Mia POV
Odkąd Marshall nocował w moim domu minęło dwa dni. W tym czasie nie działo się nic specjalnego. Żadnych zaskakujących wieści z telewizji, żadnych niepokojących sytuacji.
Żadnych wieści o Dmitriju.
Dalej nie wiedziałyśmy co się dzieje z Lisą, a sądząc po tym, że wczoraj odbył się w końcu pogrzeb jej rodziny i policja osądziła ją jako główną podejrzaną w sprawie ich śmierci, jest na prawdę źle. Sprawę pogarszał fakt, że samochód, który ukradłyśmy stał właśnie na moim podjeździe, tuż przed stopami mojej mamy.
Nie ucieszyła sie zbytnio, kiedy zobaczyła starego Chevroleta i uradowaną córkę za jego kierownicą. Kilka razy krzyknęła i uniosła ręce w geście frustracji, a potem tylko patrzyła się z niedowierzaniem.
- I co sądzisz? - Zapytałam podchodząc do niej i zakładając ręce na piersi.
Zmierzyła mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Wiesz, że nie pozwolę ci go zatrzymać?
- Tak, wiem - przytaknęłam.
- Ale wiem, że nie pozbędziesz się go.
- Jak ty mnie dobrze znasz - odpowiedziałam zadowolona kołysząc się na palcach.
- Nie masz prawa jazdy.
- McLetter nie miał nic przeciwko, kiedy mu o tym mówiłam na komisariacie - wzruszyłam ramionami. - Będzie mi wdzięczny, bo jeżeli mnie złapie dostanie podwyżkę.
- Za złapanie nastolatki bez prawa jazdy nie dostaje się podwyżki, a już na pewno nie w Malibu.
- Nie słyszałaś głównego komendanta. Wyglądał jakby chciał na mnie skoczyć i rozszarpać, kiedy zamazałam jego dom farbą w sprayu.
- Nie zmieniaj tematu. Ten samochód ma zniknąć z naszego pojazdu, albo zadzwonię po lawetę! - Krzyknęła na odchodnym i zniknęła za drzwiami frontowymi.
Odprowadziłam moją rodzicielkę wzrokiem , a kiedy weszła do środka poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Szybko sięgnęłam po telefon i odblokowałam ekran.
Lottie: Burty's Bistro, teraz.
Zmarszczyłam brwi niewiele rozumiejąc. Zwykle, kiedy chciała się gdzieś spotkać najzwyczajniej w świecie po mnie przychodziła.
Jednak nagle oprzytomniałam.
Serce zabiło mi szybciej, a sama wstrzymałam oddech. Nim zdążyłam odpisać, moje nogi zaczęły biec do pubu, w którym znajdowała się Lottie.
Nie zajęło mi to dużo czasu, bo mój ulubiony pub znajdował się tylko kilka minut drogi od mojego domu. Wpadłam do środka i nagle w moją stronę zwróciła się połowa twarzy przebywających w budynku. Zdałam sobie sprawę, że byłam obserwowana przez seniorów, którzy co miesiąc rozgrywali w Burty's Bistro partie pokera.
I tak zawsze wygrywa stary kobieciarz Davis...
Przeszukałam wzrokiem salę aż natrafiłam na kolorową czuprynę w ostatnim boksie. Poprawiłam włosy, które zdążyły zaplątać się w tysiące kołtunów, gdy biegłam, i ruszyłam w stronę mojej przyjaciółki. Sala, jak zwykle w sezonie letnim, była oblegana przez turystów. Wszystkie boksy i stoliki były zajęte, a bar otaczała kolejka spalonych na słońcu ludzi. Gdy podeszłam do naszego boksu czyjaś ręka złapała mnie za bluzę w urocze miniaturki Statuy Wolności i pociągnęła w dół na siedzenie obok siebie. Pisnęłam cicho i padłam na bordowe obicie.
- Ciii! - Lottie przystawiła dłoń do moich ust. Odwróciłam twarz w jej stronę i zgromiłam ją wzrokiem. - Nie patrz na mnie, tylko w stronę baru - kiwnęła w tamtą stronę, a ja podążyłam wzrokiem za nią.
CZYTASZ
M.I.A.
Teen Fiction*Lekcja w przedszkolu* - Dzieci, jak myślicie, kim jest przestępca? Przestępca. Fajnie brzmi. Zanim się orientuję, moja ręka już wisi w powietrzu. - Ja wiem! - krzyczę - Więc kim jest przestępca? - Ja nim będę. - odpowiadam zadowolona.