasu. Tak, uwielbiam ananasy i mam odświeżacz powietrza o tym zapachu. Zdjęłam kurtkę i rzucilam ją na fotel przy biurku. O dziwo nie czułam strachu, ale za to byłam potwornie zmęczona. Wyszukałam swojej piżamy w szafie i poszłam pod prysznic.
W łazience było dość chłodno, dlatego najpierw odkręciłam wodę, a potem zdjęłam z siebie ubrania. Moje ciało w spotkaniu z chłodnym powietrzem dostało gęsiej skórki. Wzdrygnęłam się i weszłam pod strumień ciepłej wody. Prysznic nie trwał długo, nie lubię kiedy jestem mokra. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ciasno ręcznikiem. Moje włosy od razu powędrowały pod suszarkę.
Weszłam do pokoju i założyłam na siebie koszulkę. Chyba była Aleka, ale nie jestem pewna. Może należeć do chłopaka z Colorado, zabrałam ją ze sobą nieświadomie. Uciekałyśmy wtedy z Lottie przed jednym świrem i zabrałam ją niechcący. Koniec końców, jest strasznie wygodna.
Sięgnęłam po telefon i napisałam do Carla.
Ja: Gdzie ty do cholery jesteś?!
Zablokowałam wyświetlacz i padłam na łóżko. Usłyszałam miałczenie. Zmarszczyłam brwi. Odchyliłam róg kołdry i zobaczyłam moją tłustą, futrzaną kule.
- Ach ty grubasie. Mogłeś dać jakiś znak że tu jesteś. - Zaśmiałam się, a kot popatrzył na mnie wzrokiem mordercy. - Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobiłam! Patrz, dalej jesteś gruby i żyjesz. - Czasami myślę że on mnie serio rozumie, bo przekręcił łebek i fuknął na mnie.
CZYTASZ
M.I.A.
Teen Fiction*Lekcja w przedszkolu* - Dzieci, jak myślicie, kim jest przestępca? Przestępca. Fajnie brzmi. Zanim się orientuję, moja ręka już wisi w powietrzu. - Ja wiem! - krzyczę - Więc kim jest przestępca? - Ja nim będę. - odpowiadam zadowolona.