Odjechali.
Tak po prostu opuścili broń i się stąd zabrali.
Dalej masz ten nóż przy stopie...
Lottie właśnie wyswobadzała się z pęt na jej nadgarstkach, a ja błądziłam wzrokiem po plaży w poszukiwaniu Marshalla. Gdzie on jest?! Nie mogli go od tak zabrać! Wpatrując się w skalny klif poczułam na sobie nagle czyjeś ręce. Odwróciłam się zaskoczona i ze spokojem stwierdziłam, że to moja przyjaciółka.
- Ty idiotko! On mógł ci coś zrobić! - Krzyknęła Lottie, która uwolniła się z lin i teraz piorunowała mnie wzrokiem. Stanęła kilka kroków przede mną. Spojrzałam w jej oczy i gdyby spojrzenie mogłoby zabijać już leżałabym martwa.
- Tobie też! Jak mogłaś być tak lekkomyślna i dać się oszukać?! - Tym razem to ja podniosłam głos. - Nawet nie chcę myśleć co on by tobie zrobił... Co ja musiałabym zrobić.- poczułam słone łzy w kącikach oczu. Jej oczy też się zaszkliły i razem pociągnęłyśmy nosem. - Musimy coś wymyśleć... Bo tak będzie za każdym razem - kolejny raz pociągnęłam nosem i przytuliłam Lottie.
Prawie nigdy się nie przytulałyśmy. Zwykle było to w ramach pocieszenia lub przeprosin. Ostatni raz ją przytuliłam, kiedy zerwała z Davidem.
I tak się kochają...
Cicho, nie psuj chwili.
Stałyśmy wtulone w siebie jeszcze kilka minut co rusz wyzywając się od lekkomyślnych i głupich.
- Wiesz, że musimy poszukać Marshalla? - Spytałam odrywając się od Lottie.
- Chyba go widzę... - spojrzała w stronę przesmyku, który stanowi wejście na plażę. I rzeczywiście, przez szparę próbował się przedostać blondyn. - Nie mówiłaś mu, że kilka metrów dalej ma schody?
- Skoro już prawie przyszedł nie widzę potrzeby...
Lottie parsknęła śmiechem, a ja jej zawtórowałam. Obie patrzyłyśmy na Marshalla, który wyglądał jak olbrzym między tymi skałami. Gdy w końcu udało mu się przedostać, padł na piasek pokazując w naszą stronę środkowy palec.
***
Na mojej ulicy panował spokój i cisza, do chwili gdy przerwał ją ryk silnika motocyklu Mashalla. Obiecał, że mnie podwiezie i dopilnuje abym wróciła bezpieczna do domu. Gdy wróciliśmy z plaży odwieźliśmy Lottie do domu, a sami pojechaliśmy do apartamentu chłopaka. Kiedy w końcu mu opowiedziałam co się działo i kiedy się dowiedziałam co on robił, do mieszkania wpadła wysoka blondynka obładowana w torby. Jak się okazało, była to Leah, siostra Marshalla; inaczej Suka. Gdy tylko Marshall wyszedł do łazienki ona wyśmiała mnie od niskich dziwek. Cóż, nie moja wina, że jakiś rosjanin mnie spoliczkował, a jego tępi sługusi wymięli moją sukienkę, kiedy mnie przetrzymywali.
I tak się wkurzyłam.
Najpierw użyłam takich przekleństw, że nawet szatan by się w nich nie połapał, a potem jak przystało na mój metr pięćdziesiąt trzy uderzyłam ją w brzuch, ugryzłam w nadgarstek i wyrwałam kilka kosmyków włosów.
To moje waleczne metr pięćdziesiąt trzy.
Kiedy zostałam nazwana szmatą i miałam wybić zęby tej pierdolonej dziwce, wbiegł Marshall i nas rozdzielił.
I takim oto sposobem znalazłam się pod drzwiami własnego domu, jeszcze bardziej rozzłoszczona.
Zdjęłam kask i zeskoczyłam z motocyklu na zalany deszczem schodek. Że też akurat teraz musiało zacząć padać! Marshall również zdjął kask i posłał mi rozbawione spojrzenie.
CZYTASZ
M.I.A.
Teen Fiction*Lekcja w przedszkolu* - Dzieci, jak myślicie, kim jest przestępca? Przestępca. Fajnie brzmi. Zanim się orientuję, moja ręka już wisi w powietrzu. - Ja wiem! - krzyczę - Więc kim jest przestępca? - Ja nim będę. - odpowiadam zadowolona.